Materiał ten sugeruje, że Polska znajduje się w grupie ośmiu krajów najmocniej narażonych na skutki odchodzenia przez amerykański bank centralny (Fed) od ultrałagodnej polityki pieniężnej poprzez stopniowe wygaszanie programu zakupu aktywów QE3.
Miarą, która służy autorom koncepcji wrażliwej ósemki do wytypowania jej składu, jest relacja rezerw walutowych do potrzeb w zakresie zewnętrznego finansowania danej gospodarki. Ta ostatnia kategoria to suma krótkoterminowego długu zagranicznego oraz deficytu na rachunku obrotów bieżących.
Po wykorzystaniu danych za okres do II kw. 2013 r. okazało się, że w przypadku Polski relacja rezerw walutowych do krótkoterminowych potrzeb zewnętrznego finansowania gospodarki wynosi nieco ponad 2 (czyli po odcięciu dopływu zewnętrznego kapitału nasz kraj może przez tylko nieco ponad 2 lata finansować swoje zewnętrzne zobowiązania). To co prawda najwięcej spośród całej wytypowanej ósemki, ale jednak znaleźliśmy się w tym „elitarnym” klubie. Czy słusznie?
Sposób, w jaki Polskę zaklasyfikowano do grona ośmiu słabeuszy w uniwersum rynków wschodzących, jest doskonałym przykładem, jak zbyt pobieżne analizy i niewystarczająco świadome korzystanie z danych statystycznych może prowadzić do błędnych wniosków. Przedstawiona w FT analiza nie wydaje się dobrze odzwierciedlać rzeczywistej zdolności Polski do pokrywania potrzeb w zakresie zewnętrznego finansowania.
Reklama
Po pierwsze, nie powiększono stanu polskich rezerw walutowych o wartość linii kredytowej (FCL) z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Uwzględnienie tego nadzwyczajnego narzędzia finansowania, dostępnego tylko dla gospodarek wschodzących o długiej historii dobrej polityki makroekonomicznej i solidnych fundamentach gospodarczych, powiększyłoby polskie rezerwy walutowe o prawie jedną trzecią.
Po drugie, uwzględnienie rocznego okresu do II kw. 2013 r. nie uwzględnia znacznej poprawy sytuacji w rozliczeniach ze światem zewnętrznym, polegającej na istotnej redukcji deficytu na rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego. Uwzględnienie najbardziej aktualnych danych do listopada 2013 r., gdy skumulowany za okres 12 miesięcy deficyt rachunku obrotów bieżących w relacji do PKB osiągnął rekordowo niski poziom, wydatnie zmniejszyłoby miarę potrzeb zewnętrznego finansowania polskiej gospodarki.
Po trzecie, przeprowadzona analiza nie pozwala na uwzględnienie struktury krótkoterminowego długu zagranicznego, gdzie dużą część w przypadku Polski stanowią kredyty handlowe, które z niemal stuprocentowym prawdopodobieństwem będą odnowione i nie będzie potrzeby spłacania ich z rezerw walutowych.
Poza tym trzeba pamiętać o wielu innych czynnikach, które decydują o nastawieniu globalnych inwestorów do danego kraju. Chodzi głównie o wzrost gospodarczy, wiarygodność polityki pieniężnej i fiskalnej oraz poziom ryzyka politycznego. W każdym z tych elementów Polska wyróżnia się pozytywnie na tle szerokiego spektrum gospodarek wschodzących.
Wydaje się, że większość uczestników globalnego rynku nie podziela niekorzystnych wniosków z niektórych pobieżnych analiz. Dlatego możemy raczej spać spokojnie. Polska gospodarka jest jedną z najmniej narażonych na negatywną presję wobec gospodarek wschodzących, związaną ze zmianami w polityce Fed. Potwierdza to zachowanie złotego w ostatniej fali wyprzedaży walut i aktywów rynków wschodzących, gdy nasza waluta była jedną z kilku najlepiej radzących sobie spośród całego zestawu rynków wschodzących.