Choć rynek akcji i obligacji skarbowych wyraził niedwuznaczną opinię na temat konsekwencji zaproponowanych zmian w funkcjonowaniu Otwartych Funduszy Emerytalnych, to przynajmniej jeden obszar rynku kapitałowego może wyjść z całego zamieszania na tarczy. Mowa o obligacjach korporacyjnych. Założenie opiera się na prostej przesłance – OFE, którym nie wolno będzie trzymać w portfelach obligacji skarbowych, a które zapewne niechętnie narażą swoje portfele na ryzyko gwałtownych wahań jednostek, jaki stałby się ich udziałem, gdyby były to portfele oparte w większości o akcje – zechcą zbudować znaczną część portfeli, mniej podatną na wahania, właśnie w oparciu o obligacje korporacyjne.

Oczywiście zmiana składu portfela nie może być nagła – rynek pozaskarbowych papierów dłużnych w Polsce jest zbyt płytki, by można było dokonać przeorietnowania portfeli OFE na obligacje firm w ciągu kilku miesięcy. Trzeba dodać, że na koniec 2012 r. papiery tego typu już stanowiły 11,5 proc. aktywów OFE (wliczając obligacje drogowe, objęte gwarancjami skarbu państwa, a więc te, których OFE nie będzie wolno posiadać), zatem materia jest już funduszom znana.

Ze względu na skalę procederu można przyjąć, że celem OFE (oczywiście o ile propozycje rządowe zamienią się w fakty i normy prawne) będzie co najmniej podwojenie stanu posiadania z końca 2012 r., a więc inwestycje w obligacje firm o wartości nie mniejszej niż 30 mld zł. Można więc przyjąć, że zainteresowanie funduszy tą formą inwestycji wzrośnie wyraźnie, co może ożywić rynek papierów dłużnych firm.

Z punktu widzenia inwestorów detalicznych nie musi to być do końca dobra informacja, ale prawdopodobnie taką się okaże w dłuższym okresie. Wcześniej jednak zmuszone okolicznościami OFE mogą wygenerować popyt wystarczający do tego, by wchłonąć dosłownie całą podaż papierów dłużnych firm na rynku pierwotnym. Naturalnie fundusze emerytalne nie będą zainteresowane obejmowaniem każdej emisji, bo nie każda spełni kryteria jakościowe. W efekcie można przyjąć zgrubne założenie, że OFE będą zainteresowane obejmowaniem wszystkich papierów o wysokim poziomie bezpieczeństwa i o odpowiedniej skali. Ponieważ organizacja emisji obligacji, która jest skierowana do inwestorów instytucjonalnych jest znacznie tańsza od emisji kierowanej do inwestorów detalicznych, znaczna część emitentów skorzysta z okazji, by emitować papiery tanio i do kwalifikowanego odbiorcy, nie tak kapryśnego jak inwestorzy detaliczni. Ci ostatni mogą zostać skazani albo na zakupy obligacji na rynku wtórnym, niestety po cenach wyższych od nominału, a więc o niskiej rentowności, albo na udział w emisjach tych emitentów, którzy nie chcą lub nie mogą oferować papierów OFE. Będą to zatem emisje mniejsze i relatywnie mniej bezpieczne.

Reklama

W istocie jednak, taki opis sytuacji nie odbiega znacząco od tego, co na rynku dzieje się już dziś, gdzie odsetek dużych emisji relatywnie bezpiecznych emitentów, kierowanych do inwestorów detalicznych i tak jest niewielki i na którym istnieje wyraźny rozdział między emisjami kierowanymi wyłącznie do inwestorów instytucjonalnych, oraz tymi, w których mogą brać udział inwestorzy detaliczni. Warto przy tym pamiętać, że inwestorzy detaliczni rzadko wykazują zainteresowanie papierami, które trafiają obecnie do instytucji, jako że są to często obligacje o niewielkiej rentowności. W efekcie główną korzyścią ze zmian dla drobnych inwestorów, będzie nieco dziś enigmatyczne „ożywienie rynku obligacji korporacyjnych jako takiego”. Za rok o tej porze być może pojawią się konkretne liczby na udowodnienie tej tezy, a korzyści będą bardziej namacalne w postaci np. większej liczby emitentów i większego zróżnicowania rynku.

Z drugiej strony inwestorzy detaliczni również zyskają nowe powody, by zainteresować się bliżej obligacjami firm. Stałym czynnikiem są niskooprocentowane lokaty bankowe, dla których część ich posiadaczy szuka nieustannie nowych możliwości inwestycyjnych. Jeśli komuś chodziło po głowie wejście na rynek akcji, to rząd swoim śmiałym manewrem zapewne wielu osobom wybił z głowy myśli o zakupie jednostek funduszy inwestycyjnych, które z akcjami mają cokolwiek wspólnego. Po drugie dokonując jednostronnego umorzenia obligacji, rząd postawił też znak zapytania przed sensem inwestowania w obligacje skarbowe przez detalicznych inwestorów. Nigdy nie wiadomo, kiedy zostaną oskarżeni o bezsensowne zadłużanie państwa, jak zrobiono to z OFE. Pomijając jednak tak drastyczny scenariusz, warto przy okazji uświadomić sobie, że po pierwsze w razie kłopotów rząd prędzej umorzy obligacje znajdujące się w rękach krajowych niż zagranicznych inwestorów, po drugie, że w istocie źródłem spłat obligacji skarbowych są pobierane podatki lub wpływy z kolejnych emisji – w efekcie, albo obywatel sam płaci sobie odsetki (w formie coraz wyższych podatków), albo finansuje piramidę finansową pod egidą Ministerstwa Finansów. W szczególności zaś inwestycje w obligacje skarbowe pozbawione są sensu w przypadku III filaru emerytalnego, ponieważ ryzyko emerytalne związane z kondycją finansową skarbu państwa wydaje się być i tak aż zbyt wysokie, zatem trzeba szukać innych możliwości. Naturalnym, choć niekoniecznie ostatnim wyborem, stają się więc obligacje korporacyjne.

>> Czytaj również: Catalyst: zyski nie tylko z odsetek