W Brukseli zakończył się szczyt Unia Europejska - Rosja. Postanowiono podczas niego między innymi, że odbędą się konsultacje UE z Rosją na temat umów stowarzyszeniowych dla wschodnich sąsiadów.

Szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy poinformował, że konsultacje mają wyjaśnić różne interpretacje i nieporozumienia w tej sprawie. Chodzi o zastrzeżenia Rosji dotyczące umowy stowarzyszeniowej, którą Ukraina miała podpisać z Unią w listopadzie. Moskwa uważa, że podpisanie dokumentu przez władze w Kijowie odbyłoby się ze szkodą dla wzajemnych relacji gospodarczych. Pod wpływem presji Rosji, Ukraina odmówiła złożenia podpisu pod dokumentem, co wywołało protesty na ulicach Kijowa, która trwają do tej pory.

Prezydent Władimir Putin zapowiedział, że Rosja nie wycofa pożyczki dla Ukrainy, jeśli opozycja przejmie tam władzę. „Nie zmieniamy warunków pożyczki, ani porozumień gazowych. Te decyzje nie były wsparciem dla rządu, ale narodu na Ukrainie. Chcieliśmy zmniejszyć obciążenie dla obywateli” - podkreślił rosyjski prezydent. Władimir Putin dodał jednak, że pożyczki negocjował z rządem Mykoły Azarowa, który dziś podał się do dymisji. „Nikt nie wie, jak będzie wyglądał nowy rząd i jaka będzie jego strategia gospodarcza” - podkreślił.

W związku ze zmianami politycznymi na Ukrainie pojawiły się obawy, że Rosja wycofa 15 miliardów dolarów, które przekazała władzom w Kijowie, gdy te odmówiły podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią. Moskwa zaoferowała też wtedy Ukrainie niższe ceny gazu. W Brukseli dominuje pogląd, że Rosja jest współodpowiedzialna za wybuch i eskalację konfliktu na Ukrainie. Protesty rozpoczęły się, gdy władze w Kijowie, pod wpływem nacisków Moskwy, zrezygnowały w listopadzie z podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Rosja odpiera zarzuty. "Z tego co wiem, to przecież nie rosyjski minister spraw zagranicznych zachęcał ukraińską opozycję do demonstracji. Robili to koledzy z Unii Europejskiej” - mówił niedawno rosyjski ambasador przy Unii Władimir Czyżow.


Lista wzajemnych pretensji jest dłuższa. Bruksela zarzuca Moskwie także łamanie zasad Światowej Organizacji Handlu i nazywa ją liderem protekcjonizmu gospodarczego. Ponadto Unia Europejska wzięła na celownik Gazprom i prowadzi przeciwko niemu postępowanie antymonopolowe. Z kolei Moskwa nazywa unijne przepisy energetyczne szkodliwymi. Krytykuje też Wspólnotę, że nie zniosła jeszcze wiz dla Rosjan.

Reklama

W Brukseli można usłyszeć, że trudno oczekiwać, by krytyczne uwagi europejskich liderów zmieniły sposób prowadzenia przez Rosję polityki zagranicznej. Nie należy się też spodziewać stanowczych kroków i na przykład zamrożenia przez Unię relacji z Rosją. Na razie kontakty są ograniczone i najgorsze w ostatnich latach. A gorące tematy z przeszłości jak energia, handel czy wizy teraz mogą zejść na plan dalszy.

>>> Polecamy: Ukraina potrzebuje planu Marshalla. Żaden rząd nie poradzi sobie sam