Europejskie rządy bardzo powoli odzyskują pieniądze włożone na początku kryzysu w ratowanie sektora bankowego.
Proces pozbywania się przez skarby państwa akcji przejętych w zamian za pomoc finansową okazał się dłuższy i trudniejszy, niż przypuszczano.
W zeszłym tygodniu Bank of Ireland – największy bank w Irlandii i jedyny, który po wybuchu kryzysu i załamaniu się rynku nieruchomości uniknął całkowitej nacjonalizacji – zaczął spłacać długi wobec skarbu państwa. Poszło na ten cel 580 mln euro pozyskane z nowej emisji akcji, dzięki czemu udział skarbu państwa spadł z 15 do 14 proc. Na dodatek według irlandzkiego ministra finansów Michaela Noonana budżet państwa na całej operacji zarobi, bo akcje są dziś więcej warte niż w momencie udzielania pomocy.
>>> Czytaj więcej o tym, jak największy irlandzki bank spłaca swoje długi wobec skarbu państwa
W połowie września brytyjski rząd sprzedał za 3,2 mld funtów 6 proc. posiadanych udziałów Lloyds Banking Group, zmniejszając tym samym swój stan posiadania z niespełna 39 do 32,7 proc. (w utworzonej z połączenia Lloyds TSB i HBOS grupie brytyjski rząd miał początkowo 43,4 proc. udziałów). Na przeprowadzonej we wrześniu transakcji skarb państwa zarobił na czysto 61 mln funtów, a ten zysk zapewne jeszcze wzrośnie, bo rząd Davida Camerona planuje całkowicie się wycofać z Lloydsa do połowy 2015 r.
Problem w tym, że takie przypadki są raczej wyjątkami. Przykładów, w których upaństwowione podczas kryzysu banki wciąż nie mogą wyjść na prostą, jest więcej. Royal Bank of Scotland w ramach bailoutu otrzymał od brytyjskiego rządu 45 mld funtów. Od 2008 r. udziały skarbu państwa nie zmniejszyły w nim ani trochę i wynoszą 81 proc. I na razie się nie zanosi na zmianę tej sytuacji, bo akcje RBS są dziś warte o ponad jedną czwartą mniej niż w momencie przejmowania ich przez rząd, co oznacza potencjalną stratę dla podatnika w wysokości 13 mld funtów. Brytyjski rząd całkowicie pozbył się z kolei udziałów w zdrowej części Northern Rock, który w zeszłym roku został sprzedany Virgin Money UK, ale stracił na tym 663 mln funtów. Straty ze złej części banku będzie odzyskiwał jeszcze co najmniej 10 lat. Irlandzki rząd nadal pozostaje całkowitym właścicielem Allied Irish Banks, który od czasu bailoutu przed prawie pięcioma laty rok w rok przynosi straty. Ponieważ jednak i AIB, i Bank of Ireland w przyszłym roku mają przynieść pierwsze zyski, jest szansa, że te pieniądze zostaną odzyskane. W przeciwieństwie do włożonych w Anglo Irish Bank, który najpierw został połączony z inną ratowaną instytucją finansową Irish Nationwide Building Society, a powstały w efekcie fuzji twór został na początku tego roku ostatecznie zlikwidowany.
>>> Pierwszym z filarów unii bankowej, która ma zapewnić większą stabilność systemu finansowego, będzie wspólny unijny nadzór nad europejskimi pożyczkodawcami. Zobacz, kto stanął na czele nowego organu
Na Islandii, która jako pierwsza w Europie padła ofiarą obecnego kryzysu, na miejsce trzech upadłych wówczas banków powstały trzy nowe. Landsbankinn jest w ponad 81 proc. własnością państwa, pozostałe udziały należą do wierzycieli dawnego Landsbanki, ale za ich spłacenie też odpowiada rząd. W przypadku dwóch pozostałych banków – Islandsbanki (dawny Glitnir) i Arion Bank (były Kaupthing) – proporcje są odwrotne. Państwo ma odpowiednio 5 i 13 proc., reszta należy do wierzycieli ich poprzedników.
Hiszpański rząd nadal posiada 45 proc. akcji Bankii, instytucji powstałej z połączenia kilku kas regionalnych, która stała się czwartym co do wielkości bankiem w kraju. I nic nie wskazuje na to, by mógł się szybko pozbyć tych udziałów. Pomimo bailoutu i restrukturyzacji Bankia wciąż przynosi straty – w zeszłym roku przekroczyły one 19 mld euro, co było najgorszym wynikiem jakiejkolwiek hiszpańskiej firmy w historii.
Nawet w krajach, których sytuacja finansowa jest obecnie dobra lub stabilna, reprywatyzowanie uratowanych w czasie kryzysu banków idzie wolniej, niż zakładano. ABN Amro, trzeci co do wielkości bank Holandii, jest w stu procentach własnością państwa. ING wciąż jest dłużne holenderskiemu rządowi ponad jedną trzecią z 10 mld euro otrzymanych w ramach bailoutu w 2009 r. Commerzbank, drugi co do wielkości bank Niemiec, po wybuchu kryzysu został zasilony przez rząd kwotą 18,2 mld euro. Dopiero w tym roku udział skarbu państwa zmniejszył się z 25 do 17 proc. Według analityków przy obecnym kursie akcji straty niemieckiego rządu wynoszą ok. 80 proc. Ich odzyskanie też może potrwać lata.
>>> Czytaj też: Stany Zjednoczone zaostrzyły “regułę Volckera”, by ograniczyć spekulację