Banki chwalą się znacznym wzrostem zainteresowania transakcjami zabezpieczającymi oferowanymi przez banki. W niektórych – jak w Raiffeisen Polbanku – dzienna liczba takich transakcji jest trzykrotnie większa niż średnia z całego pierwszego półrocza. – Osłabienie złotego w drugiej połowie czerwca wyraźnie zwiększyło aktywność eksporterów zarówno w bieżącej wymianie walut, jak i w transakcjach terminowych – twierdzi Mikołaj Bąk, dyrektor w departamencie sprzedaży rynków finansowych Raiffeisen Polbanku.
– My obserwujemy wzrost wolumenów transakcji terminowych już od początku II kw. Eksporterzy zareagowali na trend osłabienia się złotego i chętniej zawierali takie transakcje – wtóruje mu Joanna Borowik, dyrektor z departamentu rynków finansowych w Banku Pekao.
Złoty traci od początku maja, euro od tamtego czasu podrożało o 15 groszy i obecnie kurs waha się wokół 4,30 zł za euro. Ale to osłabienie w drugiej połowie czerwca nabrało tempa po tym, jak amerykański Fed zasugerował zbliżający się koniec drukowania dolara.
Marcin Poczobut, diler w departamencie skarbu PKO BP, mówi, że widać typowe dla naszego rynku zjawisko: eksporterzy zwykle się uaktywniają, gdy kurs złotego spada. – Krajowa waluta, jeżeli już traci na wartości, to przeważnie bardzo zdecydowanie i w krótkim czasie. Właśnie takie okresy wielu eksporterów wykorzystuje do zabezpieczeń – uważa Poczobut.
Reklama
Mikołaj Bąk jest tego samego zdania. Według niego eksporterzy starają się poprawić rentowność. – Ich duża aktywność świadczy zaś o tym, że obecne osłabienie złotego mogą traktować jako chwilową okazję – dodaje.
We wszystkich bankach najczęstszą formą zabezpieczenia, po jaką sięgają klienci, jest transakcja forward. To kontrakt, w którym strony umawiają się, po jakim kursie nastąpi wymiana waluty w przyszłości. Na przykład w Pekao kontrakty tego typu to około 90 proc. przeprowadzanych transakcji zabezpieczających.
Mikołaj Bąk mówi, że klienci Raiffeisen Polbanku najczęściej kupują półroczne forwardy na kurs eurozłotego. – Ale zdarzają się i trzyletnie. W takich przypadkach zabezpieczana jest albo wieloletnia umowa handlowa, albo firma zna swój biznes na tyle dobrze, że jest w stanie zaplanować swoje przepływy – wyjaśnia.

Odradza się rynek opcji walutowych

Rozmówcy DGP zwracają uwagę na jeszcze jedno zjawisko: stopniowo odbudowuje się rynek opcji. Po kryzysie opcyjnym z przełomu lat 2008–2009, gdzie wiele firm poniosło gigantyczne straty, handel opcjami praktycznie zamarł na kilka lat. Według danych zebranych przez NBP średnia wartość dziennych transakcji na rynku opcji w ciągu czterech lat zmniejszyła się z 612 mln dol. do 108 mln dol.
– I banki, i klienci są dziś ostrożniejsi. Zainteresowanie opcjami jednak stopniowo rośnie. To dlatego, że tylko strategie opcyjne mogą zaoferować jednocześnie elastyczność, gwarantując przy tym określone poziomy rozliczeń – zaznacza Bąk.
Joanna Borowik również zauważa wzrost zainteresowania opcjami. – W 2010 r. w praktyce nie obserwowaliśmy transakcji opcyjnych zawieranych przez klientów segmentu firm średnich. Teraz powoli ich liczba rośnie, co wiąże się też ze wzrostem umiejętności i wiedzy uczestników rynku – tłumaczy.