Nie ma najmniejszych wątpliwości, że banki stanowią jedną z najsilniejszych grup lobbingowych na świecie. Dysponują nie tylko ogromnymi funduszami na sponsorowanie bezpośredniego oddziaływania, ale przede wszystkim mają bardzo szerokie możliwości pośredniego wpływania na opinię publiczną. Ich analitycy brylują w mediach, na organizowane przez nie konferencje zapraszani są i słono za to opłacani wpływowi ekonomiści akademiccy, kuszą dobrymi ofertami pracy emerytowanych polityków, płacą ogromne pieniądze za reklamy.

Zdaniem ekonomistów Anat Admati (Stanford) i Martina Hellwiga (Uniwersytet Bonn), ten silny bankowy lobbing sprawia, że rządy na całym świecie nie podjęły wystarczających starań w celu umocnienia bezpieczeństwa sektora bankowego. W swojej już głośnej, wydanej w tym roku książce „Banker’s New Clothes” (Nowe szaty bankierów) argumentują oni, że banki utrzymują zbyt małe ilości kapitału, a nowe regulacje tzw. Bazylei III są wciąż zbyt łagodne w zakresie podnoszenia wymogów kapitałowych. Wiele niezależnych badań potwierdza ich wnioski. Choć trzeba przyznać, że problem stanowi źródło sporów między ekonomistami. Cały czas pojawiają się nowe badania, które starają się oszacować korzyści i koszty wyższych wymogów kapitałowych.

>>> Polecamy: Europejskie banki w tarapatach: straty w co trzecim kraju (INFOGRAFIKA)

Temat wywołuje naturalnie sporo emocji i oskarżeń. Kilka tygodni temu Simon Johnson (MIT), były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zasugerował, że znana firma badawcza Oxford Economics dokonała nierzetelnego oszacowania kosztów wyższych wymogów kapitałowych w raporcie przygotowanym na zamówienie jednej z bankowych organizacji lobbingowych. Jego zdaniem publikację Adamati i Hellwiga należy traktować jako centralny punkt każdej debaty o wymogach kapitałowych dla banków.

Reklama

>>> Czytaj cały artykuł