Na razie Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju bada możliwości i konsultuje się z ekspertami oraz przedstawicielami branży drogowej. Jedno jest już przesądzone – uciążliwe place poboru opłat muszą zniknąć.

Dziś płatności elektroniczne są obowiązkowe tylko dla kierowców pojazdów powyżej 3,5 t. Pozostali użytkownicy dróg muszą stać w kolejkach na rogatkach i szukać drobnych w portfelu. To często powoduje korki i paraliżuje ruch na drogach.
Problem będzie narastał. Dziś opłaty pobierane są w sposób ręczny na 268 km autostrad nadzorowanych przez GDDKiA. Ale w 2018 r. może to być już ok. 1200 km, na których trzeba będzie wybudować 18 placów poboru opłat – nie dość, że generujących korki, to jeszcze drogich (szacuje się, że wybudowanie jednego pasa przejazdowego kosztuje 1–1,5 mln zł). Objęcie dróg płatnościami elektronicznymi jest znacznie szybsze niż w przypadku systemu manualnego, wymagającego odpowiedniej infrastruktury (opłaty ręczne funkcjonują na 268 km autostrad z 800 km oddanych do użytku). A to oznacza większe przychody państwa w krótszym czasie.

>>> Oto mapa dróg rezerwowych, które mogą powstać do 2020 roku

Z tych powodów rząd doszedł do wniosku, że pora na wycofanie się z rozwijania systemu w takiej formie. Jak wynika z informacji DGP, w ostatni piątek w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju z inicjatywy wiceministra Zbigniewa Rynasiewicza odbyło się robocze spotkanie, w którym udział wzięli m.in. przedstawiciele GDDKiA, Inspekcji Transportu Drogowego, Polskiej Akademii Nauk, Pałacu Prezydenckiego i operatora systemu e-myta – firmy Kapsch.

Reklama

Resort sprawy nie komentuje. – Spotkanie miało charakter wewnętrzny – mówi Piotr Popa, rzecznik MIR. Nasze ustalenia potwierdzają uczestnicy spotkania. – Omawiano alternatywne do obecnie funkcjonującego, a możliwe do wdrożenia systemy poboru opłat na autostradach – mówi Krzysztof Gorzkowski, przedstawiciel firmy Kapsch.

>>> Kiedy pojedziemy autostradą A1 z Łodzi do Trójmiasta? Zobacz mapę

Wszystko wskazuje na to, że rząd spróbuje jak najszybciej odejść od manualnego poboru. Konsultacje dotyczą więc raczej tego, jak elektroniczne opłaty miałyby wyglądać w praktyce. Jak mówi nam prof. Janusz Dyduch z PAN, również obecny na piątkowych konsultacjach, chodzi o to, by zapewnić kierowcom elastyczne formy płatności. Jedna z opcji do wyboru to masowa dystrybucja (np. na stacjach benzynowych, w sklepach) urządzeń pokładowych, podobnych do tych, z których dziś korzystają kierowcy ciężarówek.

Jak twierdzi jeden z naszych informatorów, cena takiego urządzenia nie przekroczyłaby 40 zł. Inną formą płatności mógłby być trip planning, czyli wcześniejsze planowanie podróży i dokonywanie opłat za pośrednictwem internetu lub aplikacji na smartfona.

Samo wprowadzenie powszechnych płatności elektronicznych może wywołać z początku spore zamieszanie. Dlatego rozważanych jest kilka alternatywnych metod płacenia – konieczność wyposażania się wyłącznie w urządzenia pokładowe mogłaby wywołać niezadowolenie kierowców.

Jak przekonują rozmówcy DGP, w dłuższej perspektywie użytkownicy dróg powinni na takim rozwiązaniu skorzystać. – Nie dość, że zniknęłyby szlabany i wąskie gardła na autostradach, to jeszcze przy pełnym elektronicznym systemie będzie możliwość różnicowania stawek np. w zależności od pory dnia i nocy czy poziomu emisji spalin – mówi nasz informator.

Zdecydowane działania rządu mogłyby przymusić koncesjonariuszy na fragmentach autostrad A1, A2 i A4 do wprowadzenia rozliczeń elektronicznych także u siebie. Do tej pory nie udało im się porozumieć w tej sprawie z rządem, bo głównym problemem była kwestia sfinansowania przedsięwzięcia. – Prywatni właściciele nie dopuszczą przecież do sytuacji, w której państwowe jest lepsze od prywatnego – uważa jeden z naszych rozmówców.

>>> Czytaj też: Samorządy nie chcą zajmować się drogami krajowymi: trwa spór z GDDKiA

Generalna Dyrekcja uzależnia dalsze działania od decyzji rządu. Rzecznik GDDKiA Jan Krynicki dodaje, że od ostatecznej koncepcji uzależnione są także wydatki na zapewnienie kompatybilności rozwiązań przyjętych zarówno przez państwo, jak i prywatne spółki autostradowe. Proponowane są bowiem różne modele współpracy na tym polu. To np. jeden bilet od pojazdów lekkich na odcinkach dróg zarządzanych przez GDDKiA, wspólny backoffice i rozliczenia na odcinkach dróg należących do GDDKiA i koncesjonariuszy, bezbramkowy elektroniczny pobór opłat w warunkach płynnego ruchu (Multi Lane Free Flow – red.) dla aut lekkich oraz inne możliwe warianty – mówi Jan Krynicki z GDDKiA.