W maju Argentyna złożyła w Światowej Organizacji Handlu (WTO) dokument żądający konsultacji od Komisji Europejskiej, a także Polski i kilku innych państw UE. Buenos Aires uważa, że przepisy faworyzujące europejskich producentów komponentów do biopaliw narażają na straty argentyńskich eksporterów. Unia w odwecie nałożyła karne cła na Argentyńczyków i oskarżyła ich o dumping.
Złożenie wniosku o konsultacje może poprzedzać właściwy pozew, czyli żądanie powołania panelu składającego się z trzech specjalistów z eksperckiej listy WTO, którzy mają rozsądzić spór. Wniosek o konsultacje dzieli od wniosku o powołanie panelu co najmniej 60 dni. – Jeżeli Argentyna rzeczywiście chce porozumienia, a Komisja będzie dążyć do kompromisu, pewnie zgodzi się na dłuższe konsultacje – mówi DGP Tomasz Włostowski, partner zarządzający w brukselskiej kancelarii EUTradeDefence, który reprezentował strony w sporach przed WTO. – Jeżeli zaś zależy jej na sporze i jest pewna zwycięstwa, być może od razu po upływie terminu złoży pozew, czyli „request for a panel” – dodaje.
>>> Czytaj również: Rządy Cristiny Kirchner budzą coraz większy sprzeciw Argentyńczyków
Chodzi o kilka europejskich przepisów dotyczących biopaliw. Dyrektywy wymagają, by za pomocą biopaliw obniżyć emisję gazów cieplarnianych o 35 proc. Argentyna twierdzi, że ta liczba nie ma naukowego uzasadnienia (równie dobrze Bruksela mogłaby forsować zupełnie inny procent). Unijne przepisy narzucają poza tym sposoby obliczania dojścia do rzeczonych 35 proc., m.in. w zależności od typu surowca wykorzystanego do produkcji biopaliwa. Dla soi, która jest argentyńskim hitem eksportowym, ustanowiono jedynie 31 proc. Tamtejsze firmy muszą więc w skomplikowany i drogi sposób udowadniać osiągnięcie granicy 35 proc.
Reklama
Argentyna twierdzi więc, że działania UE naruszają zakaz dyskryminacji towarów importowanych, jedno z podstawowych założeń WTO i poprzedzających jej powstanie porozumień GATT. To jeszcze nie wszystko. Buenos Aires ma także oddzielną pretensję do kilku państw UE, w tym Polski, ale także m.in. Belgii, Francji i Włoch. Zgodnie z naszym prawem biokomponenty muszą obecnie stanowić 7,1 proc. paliwa sprzedawanego w Polsce. Jeśli jednak dana firma udowodni, że co najmniej 70 proc. komponentów wykorzystanych do produkcji paliwa zostało wyprodukowane w którymś z państw UE lub EFTA (Islandia, Liechtenstein, Norwegia, Szwajcaria), może obniżyć ten odsetek z 7,1 proc. do 6 proc.
– Zdaniem Buenos Aires dyskryminuje to import z Argentyny wobec produktu unijnego, a także wobec importu z państw EFTA, co jest sprzeczne z GATT. Ponadto takie rozwiązanie miałoby stwarzać nielegalną w świetle porozumienia w sprawie technicznych barier w handlu zachętę do inwestowania w produkcję surowców do biopaliw na terenie UE – tłumaczy Tomasz Włostowski.
Na odpowiedź Brukseli nie trzeba było długo czekać. Komisja Europejska uznała, że Argentyńczycy sami łamią zasady WTO, bezprawnie dotując własny eksport biokomponentów paliwa do diesla. 27 maja Komisja Europejska wprowadziła karne cła na biodiesel (rzędu od 6,8 proc. do 10,6 proc. w zależności od producenta) wytwarzany z pewnych rodzajów estrów i tłuszczów z Argentyny i Indonezji. Sankcje zaczęły obowiązywać już 29 maja, na razie na sześć miesięcy z opcją przedłużenia nawet na pięć lat. Oba kraje w ciągu zaledwie trzech lat zwiększyły swój udział w unijnym rynku biodiesla z 9,1 proc. do 19,3 proc., co w sumie stanowi 90 proc. importu tego typu paliwa do UE.
Decyzja Unii Europejskiej o nałożeniu dodatkowych ceł „wynika z niezdolności Europejczyków do konkurowania z bardziej wydajnymi producentami” – oświadczyło zgryźliwie MSZ Argentyny po ogłoszeniu decyzji Brukseli. W 2011 r. Buenos Aires sprzedało biopaliwa za równowartość 2 mld dol. Według szefa Argentyńskiej Izby Biopaliwowej Luisa Zubizarrety, cytowanego przez Reutersa, spory handlowe z Europą i kryzys gospodarczy mogą obniżyć łączną produkcję o połowę. W I kw. 2013 r. eksport do UE spadł o 60 proc.
>>> Czytaj również: Kryzys zadłużeniowy w Argentynie: kryzys sprzed dekady powraca