Pięć lat po kryzysie Amerykanie wciąż nie ufają bankom i rynkowi finansowemu i obawiają się inwestycji na giełdzie. Komisja Papierów Wartościowych zastanawia się, czy zaostrzyć rygory wobec doradców finansowych. Problem w tym, że średnio zamożni klienci straciliby szansę na korzystanie z ich usług, a zaufanie ani indywidualne inwestycje i tak by nie wzrosły.

Brak zaufania Amerykanów do rynku finansowego jest problemem nie tylko dlatego, że sektor ten – największy na świecie – ma kluczowe znaczenie dla amerykańskiej gospodarki, lecz także dlatego, że cały system ubezpieczeniowy i emerytalny opiera się na inwestycjach na tym rynku albo jest jego częścią. Tymczasem Amerykanie boją się inwestycji na rynku finansowym, który jest coraz bardziej skomplikowany. Pomocy w zrozumieniu i porady w podjęciu decyzji, gdzie lokować pieniądze, może udzielić doradca finansowy. Rzecz w tym, że doradzać finansowo w USA może każdy, nie biorąc odpowiedzialności za skutki. Wyjątkiem są powiernicy (fiduciaries). Doradców, dealerów i brokerów natomiast prawo nie zobowiązuje do działania w interesie klienta, więc najczęściej są po prostu sprzedawcami produktów finansowych.
Słabości instytucji

Według obliczeń różnych ośrodków Amerykanie stracili w obu kryzysach (w latach 2000 i 2008) 35–70 proc. wartości swoich inwestycji, oszczędności, planów emerytalnych i majątku. Tylko kryzys 2008 roku spowodował wyparowanie z rynku 17 bln dol., a przeciętna wartość netto gospodarstwa domowego spadła ze 126400 dol. w 2007 r. do 77 300 dol. w roku 2010. I choć największy udział w tej redukcji miał spadek wartości nieruchomości, Amerykanie stracili także dużą część przyszłych emerytur. Wielomiliardowa piramida „Ponziego” Berniego Madoffa i upadek tak pozornie silnych i stabilnych firm jak AIG czy Lehman Brothers jeszcze pogłębiły spadek zaufania Amerykanów do systemu.

Pytanie, jak doszło do bankructw i kryzysu, kierowało uwagę głównie na potrzebę odbudowania bezpieczeństwa systemu. Szeroko zakrojona ustawa Dodda-Franka o reformie Wall Street i ochronie konsumenta, która weszła w życie w lipcu 2010 r., przewidywała niemal 400 nowych regulacji, z których dotąd wprowadzono dopiero połowę: zacieśniono rygory kapitałowe i zasad księgowania dla banków, stworzono Radę Nadzoru Finansowej Stabilizacji, Biuro Badań Finansowych i Biuro Finansowej Ochrony Konsumenta, które utworzyło ogromną, sięgającą 30 lat w przeszłość bazę danych kredytów mieszkaniowych i podniosło rygory dostępności tychże kredytów. Wreszcie zasada Volckera (wprowadzona częściowo) ograniczyła zakres operacji obciążonych ryzykiem a Komisja Papierów Wartościowych właśnie zaostrzyła rygory dla firm ratingowych i rynku asset backed securites.

Reklama

>>> Czytaj też: Płacisz uczciwie podatki? Zobacz, jak elity finansowe ukrywają swoje gigantyczne majątki

Pozostały reforma rynków derywatów (wartości ponad 100 bln dol.), utworzenie komisji nadzorującej rynek commodity futures, oraz wprowadzenie ostrzejszych rygorów dla rynku ubezpieczeń kredytów mieszkaniowych i firm ratingowych.

Skutki wprowadzonych zmian są krytykowane jako bardzo kosztowne – np. według szacunków American Action Forum przestrzeganie nowych zasad przez bankowość kosztuje system już 21 mld dol. i wymaga ponad 60 mln godzin pracy rocznie, co sparaliżowało małą lokalną bankowość i podniosło opłaty manipulacyjne w dużych bankach. Nie podniosło natomiast zaufania Amerykanów.

Badania niezależnego bankrate.com wskazują, że negatywna opinia o rynkach finansowych ponad 70 proc. społeczeństwa się nie zmieniła. Według Instytutu Gallupa przed kryzysem system bankowy cieszył się w USA zaufaniem prawie 50 proc. społeczeństwa, a w latach 2007–2012 tylko 21 proc. W 2013 roku liczba wyrażających zaufanie podniosła się do 26 proc., ale 28 proc. miało wciąż przeciwne zdanie.

Największym problemem jest jednak to, że 75 proc. Amerykanów, którzy w najbliższych latach osiągną wiek emerytalny, ma średnio zaledwie 34 tys. dol. zainwestowanych na rynku finansowym. Uwaga zatem kieruje się na ostatnie ogniwo ustawy Dodda-Franka: doradców finansowych.

>>> Czytaj cały tekst na www.obserwatorfinansowy.pl