95,5 proc. uczestników referendum na Krymie chce połączenia z Rosją. Poinformowały o tym krymskie władze po przeliczeniu prawie połowy głosów. Frekwencja wyniosła niecałe 83 proc. Rząd Ukrainy i kraje zachodnie uznały referendum za bezprawne.

Głosowanie przebiegło spokojnie. Krymscy Tatarzy zapowiedzieli wcześniej, że zbojkotują referendum. Na plac przed pomnikiem Lenina w Symferopolu przyszło kilkanaście tysięcy ludzi. Wielu trzymało flagi rosyjskie i słysząc informacje o wynikach referendum, ściskało się i tańczyło w rytm muzyki. Wznoszono okrzyki: "Rosja!". Na ulicach Symferopola można spotkać sporo osób z flagami i butelkami alkoholu. Co rusz słychać trąbiące samochody, przybrane w rosyjskie flagi.

Separatystyczne władze Krymu mają już jutro zawieźć do Moskwy wniosek o przyłączenie półwyspu do Rosji. Poinformował o tym w pierwszym programie telewizji rosyjskiej samozwańczy premier Krymu, Siergiej Aksjonow. Wyjaśnił, że o godzinie 7:00 według czasu obowiązującego w Polsce na nadzwyczajnej sesji zbierze się Rada Najwyższa Republiki Krymu.

W trakcie posiedzenia zostaną zatwierdzone wyniki referendum, a następnie delegacja separatystycznych władz uda się do Moskwy. Jak dodał Aksjonow, chodzi o wszczęcie procedury ostatecznego włączenia Krymu do Federacji Rosyjskiej. W odpowiedzi szef Dumy Państwowej Siergiej Naryszkin oświadczył, że rosyjscy parlamentarzyści są gotowi na wszczęcie takowej procedury. Nie chciał jednak powiedzieć, jak długo ona może potrwać.

Reklama

Od kwietnia mieszkańcy Krymu będą się rozliczać w rublach. W przyszłym tygodniu mają przyjąć oficjalną walutę jako drugą oficjalną, po hrywnie - zapowiedział Siergiej Aksjonow.

Wcześniej wicepremier Rustam Temirgalijew mówił, że hrywna pozostanie drugą walutą tylko przez najbliższy rok.

>>> Europa i USA stworzą gospodarczą potęgę? Zobacz, jakie skutki może przynieść kryzys na Ukrainie

Zachód odrzuca referendum

Kreml poinformował, że doszło do rozmowy telefonicznej prezydentów Stanów Zjednoczonych i Rosji. Władimir Putin miał powiedzieć Barackowi Obamie, że referendum na Krymie było zgodne z prawem międzynarodowym. Obaj przywódcy mieli się też zgodzić, że trzeba wspólnie szukać dróg wyjścia z ukraińskiego kryzysu.

Wcześniej Biały Dom ostrzegł Moskwę, że zapłaci wysoką cenę za interwencję wojskową na Krymie i destabilizację regionu.

W imieniu administracji Baracka Obamy głos zabrał rzecznik amerykańskiego prezydenta, Jay Carney. Chwilę po zakończeniu głosowania na Krymie powtórzył, że referendum jest nie ma mocy prawnej - odbyło się przy złamaniu prawa międzynarodowego, w atmosferze przemocy i strachu przed rosyjską interwencją. Carney dodał, że Rosja zapłaci wysoką cenę za politykę wobec Krymu. Chodzi nie tylko o ewentualne sankcje gospodarcze, ale również skutki polityki destabilizacji w regionie. Czasy, gdy społeczność międzynarodowa spokojnie patrzyła, jak jeden kraj zagrania terytorium innego, dawno temu minęły - podkreślił rzecznik Białego Domu.

Amerykański sekretarz stanu John Kerry uważa, że Moskwa powinna rozwiązać problem Krymu politycznie, w rozmowach z Ukrainą. W zamian za wycofanie rosyjskich wojsk do baz, Kijów mógłby się na przykład zgodzić na zmiany w konstytucji uwzględniające prawa mniejszości na swoim terytorium - mówił Kerry.
Tymczasem doradca prezydenta Obamy, Dan Pfeiffer, zapowiedział, że już w najbliższych dniach Amerykanie mogą nałożyć sankcje na Rosję. Jego zdaniem, Moskwa może ich uniknąć, ale musi dokonać wyboru - albo "podejmie właściwe kroki", albo zaryzykuje międzynarodową izolację i pogorszenie wizerunku.

Referendum na Krymie jest nielegalne, a jego wyniki nie będą uznane. Tak we wspólnym oświadczeniu napisali przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy i Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barroso. Ich zdaniem, zakończenie ukraińsko-rosyjskiego konfliktu możliwe jest tylko drogą dyplomatyczną.

Unijni politycy podkreślili, że referendum w sprawie przyszłości Krymu jest "sprzeczne z ukraińską konstytucją i międzynarodowym prawem". Dodali, że przezwyciężenie kryzysu na półwyspie musi nastąpić na podstawie "poszanowania integralności terytorialnej, suwerenności i niepodległości" Ukrainy. Herman Van Rompuy i Jose Manuel Barroso przypomnieli także, że Unia ostro potępia działania Rosji na Krymie. Wspólnota wzywa Moskwę do zmniejszenia liczby sił zbrojnych i wycofania ich do baz. Referendum uznał też za bezprawne przewodniczący Parlamentu Euroopejskiego, Martin Schulz.

Jutro sytuacji na Ukrainie ponownie przyjrzą się unijni ministrowie spraw zagranicznych. Mają oni zdecydować o dalszych krokach wobec Rosji - czyli drugim etapie sankcji zapowiedzianych przez Unię w zeszłym tygodniu. W projekcie wniosków na spotkanie napisano, że osoby odpowiedzialne za naruszenie integralności terytorialnej Ukrainy, jej suwerenności i niepodległości będą miały zakaz wjazdu na teren Unii, a ich aktywa finansowe w europejskich bankach zostaną zamrożone. Nie wiadomo jednak, kto dokładnie miałby znaleźć się na czarnej liście: czy tylko przedstawiciele władz na Krymie czy także rosyjscy politycy i urzędnicy, czego domagają się między innymi kraje bałtyckie, Polska, Szwecja, a także Wielka Brytania.

Szef brytyjskiej dyplomacji William Hague potępił fakt przeprowadzenia referendum. Jak stwierdził, złamało to konstytucję Ukrainy i choćby dlatego nie może zostać uznane za prawomocne. "Sposób przeprowadzenia referendum nie może też przekonać nikogo, iż było ono wiarygodne" - napisał w oświadczeniu brytyjski minister i określił plebiscyt krymski jako "parodię procesu demokratycznego". Brytyjski szef dyplomacji napisał: "Uważamy, że na jutrzejszym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Unii Europejskiej w Brukseli należy przyjąć posunięcia, będące dla Rosji mocnym sygnałem, że wyzwanie rzucone suwerenności Ukrainy i jej terytorialnej integralności pociągnie ekonomiczne i polityczne konsekwencje". William Hague ponowił też apel, aby Rosja nawiązała dialog z Ukrainą i społecznością międzynarodową.

Francja ostrzega Rosję przed eskalacją kryzysu na Krymie. Szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius powtórzył, że - według Paryża - referendum na Krymie nie ma żadnych podstaw prawnych i jest sprzeczne z konstytucją Ukrainy - państwa niepodległego i suwerennego. Co więcej, jego prawomocność podważa fakt, że odbyło się ono pod lufami okupacyjnych wojsk rosyjskich. Laurent Fabius dodał, że Rosja musi uznać niepodległość i terytorialną integralność Ukrainy. Stąd apel szefa francuskiej dyplomacji do władz na Kremlu, by natychmiast podjęły zdecydowane kroki, które uchronią ten Ukrainę przed niepotrzebnym i niebezpiecznym w skutkach pogłębianiem się konfliktu.

Innego zdania są natomiast władze w Moskwie. Krymskie referendum to wielkie święto dla Rosji. Tak oświadczyli zgodnie w pierwszym programie rosyjskiej telewizji liderzy wszystkich frakcji parlamentarnych Dumy Państwowej. Przypomnieli, że procedura włączenia półwyspu do Federacji może potrwać: zgodnie z konstytucją - od 3 dni do 3 miesięcy.

Szef Dumy Państwowej Siergiej Naryszkin uznał krymskie referendum za jedno z najważniejszych wydarzeń w 23-letniej historii Federacji Rosyjskiej. Jak zaznaczył, proces ewentualnego przyłączenia nowego podmiotu do Rosji jest bezprecedensowy. Unikając konkretnego wskazania terminu przeprowadzenia procedury przyłączenia, Naryszkin zapewnił mieszkańców Krymu, że deputowani również czekają na to z niecierpliwością.

Odważniejszy był lider Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski, który oświadczył, że procedura potrwa od 3 dni do 3 miesięcy. „Była arabska wiosna, jeszcze jakaś tam wiosna, a teraz jest rosyjska wiosna, bez walk, bez krzyków, bez krwi” - dodał Żyrinowski.

>>> Szwedzka prasa: Putin nie może się zachowywać jak Stalin. Trzeba mu to pokazać. Czytaj więcej