Od tamtego czasu, mimo że konflikt wciąż daleki jest od zakończenia, rynki przestały interesować się tą kwestią i nie brały ryzyka dalszej poważnej eskalacji na poważnie. Dzisiaj jednak wraz z nadejściem informacji o nowych sankcjach ze strony USA i UE problem odżył.

Amerykanie metodycznie i konsekwentnie realizują swoją strategię stwarzania coraz większych problemów dla działalności rosyjskich spółek energetycznych, finansowych czy zbrojeniowych. Dzisiaj odcięte one zostały od możliwości finansowania swoich poczynań przy pomocy amerykańskich rynków.

Trudno szacować jak bardzo może się to odbić na ich operacjach, ale spadek indeksu moskiewskiego o 4 proc. sugeruje, iż kwestia nie jest bez znaczenia. Na wartości silnie tracił też rubel, co w prosty sposób oznaczało, że kapitał Rosję gremialnie opuszczał.

Polska dość powszechnie uważana jest za kraj, który na konflikcie rosyjsko-ukraińskim traci bardzo dużo, stąd wcześniejsze słabe zachowanie rynku w marcu. Istotna była więc skala dzisiejszej reakcji na przypomnienie wciąż nierozwiązanego problemu. Pod tym względem nie było wcale tak źle, jak można się tego było spodziewać. Otóż zniżki na GPW nie były tak duże jak we Frankfurcie czy Paryżu, gdzie sięgały one nawet 1proc.

Reklama

To dawało pewną nadzieję, że tym razem parkiet przy Książęcej nie będzie głównym poszkodowanym. Później na dodatek, gdy Amerykanie zignorowali wzrost napięcia na linii Waszyngton-Moskwa, rozpoczęła się udana końcówka sesji na Starym Kontynencie.

Ostatecznie całe wcześniejsze zniżki zostały zniwelowane, co oznaczało, że inwestorzy nie chcą ponownie wracać do tej samej rzeki, w której byli w marcu. Ponadto główny indeks pokonał psychologiczny poziom 2400 pkt., co w krótkim terminie dobrze rokuje jego dalszym perspektywom.

Przejście do porządku dziennego po udanej jak na skalę negatywnych informacji dzisiejszej sesji nie jest jednak w pełni uzasadnione. Pierwszy powodem ku temu jest dalsza niska aktywność, a drugim krajowe dane.

Dzisiaj bowiem dowiedzieliśmy się, ze dynamika produkcji przemysłowej spadła w Polsce do najniższego poziomu od maja minionego roku, czyli okresu, kiedy ożywienie dopiero się zaczynało. To z pewnością nie były pomyślne dane i potwierdzające przypuszczenia o słabnącej kondycji gospodarczej.