Zostało im to obiecane pod koniec lat 90. XX wieku, kiedy Hongkong przestał był kolonią brytyjską. Zbliża się 2017 rok i ludzie domagają się, żeby te wolne wybory się odbyły - mówi ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Artur Gradziuk.

Prawo wyborcze, które ogłoszono pod koniec sierpnia zakłada, że każdy mieszkaniec Hongkongu będzie miał możliwość wyboru, ale tylko z kandydatów zaakceptowanych przez specjalną komisję wyborczą - wyjaśnia ekspert. Stąd pojawiają się zarzuty niedotrzymywania wcześniejszych obietnic.

Protesty w Hongkongu budzą skojarzenia z Placem Tiananmen. Artur Gradziuk wyjaśnia, że 25 lat temu na protesty w Pekinie dotyczyły różnych aspektów społecznych m.in. drożyzny czy dostępu do opieki zdrowotnej. W Hongkongu postulaty dotyczą tylko jednej sprawy, wyborów,planowanych na 2017 rok - mówi ekspert.

Jak wyjaśnia analityk, Hongkong ma pewną autonomię. Pekin z niepokojem obserwuje sytuację. Zbyt dużo wolności w Hongkongu może przyczynić się do apeli o zwiększenie poziomu demokracji we właściwych Chinach.

Reklama

Ekspert uważa, że rząd nie będzie próbował tłumić protestów siłą.