Jak podała agencja, do nalotów doszło w poniedziałek rano, ale straty i zniszczenia nie są znane. Władze Tigraju oskarżyły rząd o zbombardowanie tamy oraz cukrowni.

Mimo rosnącej presji ze strony rządów państw Afryki i Europy premier Etiopii Abiy Ahmed nie chce zgodzić się na międzynarodową mediację w wewnętrznym konflikcie.

"Mówimy +dajcie nam trochę czasu+, to nie zajmie wieczności. To będzie krótkotrwała operacja" - stwierdził w poniedziałek rzecznik rządowego zespołu ds. kryzysu w Tigraju Redwan Hussein. Jak dodał, premier Abiy nie prosił żadnego kraju o pomoc w rozwiązaniu konfliktu. O rozpoczęcie rozmów pokojowych zaapelował w poniedziałek prezydent Ugandy Yoweri Museveni podczas spotkania z szefem etiopskiego MSZ. Z podobnymi inicjatywami mieli wystąpić m.in. przedstawiciele Kenii, Nigerii i Norwegii.

Oświadczenie w sprawie wydał też Norweski Komitet Noblowski, który w 2019 r. przyznał premierowi Etiopii Pokojową Nagrodę Nobla za jego inicjatywy w sprawie zakończenia konfliktu granicznego z Erytreą.

"Komitet blisko śledzi wydarzenia w Etiopii i jest głęboko zaniepokojony" - napisał jego sekretarz Olav Njoelstad. Ponowił apel do obu stron o wstrzymanie eskalacji i pokojowe rozwiązanie konfliktu.

Według ONZ trwające od 4 listopada walki w regionie na północny Etiopii przy granicy z Erytreą zmusiły dotąd co najmniej 25 tys. osób do ucieczki do Sudanu. Dyplomaci obawiają się, że konflikt przerodzi się w wojnę między państwami. Rządzący zbuntowanym regionem Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia (TPLF) oskarżył Erytreę o zbrojną napaść, a w weekend przeprowadził ostrzał stolicy Erytrei Asmary.

Władze Tigraju oskarżają noblistę Abiya o "oczyszczanie" struktur siłowych i sił bezpieczeństwa z przedstawicieli tigrajskiej mniejszości, dotychczas silnie tam reprezentowanej. Do konfliktu doszło po tym, gdy według Abiya tigrajskie bojówki zaatakowały miejscową bazę wojskową. Ze względu na blokadę komunikacyjną i odcięcie Tigraju szczegółowe informacje nie są dostępne.(PAP)

osk/ kar/