Tom Kellerman wylądował w Ottawie, stolicy Kanady, kiedy zauważył, że jego iPhone zachowuje dziwnie: próbuje się zsynchronizować z nieznanym urządzeniem gdzieś na lotnisku.

Jako ekspert ds. bezpieczeństwa komputerowego, który pracował w Banku Światowym i doradzał w Białym Domu, a obecnie jest wiceprezydentem firmy Trend Micro, Kellerman wie, że to oznaka wysublimowanego ataku hakerów. I w tym momencie nie miał wątpliwości, że obiektem ataku jest on sam, a prawdopodobnie również każda inna osoba na terenie portu lotniczego.

Kellerman spostrzegł atak przeglądając menu swego telefonu. Wyznał, że ten incydent sprzed półtora roku zmienił jego podejście do podróży samolotami.

„Porty lotnicze są z założenia jednymi z najbardziej bezpiecznych miejsc na świecie i takimi rzeczywiście są w sensie fizycznym” – powiedział w rozmowie z agencją Bloomberg – „Ale równocześnie są one także terenami łowieckimi”.

Reklama

Wykorzystując urządzenia mobilne podczas prób połączenia z najsilniejszym sygnałem sieci bezprzewodowej, cyfrowi złodzieje mogą przejmować kontakty użytkowników, maile i kalendarze spotkań. Takie informacje mogą być wykorzystywane do ustalenia kto z kim robi biznes.

Od tego czasu Kellerman ustawia swój aparat w trybie samolotowym przez cały okres przebywania w porcie lotniczym i nawet podczas podróży pociągiem. Jeden raz tego nie zrobił i drogo za to zapłacił.

W zeszłym roku jechał pociągiem z Nowego Jorku do Waszyngtonu, gdy uświadomił sobie, że zapomniał włączyć w telefonie tryb samolotowy. Ale było już za późno. Telefon został zresetowany i zniknęły z niego wszystkie dane.

Złoczyńca był najpewniej kimś, kto specjalizował się w wykradaniu danych od podróżujących biznesmenów. Incydent nie był zaskoczeniem dla Kellermana, zważywszy bardzo dużą liczbę pasażerów przemieszczających się na tej trasie.