Biały Dom nie podejmie jednak żadnej decyzji w sprawie ewentualnej akcji zbrojnej do 9 września, kiedy na ten temat ma wypowiedzieć się amerykański Kongres.

Cała akcja ma mieć ograniczony charakter i ma za zadanie ostrzeżenie reżimu Asada. Na pewno nie będzie inwazji lądowej, wszystko ma się skupić na ataku rakietowym.

"Dysponujemy teraz niezbitymi dowodami w posteci próbek krwi i z włosów od ludzi którzy przyszli by pomagać poszkodowanym w ataku. Znaleźliśmy w nich ślady sarinu. Sprawa staje się więc coraz bardziej poważna" - powiedział sekretarz stanu John Kerry.



Według informacji Waszyngtonu wskutek użycia broni chemicznej zginęło ponad tysiąc czterystu ludzi. Administracja Białego Domu w sobotę zwróciła się do Kongresu aby wydał zgodę na interwencję zbroją w Syrii, Kerry ma nadzieję, że obie izby podejmą ‘’właściwą decyzję’’.

Nie jest jasne, jak będzie wyglądał mechanizm podejmowania decyzji ani kiedy ona zapadnie. Senat, w którym Demokraci mają przewagę, być może zajmie się tą sprawą już w przyszłym tygodniu - zapowiada lider demokratycznej większości Harry Reid. Jednak zdominowana przez Republikanów Izba Reprezentantów raczej nie przyspieszy prac i zbierze się zgodnie z dotychczasowym planem dopiero 9 września. Nie ma też pewności, czy członkowie Izby zechcą wesprzeć administrację demokratycznego prezydenta. Wystąpienie Baracka Obamy do Kongresu zostało powszechnie uznane za posunięcie dobre, aczkolwiek ryzykowne.

>>> Czytaj też: Zachód się waha, Rosja drwi, Syria wciąż walczy