Za chwilę minie 10 lat, jak Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niewątpliwie zyskali na tym... emeryci.
Przed 1 maja 2004 r. osoby, które legalnie pracowały i płaciły składki w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, ale nie na tyle długo, żeby uzyskać tam prawo do emerytury, dostawały co najwyżej figę z makiem. Pieniądze płacone do tamtejszych systemów zabezpieczenia społecznego po prostu przepadały. Ba, tracili podwójnie, bo po powrocie do kraju ZUS albo kazał im dłużej pracować, albo uzyskiwali niższe świadczenie. Wstąpienie do Wspólnoty tę sytuację zmieniło. I bardzo dobrze.
Zyskaliśmy nie tylko swobodę przemieszczania, ale również łatwiejszego podejmowania legalnej pracy i odkładania pieniędzy na starość. Ponad 2 mln Polaków pracujących za granicą przestały być ubogimi krewnymi. Są nawet w lepszej sytuacji od tych, którzy na taki krok się nie zdecydowali. Zarabiają więcej, żyje się im łatwiej, no i do tego na starość dostaną emerytury i z polskiego ZUS, i jego odpowiednika z innego kraju. Ale w tej beczce miodu jest również łyżka dziegciu. Przecież wyjechali, większość z nich nigdy już nie wróci do Polski. Co gorsza, zrywają kontakt z krajem i ściągają do Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Niemiec swoje rodziny. Czy właśnie o to chodziło? W ciągu dekady nasz kraj nie tylko się wyludnił, ale bezpowrotnie stracił ludzi, bez których szybszy wzrost gospodarczy może okazać się zdecydowanie trudniejszy do osiągnięcia.