Marek Wołos z domu maklerskiego TMS Brokers powiedział IAR, że obserwowany od rana niepokój na rynkach to efekt możliwej amerykańskiej operacji wojskowej w Syrii. Ten kraj sąsiaduje z Turcją, która jest ważnym rynkiem w regionie. Poza tym niepokoje na Bliskim Wschodzie zawsze powodują obawy o wydobycie ropy. Z tego powodu od rana drożeje zarówno ropa, jak i złoto, które jest atrakcyjną inwestycją w niespokojnych czasach - dodaje analityk.

Ekspert spodziewa się jednak, że zamieszanie wokół Syrii w ciągu kilku dni się uspokoi. To oznacza szansę, że kierowcy nie odczują we własnych kieszeniach chwilowego wzrostu cen ropy.

Po południu główne indeksy na warszawskim parkiecie są na prawie 2-proc. minusie. Spadki widać również na niemal wszystkich światowych giełdach.

Ostatecznie WIG 20 na zamknięciu wyniósł 2367,63 pkt., co oznacza spadek o 2,08 proc.

Reklama

>>> Zobacz notowania GPW

O prawie 2,5 proc. wzrosły za to notowania ropy, a złoto zdrożało o ponad procent. Za uncję szlachetnego kruszcu inwestorzy płacą 1418 dolarów.

>>> Obserwuj ceny surowców

Złoty zachowuje się dość stabilnie. Na rynku międzybankowym za dolara trzeba płacić 3 złote 17 groszy, za euro 4 złote 24 grosze, a za franka szwajcarskiego 3 złote 45 groszy.

>>> Sprawdź notowania walut

Wall Street w dół

Amerykańskie indeksy drugi dzień z rzędu notowały spadki. Indeks Dow Jones spadł o 1,1 proc. do poziomu 14776,13 pkt, technologiczny Nasdaq stracił 2,2 proc. i osiągnął poziom 3578,52 pkt, zaś S&P obniżył się do poziomu 1630,48 pkt, co oznacza spadek o 1,6 proc.

“W krótkiej perspektywie jakakolwiek niepewność i ryzyko konfliktu na Bliskim Wschodzie ma negatywne konsekwencje dla rynków, w pierwszej kolejności dla rynków ropy, a potem dla rynków akcji. Skłania to inwestorów do ponownej oceny swojej tolerancji na ryzyko” – komentował dla agencji Bloomberg Tom Hoyle z Haverford Investments.

>>> Polecamy: W syryjskim konflikcie chodzi m.in. o przyszłe gazociągi

Koalicja państw gotowych do interwencji

Coraz wyraźniej rysuje się koalicja państw gotowych do podjęcia interwencji militarnej w Syrii. Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania wysyłają jasny sygnał, że są gotowe do wojny z reżimem Asada. Czy do niej dojdzie, rozstrzygnie się w ciągu najbliższych dni.

Amerykańska armia zapewnia, że jest przygotowana na operację wojskową w Syrii. Taką deklarację złożył sekretarz obrony Chuck Hagel. Decyzja o rozpoczęciu wojny zależy teraz od Baracka Obamy. Chuck Hagel poinformował, że wojska zostały przegrupowane w taki sposób, aby móc wypełnić ewentualny rozkaz do rozpoczęcia interwencji. Hagel dodał, że departament obrony przygotował dla prezydenta analizę różnych scenariuszy rozwoju sytuacji w Syrii.

"Myślę tak, jak powiedział premier Cameron, jak powiedział prezydent Hollande, jak powiedzieli nasi sojusznicy i partnerzy, przywódcy krajów na całym świecie: zbadajmy sprawę, ustalmy fakty. Wtedy podejmiemy decyzję, czy podejmować działania, czy ich nie podejmować, a jeśli działać, to w jaki sposób. Ale jesteśmy gotowi działać, choćby zaraz" - powiedział Hagel w wywiadzie dla BBC.

Rzecznik Białego Domu zapowiedział upublicznienie raportu na temat użycia broni chemicznej w Syrii. Ma z niego wynikać, że zbrodni na ludności cywilnej dopuściły się siły lojalne wobec Asada. Jay Carney podkreśla, że prezydent Obama nie podjął jeszcze decyzji. Jednak podczas telefonicznej rozmowy z premierem Kanady Stephenem Harperem, Barack Obama wyraźnie stwierdził, że użycie broni chemicznej w Syrii domaga się skutecznej i zdecydowanej odpowiedzi społeczności międzynarodowej.

Wielka Brytania również rozważa interwencję wojskową. Premier David Cameron wczoraj przerwał urlop, a dziś zwołał nadzwyczajne posiedzenie parlamentu. W związku z napiętą sytuacją w Syrii, brytyjski parlament będzie decydował, czy Wielka Brytania weźmie udział w ewentualnej interwencji zbrojnej. Posiedzenie Izby Gmin wyznaczono na czwartek.

Na twitterze premier Cameron napisał, że parlament będzie głosował w sprawie "reakcji Zjednoczonego Królestwa na ataki chemiczne" w Syrii.
Brytyjska opozycja nie zamierza jednak udzielać bezwarunkowego poparcia ewentualnej interwencji zbrojnej w Syrii. Minister spraw zagranicznych w lewicowym gabinecie cieni powiedział dziś w BBC, że rząd "nie może oczekiwać, iż opozycja i reszta posłów poprą go bez zastrzeżeń". Dodał, że gabinet Davida Camerona musi przedstawić dowody i uzasadnienie ewentualnej akcji, po czym odpowiedni wniosek poddać głosowaniu.

Prezydent Francji Fracois Hollande zapowiedział, że jego kraj jest gotowy do ukarania winnych ataku chemicznego pod Damaszkiem. Ostre słowa prezydenta Francji padły podczas corocznej narady ambasadorów w Paryżu. Hollande jednoznacznie stwierdził, że za atak z wykorzystaniem broni chemicznej ponosi odpowiedzialność reżim Asada. "Świat zewnętrzny ma obowiązek na ten atak odpowiedzieć" - powiedział francuski prezydent.

Swojego udziału w interwencji nie wyklucza Turcja, nawet jeśli zgody na nią nie wyda ONZ. Na terytorium tego kraju znajduje się obecnie prawie pół miliona syryjskich uchodźców, w tym wielu uchodźców z syryjskiej armii.

Niemcy na razie wstrzymują się od udziału swoich wojsk. Guido Westerwelle zapowiedział, że jego kraj będzie wspierał potencjalne działania przeciwko reżimowi al Asada.

Za politycznym rozwiązaniem konfliktu w Syrii opowiada się Unia Europejska. "Musimy kontynuować proces rozpoczęty w Genewie, musimy znaleźć sposób na zatrzymanie fali przemocy, przywrócenie pokoju i bezpieczeństwa w tym kraju" - napisała w oświadczeniu szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Konferencja Genewa 2 ma być kontynuacją spotkania ministrów, które odbyło się w czerwcu ubiegłego roku.

Izrael odpowie siłą, jeśli Syria zaatakuje. Tak deklaruje premier Izraela Benjamin Netanjahu. Odbył on naradę z ministrem obrony oraz szefem sztabu izraelskiej armii. Analizowano możliwe scenariusze rozwoju sytuacji na Bliskim Wschodzie, w kontekście spodziewanej interwencji Stanów Zjednoczonych i innych państw zachodnich w Syrii. W oficjalnym komunikacie izraelski rząd zapewnia, że jest gotowy na zbrojną odpowiedź w przypadku ataku ze strony wojsk lojalnych wobec Asada, ale też rebeliantów.

Kraje, które są gotowe podjąć interwencję w Syrii, konsultują swoje stanowisko z państwami arabskimi w regionie: Arabią Saudyjską, Katarem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Jordania, która podobnie jak Turcja ma poważny problem z uchodźcami, zapowiedziała, że bez rezolucji ONZ nie poprze ataku na Syrię. Podobne stanowisko zajął rząd włoski, który jednak nie wykluczył udostępnienia swoich baz wojskom koalicji.

Rosja i Chiny ostrzegają

Przed interwencją zbrojną w Syrii ostrzegają sojusznicy Asada, czyli Rosja i Chiny. Rosyjski MSZ przestrzega, że interwencja wojskowa będzie mieć katastrofalne skutki dla regionu.

Minister spraw zagranicznych Syrii Walid Moualem oświadczył, że Syryjczycy użyją w swej obronie wszelkich posiadanych środków. Podczas konferencji prasowej minister po raz kolejny zdecydowanie zaprzeczył zarzutom, że to siły rządowe przeprowadziły zeszłotygodniowy atak chemiczny pod Damaszkiem. Moualem podkreślił, że oskarżenia mają posłużyć jako pretekst do ewentualnego ataku.

W zeszłotygodniowym ataku gazowym pod Damaszkiem zginęło przeszło 300 osób. Według sił opozycyjnych, mogło zginąć nawet 1300 ludzi. W internecie publikowane były zdjęcia i filmy przedstawiające ofiary. Bojownicy oskarżają o użycie trującego gazu wojska rządowe, reżim Baszara al-Asada zaprzecza jednak, jakoby użył broni chemicznej przeciw rebeliantom.

>>> Polecamy: Kwiecień: Będzie interwencja w Syrii