Kierowana przez nią chadecja okazała się nawet nieco mocniejsza, niż przewidywały ostatnie sondaże, najpoważniejszy zaś, socjaldemokratyczny rywal – odrobinę słabszy. I choć liberałowie, mniejszy koalicjant CDU, prawdopodobnie znaleźli się poza parlamentem, pani kanclerz wciąż ma szansę nawet na samodzielne rządy. W ostateczności zdecyduje się na wielką koalicję z SPD.

Co ten wynik oznacza dla Polski? W kwestii konkretów wszystko jest już od dawna ustalone. Pozostaje kwestia klimatu wzajemnych relacji, uśmiechu lub jego braku podczas wizyt bilateralnych. Po nowym rządzie nie powinniśmy oczekiwać ani przesadnej propolskości, ani nieuzasadnionej niczym antypolskości.

Za to w sprawach europejskich wszystko pozostaje rozkopane. Jeden wielki plac budowy. Firmowana przez ostatnie kilka lat polityka wypalania kryzysu oszczędnościami musi zostać zrewidowana. To było jasne jeszcze przed wyborami, także dla pani kanclerz. W którym kierunku pójdzie więc Merkel? Tego do końca nie wiemy. W ciągu ostatnich kilku miesięcy szefowa niemieckiego rządu robiła wszystko, by nie zdradzić swoich planów na dalszą walkę z kryzysem. Teraz, po trzecim z rzędu sukcesie wyborczym, będzie musiała wyłożyć karty na stół. Ma na to co najmniej kolejne cztery lata