Wspomniane 3,5 mln to o 255 tys. (o 7,8 proc.) więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku i o blisko 3 mln więcej niż w 2000 r. Utrzymuje się więc nad Wisłą stały wzrost liczby pracowników, którzy w umowach o zatrudnieniu mają wpisaną datę, kiedy kończą pracę.

Większość z nich nie jest z tego zadowolona. Wskazują na to badania Eurostatu – urzędu statystycznego Komisji Europejskiej. Według nich aż 66,8 proc. (2,2 mln) Polaków zatrudnionych na czas określony twierdziło w ubiegłym roku, że pracuje na podstawie niechcianych umów. Podpisało je tylko dlatego, że nie mogło znaleźć stałej pracy. Z tych samych powodów godzą się na kontrakty terminowe pracownicy zatrudnieni w innych państwach Unii Europejskiej. Ale choć odsetek takich umów jest tam zdecydowanie mniejszy niż w Polsce (w tym rankingu jesteśmy liderem we Wspólnocie), to niezadowolonych z nich jest w 11 krajach nawet więcej niż u nas. Bo są one niechciane wśród 70–95 proc. pracowników, na przykład w Hiszpanii, Rumunii, na Słowacji, w Portugalii, Czechach, Włoszech czy na Węgrzech.

Dlaczego z punktu widzenia pracownika umowy na czas określony są u nas dla większości z nich nieatrakcyjne?

– Przede wszystkim dlatego, że są mniej stabilne, ponieważ ich wypowiedzenie trwa tylko dwa tygodnie i zwolnień nie trzeba uzasadniać – wyjaśnia Karolina Sędzimir, ekonomistka PKO BP.

Reklama

Jej zdaniem umowy terminowe mają złą sławę również dlatego, że ci, którzy na ich podstawie pracują, są czasem traktowani przez pracodawców po macoszemu.
– Bywa, że rzadziej wysyłani są na przykład na szkolenia albo otrzymują mniejsze premie lub nie dostają ich wcale, gdy okres zatrudnienia jest krótki – ocenia Sędzimir.

– Ponadto zwykle jest tak, że płace rosną wraz z wydłużaniem się stażu pracownika – zwraca uwagę prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.

Kariera umów terminowych nie wynika jednak tylko z tego, że są tańsze. Są wygodne dla pracodawców, bo są elastyczne – dzięki nim nie mają kłopotów z szybkim zwolnieniem pracowników, gdy zmniejsza się zapotrzebowanie na ich produkty czy usługi. Jednak w Polsce jest ich dwa razy więcej niż średnio w Unii Europejskiej. Rodzi to od lat niezadowolenie pracowników i związkowców.

Dlatego resort pracy zapowiada, że w czwartym kwartale br. rząd powinien przyjąć propozycje zmian, które zapewnią większą stabilność zatrudnienia na podstawie umów o pracę na czas określony. Proponuje się, aby okres ich trwania nie przekraczał trzech lat, a okres wypowiedzenia był taki jak przy umowach zawartych na czas nieokreślony.

>>> Czytaj też: Związki zawodowe kontra Lidl Polska: czy z pracą w Polsce jest coś nie tak?