GGE liczy, że uda jej się znaleźć w czołówce naszego rynku w ciągu dwóch, trzech lat. – Wierzymy, że Polska zmierza w tym samym kierunku, w jakim kilka lat temu poszła Słowacja, i że w najbliższych latach dojdzie tu do liberalizacji rynku gazu, w której wyniku jednego wielkiego dostawcę zastąpi kilku mniejszych – wyjaśnia szef słowackiej spółki.
GGE, firma, której obroty w 2012 r. wynosiły prawie 110 mln euro (były prawie dwa razy większe niż rok wcześniej), jest trzecim graczem na słowackim i drugim na serbskim rynku gazu. Ponadto prowadzi tego typu działalność w Czechach, na Węgrzech oraz Ukrainie. W Polsce dopiero zaczyna. W listopadzie GGE kupiła spółkę eNet Energy Polska (nazwa ma być zmieniona na Elgas), dzięki czemu stała się posiadaczem koncesji na obrót gazem i energią elektryczną w Polsce.
– Jesteśmy otwarci na kolejne akwizycje w Polsce, choć na razie nie prowadzimy na ten temat żadnych rozmów. Negocjujemy zaś kilka umów o współpracy – mówi Toth. Bliżej przejęć GGE jest na innych rynkach. – Prowadzimy kilka projektów akwizycyjnych na Słowacji, w Czechach i w Serbii. Ich wartość waha się od 10 do 30 mln euro – deklaruje szef GGE. Na te przedsięwzięcia słowacka spółka chce pozyskać pieniądze z warszawskiej giełdy.
– Przygotowujemy się do debiutu na warszawskiej giełdzie na początku 2014 roku – mówi Toth. Spółka chciałaby pozyskać z rynku 30–50 mln euro (125–208 mln zł). Wprowadzającymi miałyby być domy maklerskie Raiffeisen i BZ WBK.
GGE złożyła prospekt emisyjny w Narodowym Banku Słowacji, ale ponieważ zamierza wejść na warszawską giełdę, dokument po zatwierdzeniu trafi do naszej Komisji Nadzoru Finansowego. GPW będzie dla słowackiej firmy jedynym rynkiem notowań. – Warszawska giełda jest liderem w Europie Środkowo-Wschodniej i przeprowadzenie tu oferty daje nam większe szanse na rozwój niż oferta i debiut na giełdzie w Bratysławie. Dlatego nie planujemy dual-listingu – mówi prezes GGE.