Zadeklarował to bezpośrednio po nadzwyczajnym posiedzeniu rządu, które zwołano w następstwie wtorkowej decyzji indyjskiego koncernu metalurgicznego Tata Steel, by wystawić na sprzedaż wszystkie kontrolowane przez niego zakłady na terenie Wielkiej Brytanii. Oznacza to groźbę zlikwidowania 15 tys. miejsc pracy. W rezultacie spadku cen stali i wysokich kosztów największa z należących do Tata brytyjskich hut, w Port Talbot w południowej Walii, przynosi codziennie straty w wysokości miliona funtów.
"Zamierzamy bardzo ciężko pracować wraz z koncernem, by uczynić wszystko co możemy, ale jest to trudna sytuacja, nie może być tutaj gwarancji sukcesu ze względu na problemy, z jakimi boryka się hutnictwo stali na całym świecie" - powiedział Cameron.
"Niczego nie wykluczamy, (ale) nie sądzę, by nacjonalizacja była właściwą odpowiedzią" - dodał brytyjski premier.
Przedstawiciele związków zawodowych oraz opozycyjnej Partii Pracy zarzucają rządzącym konserwatystom niewystarczające działania w obronie przemysłu hutniczego, w tym brak efektywnych starań w Unii Europejskiej o ochronę celną przed tanią stalą z Chin. Natomiast zwolennicy wyjścia Wielkiej Brytanii z UE twierdzą, że do kryzysu przyczyniły się unijne restrykcje w sprawie pomocy publicznej dla zagrożonych hut.
Londyński think tank Open Europe opublikował w środę analizę wpływu unijnych regulacji na kryzys Tata Steel, zwracając uwagę, że nie będąc członkiem UE, Wielka Brytania mogłaby tutaj postępować bardziej elastycznie, ale musiałaby brać pod uwagę praktyczne realia i koszty podejmowanych rozwiązań.
"Wielka Brytania mogłaby nałożyć cła i wprowadzić dopłaty na rynku stali, ale mogłoby to spowodować wysokie koszty dla konsumentów i innych producentów, jak również koszty fiskalne. Jest także niemożliwe utrzymywać, że zawrzemy umowy o wolnym handlu z rynkami wschodzącymi i że jednocześnie nałożymy cła na ich eksport dóbr wytworzonych przy niskich kosztach, by chronić nasz krajowy przemysł" - napisali eksperci.
Autorzy raportu wskazali również, że niektóre opłaty z tytułu emisji gazów cieplarnianych są w Wielkiej Brytanii wyższe niż w kontynentalnej Europie, co ogranicza konkurencyjność brytyjskiego przemysłu hutniczego. Przypomnieli też, że brytyjski rząd przeciwstawiał się znaczniejszemu wzrostowi ceł na importowaną stal w interesie jej krajowych nabywców.
W ubiegłym roku Wielka Brytania sprowadziła z Chin 826 tys. ton stali, podczas gdy w roku 2013 było to jeszcze tylko 361 tys. ton.
Decyzja Tata Steel oznacza kolejne kłopoty dla brytyjskiego premiera na niewiele ponad miesiąc przed wyborami lokalnymi w Walii oraz na trzy miesiące przed referendum w sprawie pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Pod złożoną w środę przez przywódcę Partii Pracy Jeremy'ego Corbyna petycją domagającą się debaty Izby Gmin na temat przyszłości hutnictwa zebrano już ponad 100 tys. podpisów, co zapewnia jej prawną skuteczność.
"Nie spodziewałbym się, żeby miało to znaczący wpływ na brytyjskie referendum, ale jeśli sytuacja się pogorszy i trzeba będzie zamknąć huty oraz zlikwidować miejsca pracy, może to spowodować negatywną reakcję wśród pewnych grup wyborców. Trudno powiedzieć, czy będzie to bardziej głos przeciwko rządowi czy przeciw UE, ale może to pomóc kampanii na rzecz Brexitu" - ocenił w rozmowie z PAP Raoul Ruparel z Open Europe.
>>> Czytaj też: Największa elektrownia w kraju znika. Symboliczny koniec rewolucji przemysłowej