Druga rocznica objęcia urzędu nie była dla Francois Hollande’a powodem do świętowania. Według najnowszego sondażu bije rekordy niepopularności. Jego działań nie aprobuje 78 proc. Francuzów, o 2 pkt proc. więcej niż w kwietniu – wynika z badania Ipsos dla tygodnika „Le Point”. Pozytywnie głowę państwa oceniło 19 proc. ankietowanych. Przewagę negatywnych ocen uzyskał on nawet wśród zwolenników własnej Partii Socjalistycznej (46 proc. aprobaty wobec 50 proc. jej braku).
To, że przywódcy państw dotkniętych kryzysem po dojściu do władzy tracą w sondażach, nie jest niczym nadzwyczajnym. W maju 2012 r., dwa lata po objęciu funkcji przez Davida Camerona, jego Partia Konserwatywna traciła w sondażach do laburzystów 10–12 pkt proc. W ciągu dwóch lat urzędowania Mariano Rajoya w Hiszpanii poparcie dla Partii Ludowej spadło z prawie 45 proc. do 31–33 proc. W Irlandii partia Fine Gael premiera Endy Kenny’ego zanotowała w ciągu dwóch lat spadek poparcia z ponad 36 do 24 proc. i została wyprzedzona przez opozycję.
Ale jedna rzecz ich odróżnia od Hollande’a – wszyscy przed wyborami zapowiadali, że aby wyprowadzić gospodarkę na prostą, trzeba będzie ostro zaciskać pasa, i później konsekwentnie realizowali ten plan. Efekt jest taki, że Wielka Brytania jest dziś jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w świecie zachodnim, Irlandia jest wskazywana jako modelowy przykład skuteczności programu pomocowego, a zmagająca się z bezrobociem Hiszpania dzięki zwiększonej konkurencyjności i eksportowi wyszła z recesji. Efekt? Wszyscy trzej premierzy mają wielkie szanse na reelekcję.
Francois Hollande wygrał wybory w 2012 r., obiecując zamiast oszczędności wspomaganie wzrostu gospodarczego i więcej wydatków socjalnych, a także więcej normalności w życiu politycznym po nadaktywnym i lubiącym brylować Nicolasie Sarkozym. Aby wspomóc budżet, podniesiono podatki dla najbogatszych, przez co ci zaczęli przenosić się za granicę. Gospodarka nie przyspieszyła ani trochę, a bezrobocie – będące priorytetem Hollande’a – nie spadło.
W I kwartale tego roku brytyjski produkt krajowy brutto zwiększył się o 0,9 proc., niemiecki o 0,8 proc., a hiszpański o 0,4 proc. Francja wzrostu nie odnotowała. Bezrobocie utrzymuje się na rekordowym poziomie ponad 3 mln.
Ponieważ prosocjalna polityka nie przynosiła efektów, kilka miesięcy temu Hollande zdecydował, że będzie probiznesowy. W noworocznym orędziu ogłosił „pakt na rzecz odpowiedzialności”, który przewiduje zaoszczędzenie w ciągu trzech lat 50 mld euro. Zapowiedź cięć, które są konieczne, bo Francja ma problem z nadmiernym deficytem budżetowym, spowodowała, że spora część wyborców się od niego odwróciła. Tymczasem pakt wciąż jest na etapie ogólnego planu i sam Hollande przyznał kilka dni temu, że jego realizacja idzie zbyt powoli. Biorąc pod uwagę, że ma on większe uprawnienia niż którykolwiek z europejskich przywódców i sporą większość w parlamencie, odpowiedzialność spada głównie na niego.
– Tylko spadek bezrobocia albo cud mogą go uratować, ale obawiam się, że może być już za późno – uważa Nonna Mayer, politolog z Uniwersytetu Science Po w Paryżu. Hollande też się tego obawia – w kwietniu oświadczył, że jeśli bezrobocie nie spadnie, za trzy lata nie będzie się ubiegał o reelekcję.