Egipska opozycja zapewnia, że nie poprze wojskowego przewrotu w kraju i obalenia obecnych rządów islamistów. Wczoraj armia wydała ultimatum, wzywając rząd i prezydenta do uspokojenia sytuacji w kraju i doprowadzenia do porozumienia z opozycją.

Do działań wojska odniosła się także koalicja islamskich ugrupowań, w skład której wchodzi Bractwo Muzułmańskie. W wydanym oświadczeniu "kategorycznie odrzuca podejmowane przez niektórych próby wykorzystania armii do ataku na praworządność". Koalicja podkreśla, że szanuje każdą próbę zmierzającą do rozwiązania obecnego kryzysu, pod warunkiem, że szanuje ona konstytucyjne zasady. O wsłuchanie się w głosy opozycji zaapelowało do Kairu Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka. Popierający obecne władze Iran zaapelował do egipskich generałów, by uszanowali demokratyczny wybór ludu i wsparli proces jednoczenia narodu. Teheran ostrzegł, że jest gotowy interweniować w rozwiązanie kryzysu politycznego w Kairze.

Swój apel do władz Egiptu skierował też Barack Obama. Amerykański prezydent w trakcie wizyty w Tanzanii podkreślił, że Kair musi respektować głos Egipcjan, a demokracja nie kończy się jedynie na akcie wyborczym. Tysiące ludzi nieprzerwanie protestują na placu Tahrir w Kairze. Domagają się dymisji egipskiego prezydenta Mohammeda Mursiego. Z kolei wokół pałacu prezydenckiego na północy miasta tłumy zwolenników Mursiego utworzyły kordon i bronią dostępu do budynku. Egipska armia dała wczoraj obu zwaśnionym stronom 48 godzin na rozwiązanie konfliktu. Ultimatum zostało jednak odrzucone przez urząd prezydenta.

To najpoważniejszy kryzys od czasu arabskiej wiosny w Egipcie. W niedzielę kilka milionów osób domagało się dymisji prezydenta. Wielu z protestujących wciąż jest na placu Tahrir. „To jest nowa rewolucja, która ma zaprowadzić porządek. Nadejdzie dzień zmian, bo na razie nic nie zmieniło się od czasu Mubaraka” - mówił jeden z protestujących.

Reklama

Na ulice wyszli także zwolennicy Mohammeda Mursiego i rządzącego krajem Bractwa Muzułmańskiego. Oskarżają oni opozycję o podżeganie do niepokojów. Z kolei opozycji nie podoba się zawłaszczanie przez Bractwo państwa i coraz bardziej katastrofalny stan gospodarki. „W Egipcie są kłopoty z dostawami prądu, brakuje benzyny, rośnie bezrobocie, a władza nie ma na to żadnego lekarstwa” - tłumaczył w Polskim Radiu były polski ambasador w Kairze Grzegorz Dziemidowicz.

Armia dała tymczasem obu stronom 48 godzin na rozwiązanie konfliktu. Wojskowi zarzekają się jednak, że po tym terminie nie będą organizować zamachu stanu, ale przedstawią swoją własną „mapę drogową”. W proteście przeciwko obecnej sytuacji do dymisji podał o się kilku ministrów egipskiego rządu, w tym szef MSZ. Sam Mohammed Mursi zapewnił, że nie ma zamiaru ustępować.

Mohammed Mursi jest pierwszym demokratycznie wybranym prezydentem Egiptu, następcą obalonego 2 lata temu Hosniego Mubaraka.

MSZ: Sytuacja w Egipcie jest groźna

Do tej pory nie ma doniesień o poszkodowanych Polakach w Egipcie, ale lepiej pozostać w kurortach - mówi rzecznik MSZ Marcin Bosacki. Od kilku dni w dużych miastach w tym kraju dochodzi do gwałtownych demonstracji. Tysiące protestujących domagają się dymisji egipskiego prezydenta Mohammeda Mursiego.

Rzecznik MSZ Marcin Bosacki rekomenduje polskim obywatelom, aby nie oddalali się z hoteli. - Powtarzamy nasz apel, aby nie opuszczać ani w grupach zorganizowanych ani indywidualnie ośrodków nad Morzem Czerwonym. W głębi lądu niestety często bezpiecznie nie jest. Apelujemy zwłaszcza, aby unikać dużych miast - mówi rzecznik MSZ.

>>> Polecamy: W jakich krajach bardziej się opłaca płacić kartą, a gdzie gotówką?