Wniosek, że resort finansów będzie gorzej ściągać należności budżetowe, można wyciągnąć po analizie zadaniowej wersji projektu budżetu na przyszły rok. Wynika z niego, że w 2012 r. służby ministerstwa pozyskały dla państwowej kasy 95,65 proc. należności budżetowych. W tym roku miało być 94,7 proc., ale jest już niemal pewne, że zadanie nie zostanie wykonane. To dlatego, że wpływy z podatków będą niższe, niż planował resort, pisząc I ustawę budżetową na ten rok. Obecna wersja celu na 2013 r. – zapisana w budżecie zadaniowym na rok przyszły – to ściągnięcie 92,4 proc. należności.
Ale na tym nie koniec: resort obniżył sobie poprzeczkę również na kolejne lata. Jeszcze rok temu miernik na lata 2014–2015 wynosił 94,7 proc. należności. Przy projektowaniu budżetu na rok przyszły założono jednak, że celem będzie 92,5 proc. dla przyszłego roku, 92,6 proc. dla roku 2015 i 92,7 proc. w roku 2016.
To mogłoby oznaczać, że MF świadomie godzi się na gorszą skuteczność urzędów skarbowych i celnych. Ale w zadaniowej wersji budżetu stwierdza coś przeciwnego: wpływy z należności podatkowych mają sukcesywnie rosnąć, a wzrost zaległych podatków ma zostać zahamowany. Co więcej, resort lekko przykręca śrubę kontrolerom skarbowym i celnym, zakładając, że od przyszłego roku będą oni zwiększać wartość ustaleń w wyniku kontroli. W tym roku mają znaleźć 2,25 mld zł, w przyszłym 2,3 mld zł, a w 2016 – już 2,4 mld zł.
Reklama
Ten rozdźwięk między zakładaną rosnącą skutecznością służb kontrolnych a mniej ambitnym planem pozyskiwania wpływów może być skutkiem tegorocznych kłopotów z budżetem. To właśnie niezrealizowanie zbyt optymistycznej prognozy dochodów spowodowało, że nie udało się osiągnąć wcześniej zakładanego miernika. Zdaniem analityków MF jest więc bardziej ostrożne w formułowaniu planu na następne lata. Tym bardziej że problemy z niektórymi podatkami są większe, niż wynikałoby to z sytuacji gospodarczej. Adam Antoniak, ekonomista Pekao, jako przykład podaje kształtowanie się wpływów z VAT.
– Kluczowe dla wpływów z tego podatku są import i popyt krajowy. A spadek wpływów z VAT jest dużo większy, niż wynikałoby to z kształtowania się tych dwóch kategorii. Obniżenie miernika może być skutkiem tych doświadczeń. Po co ustalać cel, którego nie da się zrealizować – mówi Antoniak.
Nieco inne zdanie ma na ten temat Mirosław Gronicki, były minister finansów. Jak twierdzi, obniżenie mierników to rzeczywiście efekt ostrożnego planowania – tyle że zbyt ostrożnego.
– Zapisy w budżecie zadaniowym to taki rodzaj gry Ministerstwa Finansów. Niższy miernik dla zadania pozyskiwania dochodów może wynikać z konserwatywnego planowania wpływów do budżetu, dochody podatkowe na 2014 r. są zaprojektowane dość zachowawczo. Gdyby poziom wykonania był taki jak w tym roku, mielibyśmy rezerwę w dochodach – mówi Gronicki.
Były szef resortu finansów dodaje, że dziś ministerstwo może stosunkowo łatwo żonglować miernikami – bo nikt go nie rozlicza z wykonywania zadań. Podobnie zresztą jak innych resortów.
– Trzeba pamiętać o tym, że budżet w tym układzie nie jest dokumentem, który kogokolwiek do czegoś by zobowiązywał. Obniżono mierniki dla pozyskiwania dochodów – ale czy ktoś się tym wcześniej przejął? Samo ministerstwo pewnie nie przywiązuje do tego większej wagi – uważa Gronicki.
Zadaniowa wersja budżetu określa, ile mają kosztować poszczególne cele, które stawiane są przed ministrami, i podaje mierniki, dzięki którym można ocenić realizację zadania. Z założenia ma to pomagać w pokazaniu, czy pieniądze podatników są wydawane efektywnie, czy nie. Jak dotąd budżet zadaniowy jest tylko załącznikiem do „normalnej” ustawy budżetowej. Ściąganie należności budżetowych to jedno z głównych zadań, jakie stawia się przed ministrem finansów. W przyszłym roku ma ono kosztować 3,9 mld zł.