W poniedziałek wieczorem członkowie Izby Gmin zagłosowali za wycofaniem kraju z unijnej współpracy policyjno-sądowej. – To pierwszy przypadek w historii naszego członkostwa w Unii, kiedy odzyskaliśmy nasze kompetencje – mówiła minister spraw wewnętrznych Theresa May.

Chodzi o wszystkie 133 dziedziny współpracy, które do czasu wejścia w życie traktatu lizbońskiego były III filarem UE (współpraca policyjna i sądowa w sprawach karnych), a w unijnej nomenklaturze nazywane są przestrzenią wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości. Obejmują sprawy z zakresu walki ze zorganizowaną przestępczością, narkotykami, handlem ludźmi, terroryzmem, kwestie swobodnego przepływu ludzi, azylu, kontroli granicznych i imigracji. Ponieważ prawodawstwo UE nie przewiduje możliwości wypisania się tylko z niektórych obszarów współpracy w tej dziedzinie, plan konserwatywno-liberalnego rządu zakłada wycofanie się z całości, a następnie negocjowanie z państwami członkowskimi nawiązania jej tam, gdzie zdaniem Brytyjczyków będzie to w interesie narodowym. May za takie uznała 35 dziedzin, w tym europejski nakaz aresztowania.

>>> Czytaj też: Kryzys gospodarczy w Europie: polityka niszczenia sąsiada

Zapowiedziała także, iż kraj pozostanie w Europolu, czyli unijnej agencji policyjnej, oraz w Eurojust (agencja koordynująca współpracę prokuratur w przypadku przestępstw transgranicznych i zorganizowanych). Ale deputowani zdecydowali, że parlamentarne komisje punkt po punkcie przejrzą tę listę, i w ostatecznej wersji może ona być jeszcze krótsza. Decyzję Londyn musi podjąć do czerwca przyszłego roku.

Reklama

Opozycyjna Partia Pracy straszy jednak, iż pozostała „27” nie musi się zgodzić na włączenie Brytyjczyków do wszystkich obszarów współpracy, które oni sobie wybiorą. Burzliwą debatę w Wielkiej Brytanii będzie budziła zwłaszcza kwestia uczestnictwa w europejskim nakazie aresztowania (ENA). Wprowadzony w 2004 r. system zastąpił porozumienia o ekstradycji między poszczególnymi państwami, co uprościło i przyspieszyło przekazywanie podejrzanych. O ile przed ENA ta procedura trwała średnio rok, o tyle teraz trwa 48 dni. ENA przyczyniło się do wydania w ręce właściwych wymiarów sprawiedliwości wielu groźnych przestępców. Ale Brytyjczycy argumentują, że jest ono nadużywane, bo niektóre kraje wydają je w przypadku drobnych przestępstw. Prym wiedzie w tym Polska.

Według danych za 2009 r. w całej UE wydano 15,8 tys. nakazów, z czego 4,4 tys. zakończyło się aresztowaniem i wydaniem podejrzanego. Polska wystawiła 4844 ENA, dwa razy tyle co drugie pod tym względem Niemcy. Theresa May obiecała, że warunkiem uczestnictwa w systemie jest dodanie obostrzeń, dzięki którym Brytyjczycy nie będą przekazywani sądom innych państw za drobne przestępstwa. Rząd Davida Camerona liczy, że rozluźniając współpracę w zakresie policji i sądownictwa oraz w innych dziedzinach, w których uzna to za zgodne z brytyjskim interesem (Wielka Brytania nie uczestniczy też w układzie z Schengen), uda się na nowo ustawić stosunki z UE. Jeśli będą na warunkach Londynu, Brytyjczycy mogliby zagłosować w referendum za pozostaniem w Unii.

Cameron chce zreformować relacje, a nie wyprowadzać kraj poza Wspólnotę. Ale ta strategia może się okazać błędna – skoro w kolejnych dziedzinach Wielka Brytania będzie się oddalać od Brukseli, co stoi na przeszkodzie, by dokonać całkowitego rozwodu? Jeśli konserwatyści pozostaną u władzy po wyborach w 2015 r., referendum unijne ma się odbyć przed końcem 2017 r. Według sondaży za wyjściem z Unii opowiada się 43–50 proc. ankietowanych, za pozostaniem – 35–36 proc.

>>> Czytaj też: Opuszczona przez Zachód Europa Środkowa zaczyna mówić jednym głosem