Do 30 maja Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu ma zdecydować, czy polskie zasady ustalania stawek za dostęp do torów są sprzeczne z prawem unijnym. Sprawa toczy się od października 2010 r., kiedy Komisja Europejska wniosła skargę w związku z uchybieniami przy wdrażaniu pierwszego pakietu kolejowego, a większość zastrzeżeń dotyczy właśnie stawek.
Zdaniem Komisji Polska nie podjęła należytych działań, żeby opłaty za dostęp do infrastruktury obliczane były na podstawie realnych kosztów przejazdu pociągiem. W PKP PLK niepisaną zasadą jest, że dziurę w przychodach zasypuje się corocznym wzrostem składki pobieranej od przewoźników. Kolejarze wrzucają w pobierane od przewoźników opłaty m.in. koszty remontów, utrzymania administracji, funkcjonowania Straży Ochrony Kolei itd.

>>> Polecamy: Polska kolej: miliardy na proste remonty torów

Zdaniem przewoźników nasz kraj przegra w Luksemburgu. Twierdzą oni, że wyroki trybunału rzadko odbiegają od opinii przygotowanych dla składu orzekającego przez rzeczników generalnych. A opinia w tej sprawie, przygotowana przez Nila Jaaskinena, jest skrajnie niekorzystna dla PLK.
Reklama
Cennik PKP PLK musi zostać zatwierdzony przez Urząd Transportu Kolejowego. A teraz właśnie trwają prace nad nowym cennikiem za dostęp do torów. PLK zaproponowały przewoźnikom dwa warianty cennika – w jednym opłata za przejazd rośnie z każdymi 10 tonami masy pociągu, w drugim – co 60 ton (oraz w niektórych przypadkach – co 100 ton). Te nowe rozwiązania są nieco bardziej korzystne dla przewoźników niż pierwotna propozycja PKP PLK, która zakładała podwyżkę cen średnio o 3,7 proc., na co się UTK nie zgodził.
Nie zmienia to jednak faktu, że nawet bardziej kompromisowa wersja cennika jest wyliczana według zasad, które Bruksela zaskarżyła w Luksemburgu. Wyrok nie jest wiążący dla UTK, jednak przewoźnicy twierdzą, że jeśli urząd nie dostosuje się do wyroku, zapłaci za to państwo. Dysponują oni opinią prawną, według której zatwierdzenie cennika zawierającego rozwiązania uznane przez trybunał za niezgodne z prawem unijnym otwiera drogę do walki o odszkodowania.
– Przewoźnicy płacący zbyt wysokie stawki będą mogli domagać się zadośćuczynienia od Skarbu Państwa. Nawet jeśli Polska od razu nie podniesie dotacji na pokrycie kosztów pośrednich, to w przyszłości w wyniku skarg przewoźników będzie musiała wypłacać odszkodowania – twierdzi Michał Litwin ze Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych.

>>> Czytaj również: Nieuczciwe praktyki w PKP kosztowały kolej kilkadziesiąt mln zł

Dla przewoźników wysokość stawek to poważna sprawa, jako że – jak mówią – stanowią one 30 proc. ich kosztów. O tym, jak poważny jest to problem, może świadczyć fakt, że Jakub Karnowski, prezes PKP (właściciela PLK), przyznał ostatnio, że cieszy się z niezatwierdzenia przez UTK wysokich stawek, bo to byłoby niekorzystne dla PKP Cargo w przeddzień jej prywatyzacji. Spółka co roku płaci za dostęp do torów ponad 1 mld zł. To właśnie wysokością opłat za tory (i cenami energii) przewoźnicy uzasadniali tegoroczne podwyżki cen biletów. Z powodu wysokości stawek spółka SKM Trójmiasto ograniczyła w tym roku liczbę pociągów.
Jednak dla PKP PLK opłaty za dostęp do torów to główne źródło przychodów – pochodzi z nich 65 proc. wpływów spółki. Ich zmniejszenie wskutek dostosowania zasad tworzenia cennika do wymagań Brukseli pogorszyłoby sytuację firmy, która i tak w ub.r. miała ponad 700 mln zł straty. Z wyliczeń, do których dotarł DGP, wynika, że aby dostosować się do wytycznych UE, zarządca torów musiałby dostawać z budżetu co najmniej trzy razy więcej niż 1,2 mld zł, które otrzyma w tym roku.
Co o unijnym bacie sądzi zarządca torów? – Trudno komentować stanowisko, którego jeszcze nie ma. PKP PLK realizuje transportową politykę państwa, a stawki naliczane są zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury z 2009 r. – kwituje Robert Kuczyński z Centrum Realizacji Inwestycji PLK.

>>> Czytaj także: Polska kolej może stracić unijne pieniądze na inwestycje