Tymczasem w Czechach i na Słowacji był ponadtrzykrotnie większy niż u nas, a na Węgrzech – ponaddwukrotnie. Zdaniem ekspertów o lepszych wskaźnikach tych krajów decyduje m.in. ich wielkość, bo im mniejszy kraj, tym wcześniej funkcjonujące w nim przedsiębiorstwa napotykają barierę popytu na rynku wewnętrznym i dlatego szybciej wychodzą ze swoją ofertą na rynki zagraniczne.
Jednak to nie wszystko. – Te dysproporcje wynikają ze specyfiki gospodarki. Na przykład na Słowacji eksport skoncentrowany jest w blisko 20 firmach, z których prawie wszystkie należą do koncernów zagranicznych. Łatwiej im więc sprzedawać na rynkach zagranicznych, bo są one w sieci sprzedaży światowych gigantów – ocenia Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. Dodaje, że za to w Polsce struktura przedsiębiorstw, które zajmują się eksportem, jest bardziej rozdrobniona. W co najmniej połowie należą one do krajowego biznesu, który nie ma przetartych szlaków na rynkach zagranicznych, co utrudnia mu zdobywanie kontraktów.
– Ponadto już wcześniej Czechy, Słowacja czy Węgry miały gospodarkę bardziej otwartą na świat niż nasza gospodarka, o której kondycji decyduje w dużym stopniu popyt wewnętrzny – twierdzi Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. Z kolei Piotr Bujak, główny ekonomista Nordea Banku, zwraca uwagę na to, że kraje te są na trochę wyższym poziomie rozwoju gospodarczego niż Polska i łatwiej im zdobywać rynki zagraniczne, bo w przeszłości przyciągnęły więcej inwestycji zagranicznych liczonych per capita. – Eksport ma tam większe znaczenie, bo odpowiada za tworzenie ok. 80 proc. PKB, a u nas za ok. 40 proc. – podkreśla Bujak.
Reklama
Niemniej jednak Polska podbija światowy handel. Od 2000 r. sprzedaż naszych towarów na zagranicznych rynkach liczona na mieszkańca zwiększyła się aż sześciokrotnie, a udział naszego kraju w światowym eksporcie wzrósł w tym czasie ponaddwukrotnie, do 1,1 proc.