W Wielkiej Brytanii rozopoczęła się oficjalnie kampania przed wyborami powszechnymi, które odbędą się 7 maja. Brytyjscy komentatorzy zgodnie oceniają wynik wyborów jako niemożliwy do przewidzenia i nie wykluczają konieczności powołania kolejnej koalicji.

Premier David Cameron udał się dziś do Pałacu Buckingham, aby powiadomić królową Elżbietę II o rozwiązaniu parlamentu i dymisji rządu. Dotychczas przywilej wyboru tego momentu należał do premiera. Ustępująca koalicja wprowadziła jednak po raz pierwszy ustawowo uregulowaną kadencję wynoszącą równo 5 lat.

Audiencja premiera u królowej trwała zaledwie 10 minut, po czym David Cameron wrócił na Downing Street, gdzie przed słynnymi czarnymi drzwiami z 10-tką wystąpił z apelem, aby wyborcy pozwolili mu dokończyć dzieła odbudowy gospodarki po recesji minionych lat. Jak mówił: "Mamy dziś więcej zatrudnionych niż kiedykolwiek w historii, rośnie standard życia, a Wielka Brytania jest gospodarczo bezpieczna."

Stan gospodarki, dług publiczny, przyszłość państwa dobrobytu i państwowej służby zdrowia to główne tematy brytyjskiej kampanii przedwyborczej. Wydaje się, że na dalszy plan zeszły budzące duże emocje kwestie dalszego członkostwa w Unii Europejskiej i imigracji, choć mogą one w każdej chwili powrócić, wpływając na decyzje elektoratu.

>>> Czytaj też: Wielka Brytania wzmacnia obronę Falklandów. Argentyna wejdzie w sojusz z Rosją?

Reklama