Decyzja jest powszechnie krytykowana jako spóźniona. Przedstawiciel resortu obrony przyznał, że na stronę rosyjską przeszła połowa stacjonujących na półwyspie żołnierzy.
– Niezależnie od wysokich strat (w sprzęcie – red.) wojska ukraińskie na Krymie wykonały swój obowiązek. Przede wszystkim dały siłom zbrojnym czas niezbędny do przygotowania obrony, podniesienia wojska w stan pełnej gotowości bojowej i rozpoczęcia częściowej mobilizacji – mówił Turczynow. Jak powiedział z kolei sekretarz RNBO Andrij Parubij, zmobilizowano już 10 tys. osób. Plany mówią o 44 tys. ludzi skierowanych docelowo do sił zbrojnych, nowo tworzonej gwardii narodowej, a także ochrony pogranicza.
To ostatnie wydaje się kluczowe. Także dlatego lokalne władze graniczącego z Krymem obwodu chersońskiego rozpatrują pomysł wykopania na liczącej 20 kilometrów długości granicy z okupowanym półwyspem rowu, wzdłuż którego miano by ustawić wieżyczki strażnicze. Wcześniej na granicy rosyjsko-ukraińskiej kopano transzeje przeciwczołgowe. Dla obrony przed inwazją, ale i dywersantami. Wczoraj w pobliżu Odessy zatrzymano kolejną, tym razem czteroosobową grupę dywersyjną, uzbrojoną w karabiny i pistolety. Nie zapobiegło to atakowi na odeski arsenał służby ds. sytuacji nadzwyczajnych w pododeskim Żerebkowie. Zamaskowanym napastnikom udało się rozbroić jednego ze strażników. Drugi zaczął strzelać w powietrze, czym spłoszył atakujących. Władze w Kijowie coraz częściej informują o podobnych incydentach.
Reklama
Rosjanie tymczasem nie ustają w presji na rząd Arsenija Jaceniuka. Wczoraj moskiewskie MSZ w wyjątkowo ostrym tonie potępiło Ukraińców za napad na rosyjskich turystów w obwodzie winnickim. Późnym popołudniem siły na Krymie zajęły kolejny ukraiński okręt – tym razem „Kostiantyn Olszanski”. Rosyjskie wojska są wciąż skoncentrowane na ukraińskiej granicy, przez co groźba lądowej inwazji nie zniknęła. – Na wschodnich granicach Ukrainy jest wystarczająco żołnierzy, by dojść aż do Naddniestrza – mówił wczoraj głównodowodzący sił NATO w Europie gen. Philip Breedlove. Gdyby tak się stało, Rosja odcięłaby Ukrainę od morza.
– Na razie można potwierdzić, że wciąż jest realizowany plan pod umowną nazwą rosyjskiej wiosny, trwają próby destabilizacji sytuacji w południowo-wschodnich obszarach Ukrainy – mówił Parubij. Moskwa może liczyć na nieformalne wsparcie Partii Regionów. Lider jej klubu parlamentarnego Ołeksandr Jefremow postulował wczoraj, by przychylić się do niektórych warunków stawianego przez Rosję ultimatum. – Na dziś najważniejsze jest m.in. nadanie językowi rosyjskiemu statusu języka urzędowego. Rosyjski pomoże nie dopuścić do wydarzeń, których świadkami byliśmy na Krymie – namawiał Jefremow. Z tym że to właśnie ten polityk stoi za ruchami separatystycznymi w rodzinnym obwodzie ługańskim. Aresztowany na początku marca lider prorosyjskich protestów Arsen Klinczajew był jego asystentem.
100 tys. rosyjskich żołnierzy jest skoncentrowanych niedaleko granic z Ukrainą
125 tys. żołnierzy liczą obecnie siły zbrojne Ukrainy
20 tys. osób zasili szeregi armii w wyniku częściowej mobilizacji . Drugie tyle trafi do gwardii narodowej
Bieżące informacje o wydarzeniach na Krymie znajdziesz na Dziennik.pl