Holendrzy utrzymali się w tym zestawieniu na pierwszym miejscu, chociaż wyciągnęli z polskich firm o 16 proc. mniej niż rok wcześniej. Apetyty niemieckich właścicieli na zyski polskich filii właściwie się nie zmieniły. Natomiast do Luksemburga popłynęło niemal trzy razy więcej niż rok wcześniej. – Holandia i Luksemburg to siedziba wielu międzynarodowych firm, często spoza Europy. Korzystają one z obowiązujących tam korzystnych reżimów podatkowych – wskazuje Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego.

Korzystają również nasi inwestorzy. Luksemburg to kraj, w którym Polska ulokowała najwięcej inwestycji bezpośrednich. Holandia jest na czwartym miejscu (druga pozycja należy do również znanego z preferencyjnego opodatkowania Cypru, a trzecia – do Szwajcarii).

Z danych NBP wynika, że dochody zagranicznych właścicieli polskich firm wyniosły w ub.r. 13,7 mld euro. Stanowiły 8,6 proc. całkowitej kwoty zaangażowania w naszym kraju. W porównaniu z 2012 r. zyskowność inwestycji w Polsce nieco się poprawiła – wówczas było to 7,9 proc. O ile w 2012 r. dywidendy stanowiły 51 proc. dochodów inwestorów z polskich filii (reszta to odsetki od pożyczek udzielonych działającym u nas firmom, a także reinwestowane zyski – te pieniądze zostają w kraju), o tyle w ub.r. było to już 57 proc.

– Taki jest globalny trend. Coraz większa część zysków trafia do akcjonariuszy. Nie jest to korzystne zjawisko, bo oznacza mniejszą skłonność do inwestowania – komentuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Reklama

Chociaż polskie inwestycje za granicą są zdecydowanie mniejsze niż zagraniczne w Polsce, to ich wartość przekracza 20 mld euro. Ich dochodowość jest zdecydowanie niższa niż zagranicy w Polsce. Zagraniczne dochody polskich podmiotów wyniosły w 2013 r. niewiele ponad 400 mln euro, z czego niecałe 150 mln stanowiły dywidendy.