Białoruś i Ukraina to przypadki klasyczne, o których wielokrotnie pisaliśmy. Dziś zajmiemy się Armenią. Poza Osetyjczykami nie ma na Kaukazie bardziej lubiącego Rosjan narodu niż Ormianie. Moskwa od wieków stanowiła dla nich oparcie przed tureckim naporem. Erywań wciąż chciałby ją za takie oparcie uważać. Mała Armenia od czasów wygranej w 1994 r. wojny wciąż okupuje jedną piątą terenów Azerbejdżanu. Czasy się jednak zmieniły. Sąsiad ze stolicą w Baku uporządkował chaos, a dzięki eksploatacji ropy rośnie w siłę. Wojskowy budżet Azerbejdżanu już dziś przewyższa cały budżet sąsiedniej Armenii. Bitni i dumni Ormianie coraz bardziej boją się rekonkwisty. Wydawałoby się, że Rosja powinna im pomóc zachować status quo.
Armenia w odróżnieniu od Gruzji nigdy nie przejawiała ambicji europejskich ani nie próbowała grać na kilku fortepianach. To tutaj, w Giumri, znajduje się ostatnia rosyjska baza wojskowa na Kaukazie Południowym (jeśli nie liczyć tych w Abchazji i Osetii Południowej). Przedostatnią, w azerskiej Qabali, Rosja musiała opuścić pół roku temu, bo Baku postawiło wygórowane warunki dalszej dzierżawy. I co? Zamiast chuchać i dmuchać na sojusznika, Rosjanie coraz bardziej naciskają. Do końca roku liczba rosyjskich żołnierzy w Armenii ma się zwiększyć dwukrotnie.
– Robią wszystko, żeby nie można było się wykręcić od ich propozycji. To poważne zagrożenie dla nie - podległości Armenii – mówił serwisowi „Aradżin Lratwakan” politolog Ruben Bagramjan. Moskwa chce też zmusić Erywań do oddania Gazpromowi brakujących 20 proc. udziałów miejscowego koncernu HajRusGazard (ros. ArmRosGazprom). W zamian Armenia ma jeszcze przez pięć lat otrzymywać tani gaz. A gdyby jeszcze udało się Ormian przekonać do wejścia do firmowanej przez Rosję unii celnej...
Armenia jednak przestaje wierzyć w rosyjską przyjaźń. Równolegle do rozmów gazowych Rosjanie rozpoczęli realizację kontraktu na dostawy broni do Azerbejdżanu wartego 1 mld dol. (równowartość jednej czwartej całego budżetu Armenii). Tego samego Azerbejdżanu, który wyrzucił rosyjskich żołnierzy i permanentnie podkopuje ambicje energetyczne Kremla. Moskwa ceni silnych, a nie ustępliwych.