Yingluck Shinawatra podjęła decyzję po kilkutygodniowych protestach w stolicy kraju oraz po wczorajszym oddaniu mandatów przez wszystkich posłów opozycji.

Premier Tajlandii stoi na czele gabinetu od roku 2011. Protestujący twierdzą jednak, że rządem faktycznie kieruje jej brat, Thaksin Shinawatra. Zapowiadają też kontynuowanie manifestacji, domagając się dymisji całego rządu. Manifestanci od rana gromadzą się wokół budynku parlamentu.

Tymczasem Yingluck Shinawatra oświadczyła w wystąpieniu telewizyjnym, że potrzebne są nowe wybory. Jak powiedziała, "rząd nie chce, by ginęli ludzie". - W tej sytuacji, gdy wiele osób sprzeciwia się rządowi w tym składzie, najlepszym wyjściem będzie oddanie władzy obywatelom Tajlandii i zorganizowanie nowego głosowania. Niech zdecyduje lud - mówiła premier.

Opozycja jednak zapowiada dalsze manifestacje. Jeden z jej przywódców, Suthep Thaugsuban, uważa, że rozwiązanie parlamentu nie zmieni sytuacji politycznej w Tajlandii. Podkreślił, że celem protestów jest całkowite odsunięcie od władzy "reżimu Thaksina", czyli ludzi związanych z obecną premier.

Reklama

Wybory parlamentarne w Tajlandii najprawdopodobniej odbędą się 2 lutego przyszłego roku. Takie informacje pochodzą z kręgów rządowych.

>>> Tajlandia jest światowym liderem rynku turystyki medycznej. Oto zestawienie ośmiu krajów, które świadczą najwięcej takich usług