Gwałtowna środowa wyprzedaż nie zmniejszyła chęci inwestorów do pozbywania się akcji. Dwa dni temu warszawski indeks WIG20 stracił ponad 6 proc., a po kolejnych dramatycznych spadkach w USA i Azji rozpoczął wczorajszą sesję zniżką aż o 5,66 proc. W jej trakcie spadki wyhamowały, a ich skala wahała się w okolicach 3-4 proc. Ostatecznie indeks zakończył dzień spadkiem o 3,39 proc., tuż poniżej poziomu 1900 pkt.
Indeksy europejskie, podobnie jak warszawski WIG20, w trakcie notowań traciły wczoraj z reguły ok. 3-4 proc. Jednym z najsłabszych rynków ponownie były Węgry, gdzie indeks BUX stracił 8,59 proc. (dzień wcześniej zamknął sesję 12 proc. spadkiem). Choć kursy w Budapeszcie mocno spadały, nastroje poprawiła nieco pomoc Europejskiego Banku Centralnego, który pożyczy bankowi centralnemu Węgier 5 mld euro. Pieniądze zostaną wykorzystane na wsparcie lokalnego rynku kredytowego. W dramatyczniejszej sytuacji znalazła się Ukraina, która w ratowaniu sektora bankowego liczy na pomoc finansową Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Narodowy Bank Ukrainy zakazał kilka dni temu przedterminowego wycofywania pieniędzy z lokat bankowych, a według lokalnej prasy tylko w ciągu ostatniego tygodnia Ukraińcy wypłacili z banków 3 miliardy dolarów.
Zdaniem Mirosława Saja, analityka BM DnB NORD, ostatnie wydarzenia w krajach Europy Środkowo-Wschodniej to kolejny czynnik, który sprawia, że wizja końca bessy się oddala.
- Utrata płynności przez sąsiadujące państwo, mimo że nasza gospodarka jest w zdecydowanie lepszym stanie, może mieć duże przełożenie na zachowania inwestorów, bo Polska znajduje się w tym samym koszyku inwestycyjnym, co inne europejskie kraje rozwijające się - mówi Mirosław Saj.
Reklama
Takie wydarzenie może też mieć duże znaczenie psychologiczne i nadszarpnąć zaufanie klientów do polskich banków, co zwiększa ryzyko masowego wycofywania pieniędzy z lokat.
- Przy obecnej zmienności na rynku lepiej trzymać się z daleka od akcji. Gross czynników wskazuje, że aktualne poziomy nie są ostatecznymi poziomami bessy. WIG20 znajduje się w okolicach 1900 punktów i przy tym poziomie nie widać większego popytu, a Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych, przez umorzenia jednostek uczestnictwa, są zmuszone do wyprzedaży akcji uznawanych za ostoje spokoju - dodaje analityk BM DnB NORD.
- Widzimy, że inwestorzy redukują pozycje nawet na akcjach postrzeganych wcześniej jako inwestycje bezpieczne, takich jak na przykład PKO BP. Albo z powodu umorzeń, albo rosnących obaw, że żadna spółka nie jest odporna na wydarzenia na rynku - komentuje w czwartkowym raporcie Valentin Ionescu z czeskiego Wood & Company.
Analitycy Biura Maklerskiego BPH wskazują, że skrajne emocje na rynku ograniczają możliwość prognozowania najbardziej prawdopodobnego scenariusza, choć utrzymywanie ekstremalnie wysokiej zmienności i ostatnie pogłębienie minimum z piątku przemawiają za ewentualnym dalszym testowaniem wsparć.
Zdaniem Przemysława Smolińskiego, analityka technicznego DM PKO BP, po przełamaniu wsparcia dla WIG20 w okolicach 1900 punktów, będzie można mówić o trzech możliwych zasięgach ruchu spadkowego: na poziomach 1815 i 1720 punktów oraz w strefie 1530-1570 punktów.
Ostatnia niezwykle mocna fala wyprzedaży akcji to efekt obaw inwestorów, że mimo pomocy dla banków w USA i Europie, nie uda się uniknąć światowej recesji. Słabe dane makroekonomiczne, świadczące o dekoniunkturze w amerykańskiej gospodarce, spowodowały, że najważniejsze indeksy w USA straciły w środę po 8-9 proc. Z tych samych powodów i w wyniku rosnących obaw, że kryzys finansowy dotknie też banki w Azji, gwałtownie spadły tamtejsze indeksy.
Małgorzata Kwiatkowska, dziennikarka działu Biznes Gazety Prawnej