Nie ma zagrożenia w Polsce w związku z incydentem w elektrowni jądrowej Zaporoże na Ukrainie. Państwowa Agencja Atomistyki w oficjalnym komunikacie pisze, że wyłączeniu jednego z bloków i reaktora nie towarzyszyły żadne uwolnienie do środowiska substancji promieniotwórczych. Brak jest zatem jakiegokolwiek zagrożenia radiacyjnego na terenie elektrowni jądrowej, jak i poza nią, a tym bardziej dla mieszkańców Polski.

Sytuacja radiacyjna kraju jest na bieżąco całodobowo monitorowana przez Centrum do Spraw Zdarzeń Radiacyjnych. Nie stwierdzono wzrostu poziomu promieniowania gamma na terenie naszego kraju.

Z informacji, jakie otrzymała Państwowa Agencja Atomistyki wynika, że 28 listopada 2014 roku doszło do awarii w części elektrycznej turbozespołu bloku III, który wyłączono. Nie działa cały reaktor.

Reklama

Także ukraińskie władze uspokajają Zachód - w elektrowni w Zaporożu nie doszło do awarii, potwierdzają, że popsuł się tylko element reaktora. Został wyłączony z powodu uszkodzenia izolacji transformatora. Zgodnie z międzynarodową klasyfikacją INES (Międzynarodowa skala zdarzeń jądrowych i radiologicznych), taka awaria kwalifikowana jest jako "0 - odstępstwo, bez znaczenia dla bezpieczeństwa". Stan promieniowania pozostaje na zwykłym poziomie. Już w piątek blok zostanie uruchomiony.

>>> Czytaj też:Kerry w Brukseli: TTIP nie doprowadzi do obniżenia europejskiej ochrony konsumentów



Wydarzenie nazwał "awarią" premier Arsenij Jaceniuk w czasie posiedzenia rządu. Wyłączenie jednego z reaktorów spowodowało bowiem przerwy w dostawach prądu w niektórych rejonach Ukrainy, a także na okupowanym przez Rosjan Krymie. Są one także związane z bardzo trudną sytuacją w tradycyjnych elektrowniach. Na 5 z nich węgiel skończy się w ciągu 4 dni. Ukraina została bowiem odcięta od dostaw tego surowca z Zagłębia Donieckiego.

Elektrownie jądrowa Zaporoże jest położona w odległości około 700 kilometrów od granic Polski.

>>> Czytaj też: Ukraina ma nowy rząd. "To egzamin dojrzałości Ukrainy, a od jego wyników wiele zależy