Tak wynika z badania, które władze miejskie belgijskiej stolicy przeprowadziły wśród eurokratów.
Statystyczny unijny eurokrata mieszka w Brukseli krócej niż 10 lat, pracuje dla Komisji Europejskiej, jest w związku i najczęściej ma obywatelstwo Francji lub Niemiec.
Zaledwie 6 proc. spośród 8 tys. przepytanych osób zadeklarowało, że po zakończeniu pracy pozostanie w Brukseli. Prawie 40 proc. ma wśród przyjaciół trzech lub mniej Belgów, a kolejne 12 proc. nie ma żadnego. Około połowy woli wysyłać dzieci do międzynarodowych szkół niż do belgijskich. Izolację eurokratów pogłębia to, że niewielu z nich ogląda belgijskie stacje telewizyjne lub głosuje w wyborach lokalnych, co wyjaśniają brakiem zainteresowania.
Reklama
Najczęstszym powodem niezadowolenia – wymienionym przez prawie 80 proc. pytanych – było to, że Bruksela jest zbyt brudna. 78 proc. uważa, że władze miejskie powinny skuteczniej walczyć z korkami na drogach, zaś połowa, że miasto jest niebezpieczne. Co czwarty przyznał, że z równowagi wyprowadzają ich belgijscy operatorzy telefoniczni i obsługa w sklepach.
Mimo wszystko prawie 75 proc. powiedziało, że lubi życie w Brukseli. Najczęściej wymieniane zalety to niskie ceny nieruchomości, wysoki poziom opieki medycznej, duża liczba parków oraz restauracji.
W sprawie tego, czy belgijska stolica jest najlepszym miejscem na siedzibę unijnych instytucji, opinie były podzielone. Za to 73 proc. ankietowanych zgodziło się ze stwierdzeniem, że społeczność eurokratów żyje w swoim świecie i nie ma zbyt wielu kontaktów z pozostałymi mieszkańcami miasta.