Chodziło mi o odśpiewanie przez uczestników kongresu lewicy „Międzynarodówki”. Jak określił zapiewajło – hymn europejskiej lewicy. Zdaje się, że mówiłem coś o całowaniu sowieckich buciorów. Oczywiście, określenie „sowieckich buciorów” było niezgrabne. Powinno być: „sowieckich kamaszy” albo „oficerek”.

Pozostaje też dyskusyjne, czy należało powiedzieć o całowaniu, czy jednak, mniej poetycko, o lizaniu. Jako człowiek dystyngowany zostanę przy cmok, cmok. Być może „europejska lewica” ma prawo do sentymentu do okrutnej w treści, nawołującej do przemocy pieśni „wyklętego ludu”, który wyprowadzi „cios”. Jakiś nawiedzony Francuz czy Grek niech sobie podśpiewuje hymn morderców, Lenina, Trockiego, Stalina i Dzierżyńskiego.

Nigdy ich nie oglądał z bliska! Nad Wisłą rzecz ma się trochę inaczej. „Międzynarodówka” zakorzeniła się w Polsce późno, bo polska lewica przed wojną niechętnie sięgała po pieśń armii, która w 1920 r. omal nie pozbawiła nas niepodległości. W latach 20. „Międzynarodówka” stała się wręcz hymnem Związku Radzieckiego, czyli wrogiego Polsce mocarstwa, dyszącego do nas trwałą i słusznie odwzajemnianą nienawiścią.

Triumf pieśni w Polsce nastąpił wraz z nastaniem sowieckich, narzuconych rządów w 1944 r. Towarzyszyła całemu okresowi powojennej niewoli. Tak, pamiętam, nie wszystko w PRL było złe, ale akurat podporządkowanie złowrogiemu mocarstwu było właśnie złe. Obca przemoc, która Polskę wzięła, pozwalała wykonywać polski hymn narodowy, lecz nakazywała za to śpiewać „Międzynarodówkę”, podobnie jak nakazała komunizm i udział Ludowego Wojska Polskiego w tłumieniu praskiej wiosny.

Bardzo często się słyszy, że w ocenie przeszłości nie należy wpadać w zaciekłość, w jednostronność, w język łatwych potępień itp. Po stokroć zgoda. Niemniej widok Polek i Polaków – w tym byłych i przyszłych (?) premierów i ministrów, wygrzebujących z lamusa hymn okupantów jest objawem zaciekłości i jednostronności na rzadko spotykaną w Polsce skalę. „Dziś niczym, jutro – wszystkim my” głosi „Międzynarodówka”… To już w Polsce było. Wszystkim byli ludzie komunistycznej Moskwy, niczym wszyscy pozostali. Do tej pory myślałem, że wszyscy uważamy tamto całowanie za ohydne.