To nie jest dobry rok dla Toyoty. Japoński producent może zapłacić nawet kilkaset milionów dolarów za realizację kolejnego globalnego programu naprawczego, który obejmie wybrane modele Toyoty (Crown Majesta, Crown, Noah, Vocy, Corolla, Rumion, Auris) oraz dwunastu modeli Lexusa. Chodzi zarówno o samochody sprzedawane na rynku japońskim, jak i za granicą.

- Zgłoszenie pojedynczej usterki wcale nie musi oznaczać określanego trendu i rzadko skutkuje uruchomieniem programu naprawczego – mówi Dion Corbett, rzecznik Toyoty w rozmowie z agencją Bloomberg, który jednocześnie podkreśla, że pierwsze zgłoszenia dotyczące problemów z wadliwymi samochodami pojawiły się już w czerwcu 2010 roku – Gdy zauważymy trend i dokładnie się mu przyjrzymy i stwierdzimy istnienie określonego defektu, dopiero wówczas uruchamiamy taki program – dodaje.

Najnowszy program naprawczy ogłoszony przez Toyotę dotyczy problemów z wadliwą pompą hamulcową. Chodzi o wycieki płynu hamulcowego, który mogły doprowadzić do spadku wydajności całego układu. Problem ten został odnotowany już w lipcu 2011 roku.

Reklama

Producenci samochodów znajdują się obecnie pod rosnącą presją, aby maksymalnie ograniczyć czas pomiędzy odkryciem potencjalnej wady fabrycznej, a rozpoczęciem procedury naprawczej. Kontrole rynkowych regulatorów nasiliły się po tym, gdy firma General Motors zwlekała ponad 10 lat z wymianą wadliwych przełączników zapłonu, które mogły doprowadzić do nagłego wyłączenia silnika, a w konsekwencji do wypadku. Problem dotyczył aż 30 mln samochodów jeżdżących po ulicach amerykańskich miast.

To już kolejny w tym roku program naprawczy ogłoszony przez Toyotę. W kwietniu japoński producent wezwał do warsztatów ponad 6,39 mln samochodów (to drugi największy program naprawczy w historii firmy). Program naprawczy ogłoszony dwa miesiące później dotyczył 2,3 mln pojazdów.