Od trzech dni Gazprom ogranicza transfer do naszego kraju, w efekcie czego tymczasowo wstrzymano przesył paliwa na Ukrainę. Jak mówi Piotr Kościński - ta decyzja wpisuje się w działania, które mają doprowadzić do objęcia Ukrainy rosyjską kontrolą. Najważniejsze jest jednak uniemożliwienie integracji Ukrainy z Unią Europejską i NATO, co Rosja chce osiągnąć wszelkimi dostępnymi środkami. Celem jest tu także danie Europie do zrozumienia, że pomaganie Ukrainie będzie kosztowne.

>>> Czytaj też: Gazprom na krawędzi. Zyski z Europy topnieją

Ekspert PISM podkreśla, że mamy do czynienia z wojną. Jest to konflikt niewypowiedziany i zupełnie inny od wszystkich dotychczasowych, ale mimo wszystko jest to wojna, której konsekwencje Ukraina już ponosi. Ta wojna toczy się na wielu frontach, nie tylko militarnym, ale także i handlowym. Ukraina, by się obronić, musi przetrwać także i ten atak.
Piotr Kościński wątpi, czy blokada gazowa doprowadzi do aż takiego niezadowolenia społecznego, że ewentualne protesty obrócą się przeciwko Ukrainie. Odcięcie gazu nie spowoduje, że społeczeństwo stanie się nagle prorosyjskie, bardziej prawdopodobny jest odwrotny efekt - podsumowuje ekspert.

Rzecznik Gazpromu zapewnił, że ograniczenia w dostawach paliwa do Polski w ostatnich dniach nie mają nic wspólnego z rewersem gazu dla Ukrainy. Wcześniej rosyjskie agencje sugerowały, że strona rosyjska jest niezadowolona z reeksportu gazu z krajów Unii Europejskiej dla odbiorców na Ukrainie.

Reklama