Zmianę tą spowoduje wiele czynników, jeden z nich to utrzymujący się wzrost w produkcji krajów spoza OPEC, m.in. USA, Kanady, Brazylii i Kazachstanu. Dla krajów OPEC sytuacja ta także może być wyzwaniem, gdyż ostatecznie będą one musiały zmniejszyć produkcję, by utrzymać stabilność cen i nie dopuścić, by cena baryłki ropy spadła poniżej 100 dolarów. Oczekiwany powrót na rynek ropy z Libii, połączony z potencjalnym powrotem ropy z Iranu po zdjęciu sankcji dla tego kraju, może sprawić, że na rynek globalny będzie wpływać 2 miliony dodatkowych baryłek dziennie. Co więcej, oczekiwany wzrost produkcji krajów spoza OPEC o ponad milion baryłek ropy dziennie oznacza, że istnieją przesłanki, iż ceny zejdą poniżej oczekiwanych, o ile ten wzrost podaży nie zostanie zbalansowany ograniczeniami produkcji w innych krajach.

Dla krajów OPEC, produkujących około 40 proc. całej globalnej konsumpcji ropy, rok 2014 może być pełen wyzwań. Będą one musiały zmierzyć się z perspektywą globalnej podaży, po raz pierwszy od wielu lat przekraczającej popyt, w czym niepoślednią rolę odgrywa radykalny wzrost w produkcji ropy w krajach spoza OPEC. Będzie to wywierać rosnącą presję na kraje OPEC, a także na ich możność kontrolowania cen w nadchodzących latach. Co więcej, rząd Iranu jasno stwierdził, że jeśli sankcje na ropę przez nich eksportowaną zostaną zniesione, będą docelowo produkować 4 miliony baryłek dziennie. Irak również wyraził ten sam zamiar, i jeśli obu krajom się powiedzie, inni członkowie będą musieli zredukować produkcję o blisko 2 miliony baryłek dziennie, w celu utrzymania stabilnych cen. To, czy oba kraje zdołają sprostać tym założeniom dopiero się okaże, lecz uwidacznia się ciągła walka o prymat w obrębie krajów OPEC. Uwagę skupia na sobie Arabia Saudyjska i kwestia jej zdolności do sterowania kartelem bez ponoszenia ryzyka zdestabilizowania cen w tym burzliwym czasie. Zadanie to pociąga za sobą dalsze komplikacje, gdyż oczekuje się, że zapotrzebowanie na ropę kartelu spadnie razem ze wzrostem produkcji w innych krajach.

Spodziewamy się, że średnia cena za baryłkę ropy brent w 2014 spadnie do 105 dolarów. Choć dużo zostało powiedziane o zwiększonej podaży, kilka wydarzeń z ostatnich lat pokazuje, że ryzyko cenowe odchyla się ku wzrostowi, czego przyczyną są wydarzenia geopolityczne oraz zakłócenia podaży. Na tej podstawie uważamy, że ryzyko spadku ceny baryłki poniżej 100 dolarów jest ograniczone, a jeśli tak się zdarzy, to w naszym odczuciu będzie to okazja do strategicznych inwestycji. Oczekuje się, że główne rynki ropy będą znajdywać się w stałych kanałach wahań, tak też spadek cen ropy brent, wynikający z podwyższenia podaży, może przynieść profity tym, którzy zdecydują się na nią zamiast na ropę WTI. Oczekuje się, że następnie nadwyżka względem WTI będzie się kurczyć, w miarę jak usprawniona infrastruktura ropociągów w USA pozwoli udostępnić więcej ropy rafineriom położonym na wybrzeżach, skąd łatwiej jest ją eksportować.