Konfederacja Związków Zawodowych Pracowników Sektora Publicznego napisała w oświadczeniu, że strajk jest "odpowiedzią na terror państwowy wobec masowych protestów w całym kraj". Związki zawodowe twierdzą, że rząd po raz kolejny pokazał swą "wrogość wobec demokracji". Szacuje się, że Konfederacja zrzesza około 240 tysięcy członków z 11 związków.

Noc w największych tureckich miastach minęła bardzo niespokojnie. Głównie w Ankarze i Stambule, dochodziło do starć ich uczestników z policją. Oficjalnie potwierdzono śmierć dwóch osób. To piąty dzień protestów przeciwko rządom premiera Recepa Tayyipa Erdogana.

Dzisiaj rano ponownie przez biurem premiera w Stambule zgromadziły się setki ludzi. Policja znów użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego, by ich rozpędzić. "Takie postępowanie nie powinno być akceptowane nigdzie na świecie"- mówiła dziennikarzom jedna z uczestniczek protestów. "Nigdy nie widziałem takiego rządu i takiej policji, które tak nienawidzą własnego narodu. Nie mamy zamiaru się poddawać"- dodała.

Protestujący zarzucają premierowi Recepowi Tayyipowi Erdogaowi autorytaryzm i dążenie do przekształcenia Turcji w kraj islamski. On sam wzywa demonstrujących do zachowania spokoju. Apeluje do rodaków, aby nie dali się sprowokować protestującym. Według niego antyrządowe protesty zostały zorganizowane przez "elementy ekstremistyczne".

Reklama

To, co było lokalnym protestem, w ciągu kilku dni przerodziło się w Turcji w masowe wystąpienia. Pierwsze manifestacje odbyły się w Stambule przeciwko planom likwidacji jednego z najpopularniejszych parków w centrum miasta. Po tym, jak policja odpowiedziała na protesty siłą, przekształciły się one w antyrządowe zamieszki, które zaczęły wybuchać także w innych miastach, w tym w Ankarze i Izmirze.