Nieco inne spojrzenie na tamtą sprawę pokazał niedawno „Die Zeit”. Tygodnik pisze, że Schroeder to jeden z wielu polityków, którzy wpadli w pułapkę zastawioną równo 50 lat temu. Pułapka nazywa się „zmiana poprzez zbliżenie”. To nośna koncepcja, za której narodziny uznaje się wystąpienie Egona Bahra w lipcu 1963 r. Bahr był zausznikiem Willy’ego Brandta, wtedy jeszcze burmistrza Berlina Zachodniego, który kilka lat później miał zostać kanclerzem. I wywrócić politykę zagraniczną kraju do góry nogami, m.in. uznając granicę z Polską. Nie chodziło tylko o Polskę. Brandt i jego ludzie byli zdania, że podejmując dialog z komunistycznym blokiem, wyrwą się trochę spod alianckiej kurateli.

A przy okazji wesprą wysiłki obliczone na odprężenie w Europie. Z polskiego punktu widzenia doktryna miała zasadniczy efekt uboczny. SPD (które rządziło RFN do 1982 r.) rozmawiało głównie z reformatorskimi siłami w PZPR (pupilkiem był np. Mieczysław Rakowski). Po 1989 r. model „zmiany przez zbliżenie” zaczął z polskiej perspektywy irytować. Bo gdy SPD wróciło do władzy, Schroeder (1998–2005) ostentacyjne fraternizował się z Moskwą. Gdy w Niemczech podnosiły się zarzuty, że Władimir Putin to tępiciel demokracji, politycy powtarzali jak mantrę: „zmiana poprzez zbliżenie”. I wszyscy machali głowami ze zrozumieniem. Do tego doszły więzi personalne.

Praca Schroedera dla Gazpromu to sprawa znana. Ale niejedyny to taki przypadek wśród polityków SPD. Były schroederowski minister gospodarki Wolfgang Clement przyjął zaproszenie do rady nadzorczej rosyjskiej firmy doradczej Energy Consulting. Były burmistrz Hamburga Henning Voscherau to szef rady nadzorczej spółki South Stream (joint venture z udziałem Gazpromu). A jego brat Eggert Voscherau wchodził przez kilka lat w skład rady nadzorczej Nord Steamu. Oczywiście i oni są gotowi argumentować, że ich praca nie stoi w sprzeczności z niemieckim czy europejskim interesem. Przeciwnie, przyciągają Rosję do Zachodu. Znów zmiana poprzez zbliżenie.

Czy ta fraza nie jest aby zbyt często powtarzana przez niemieckich polityków? Czy to nie jest nadużywanie koncepcji Brandta i Bahra? Ona była przełomem i doprowadziła do sukcesów w polityce odprężenia. Ale to było 50 lat temu! „Wycieranie sobie nią ust zbyt często prowadzi raczej do polityki »zbliżenia bez zmiany«. I to nie tylko wobec Rosji, lecz także Chin, Syrii czy Arabii Saudyjskiej” – piszą publicyści „Die Zeit”.

Reklama