Od 1989 r. system oświatowy w Polsce zmienił się tak znacząco, że właściwie wymyślono go od nowa. Moim osobistym zdaniem – we wszystkich aspektach fatalnie.

Kluczowe były dwie pomyłki. Po pierwsze, nakaz rozpoczęcie edukacji w wieku 6 lat. Nakaz zły, nieprzemyślany i niedopracowany. Nie tylko dlatego, że szkoły są nieprzygotowane – tak, wciąż są nieprzygotowane – ale głównie dlatego, że dziecko w tym wieku jest za małe na naukę szkolną. To moje osobiste zdanie, ale będę go bronił jak niepodległości.

Po drugie, gimnazja – kolejny niewypał polskiej edukacji. Stworzono szkoły dla dzieci w najtrudniejszym wychowawczo wieku, chyba tylko po to, by trzecioklasiści mogli trenować „falę” na dwa lata młodszych kolegach, czyżby dopuszczając myśl, że ta zaprawa przyda im się w dorosłym życiu? Bo wartość edukacyjna tego eksperymentu jest co najmniej dyskusyjna.

Kilka dni temu wreszcie pisaliśmy o tym, że Ministerstwo Edukacji chce ograniczyć rolę testów 6-klasistów, jednego z elementów rekrutacji do gimnazjów. Dzisiaj z kolei piszemy o tym, że podległy MEN ośrodek stworzył narzędzie porównawcze dla wyników testów, których znaczenie chce obniżyć resort. Gdzie tu logika, sens i planowanie? Gdzie rozsądek i strategia? Polska szkoła to wciąż stajnia. Rzadziej talentów, częściej Augiasza.

Reklama