Zgodnie z propozycją kraj UE, który nie zechce przyjmować uchodźców, będzie mógł wykupić się z tego obowiązku na pewien czas.

Celem reformy jest bardziej sprawiedliwe i solidarne rozłożenie między państwa UE ciężarów związanych z napływem migrantów. Zgodnie z obecnie obowiązującym rozporządzeniem dublińskim odpowiedzialność za rozpatrzenie wniosku o azyl i opiekę nad uchodźcą spoczywa na tym państwie, w którym uchodźca przekroczy granicę UE. To sprawia, że najbardziej obciążone są kraje przy zewnętrznych granicach unijnych.

Propozycja KE przewiduje, że zasady dublińskie nadal będą obowiązywać, ale zostaną one uzupełnione o "mechanizm korekcyjny". Jeśli do jakiegoś kraju napłynie nieproporcjonalnie duża liczba uchodźców, o połowę większa niż ustalony z góry próg, to automatycznie nowi uchodźcy będą rozsyłani do innych państw unijnych według nowego systemu relokacji.

Komisja zostawia jednak furtkę dla krajów niechętnych przyjmowaniu uchodźców. Będą one mogły odstąpić od udziału w relokacji na rok, ale w zamian muszą zapłacić 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą. Pieniądze trafią do kraju, który przejmie odpowiedzialność za danego migranta.

Reklama

Urzędnicy KE nie uważają, by to rozwiązanie było karą finansową za nieprzyjmowanie uchodźców. Jak podkreślił wiceprzewodniczący Komisji Frans Timmermans, jest to "inny sposób okazywania solidarności" państwom, które ponoszą ciężary związane z przyjmowaniem migrantów. Cena wykupu jest tak wysoka, bo wzięto pod uwagę wszystkie koszty związane z utrzymaniem azylantów przez pięć lat, jak konieczność zapewnienia mu mieszkania, szkół dla dzieci i opieki zdrowotnej.

Równocześnie urzędnicy Komisji przyznają jednak, że wysoka cena powinna też zniechęcać kraje UE do wykupywania się z obowiązku przyjmowania uchodźców.

"Zdaję sobie sprawę, że będą państwa, którym nasza propozycja się nie spodoba. Ale reforma systemu dublińskiego ma sens tylko wówczas, gdy zajmiemy się przyczynami, dla których system ten nie funkcjonuje. A główną przyczyną jest to, że kraje leżące przy granicach UE są pozostawione same z problemami" - powiedział Timmermans.

"Nie ma czegoś takiego jak solidarność a la carte. Nie można sobie wybierać, kiedy chce się być częścią UE, a kiedy nie" - mówił Timmermans, czyniąc aluzję do państw sprzeciwiających się relokacji uchodźców, wśród których jest Polska.

Propozycja KE przewiduje także wzmocnienie systemu gromadzenia i porównywania danych biometrycznych azylantów Eurodac, a także utworzenie Agencji UE ds. Azylu, która powstanie w wyniku działającego obecnie Europejskiego Biura Wsparcia ds. Azylu (EASO). Nowa agencja będzie odgrywała ważną rolę w zarządzaniu zreformowanym systemem dublińskim i relokacją uchodźców.

Agencja ma określać dla każdego państwa tzw. progi referencyjne, czyli liczbę azylantów, jaką jest w stanie przyjąć dany kraj. Pod uwagę będą tu brane liczba ludności i poziom zamożności kraju, ale też to, czy państwo to przejęło dobrowolnie uchodźców bezpośrednio z krajów trzecich. Gdy ustalony próg zostanie przekroczony o połowę, to automatycznie ruszy relokacja uchodźców do innych państw, gdzie liczba azylantów utrzymuje się poniżej progu referencyjnego.

Uchodźcy nie będą mogli wybrać państwa, do którego będą wysłani.

KE chce, by nowe zasady weszły w życie trzy miesiące po przyjęciu ich przez państwa członkowskie (wymagana jest kwalifikowana większość głosów) i Parlament Europejski.

>>> Czytaj również: Żaden imigrant nie chce tam trafić. Recepta z Antypodów na problem z uchodźcami

Waszczykowski: To brzmi jak pomysł ogłoszony w prima aprilis

Propozycja Komisji Europejskiej dotycząca reformy unijnej polityki azylowej brzmi jak pomysł ogłoszony w prima aprilis - ocenił w środę w Pradze minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.

"Chcielibyśmy zwrócić się do Komisji Europejskiej, żeby nie szła tą drogą. Decyzja co do kwot została podjęta (...). Cały czas się zastanawiam, czy to jest poważna propozycja, ponieważ to brzmi jak pomysł, który pojawił się w prima aprilis" - powiedział szef MSZ na konferencji prasowej po spotkaniu szefów dyplomacji państw Grupy Wyszehradzkiej i Partnerstwa Wschodniego w Pradze.

>>> Czytaj również: Trwa wojna cywilizacji. Europa znów zetrze się z islamem

Rzecznik rządu: Problem uchodźców rozwiązywać poza granicami UE

Problem uchodźców powinien być rozwiązywany przede wszystkim poza granicami Unii Europejskiej - powiedział w środę rzecznik rządu Rafał Bochenek. Ocenił, że narzucanie kwot uchodźców prowadzi do ograniczania suwerenności państw członkowskich UE.

Według rzecznika rządu żadnemu państwu nie powinny być narzucane kwoty uchodźców. "Stały mechanizm relokacji uchodźców pomiędzy kraje członkowskie jest niedobrym mechanizmem i generuje niepotrzebne kontrowersje pomiędzy poszczególnymi krajami członkowskimi" - stwierdził.

"Ta decyzja generuje pewne napięcia i na pewno będzie podlegała pewnej obróbce z uwagi, że jest to dopiero propozycja Komisji Europejskiej. Ona trafi na forum Parlamentu Europejskiego, na forum Rady Unii Europejskiej i tam na pewno państwa członkowskie będą mogły zająć konkretne stanowisko. Wierzymy w to, że zostanie zmieniona" - powiedział Bochenek.

Ocenił, że narzucanie na siłę kwot uchodźców poszczególnym krajom członkowskim jest niezasadne i prowadzi do ograniczenia ich suwerenności. "Uważamy, że każde państwo powinno samodzielnie decydować o tym, czy chce przyjąć uchodźców, czy też nie (...). Powinniśmy dążyć przede wszystkim do tego, aby wszelkie osoby, które przybywają do krajów UE były właściwie weryfikowane i te państwa, które decydują się ich (uchodźców) przyjąć, by ich przyjmowały" - mówił rzecznik rządu.

Bochenek podkreślił, że środowa propozycja Brukseli w sprawie uchodźców "będzie na pewno podlegała bardzo wnikliwej analizie ze strony polskiego rządu, jak również innych krajów członkowskich UE". "Kraje członkowskie UE mają bardzo zróżnicowane stanowisko w kwestii polityki migracyjnej Unii Europejskiej" - dodał.

Szymański: To rozwiązania kontrowersyjne

Zaproponowane przez KE rozwiązania dot. reformy unijnej polityki azylowej pozostają kontrowersyjne - powiedział PAP sekretarz stanu ds. UE w MSZ Konrad Szymański. Według niego presja finansowa na państwa UE przyniesie olbrzymie napięcia polityczne w Unii.

Komisja Europejska zaproponowała w środę reformę unijnej polityki azylowej. Zakłada ona wprowadzenie stałego systemu dystrybucji uchodźców, który byłby uruchamiany automatycznie w sytuacji kryzysowej.

"Propozycje KE słusznie nie odwołują się do mechanizmu stałej alokacji uchodźców, o którym była mowa w komunikacie sprzed miesiąca. Jednak zaproponowane rozwiązania pozostają kontrowersyjne. Mechanizm alokacyjny, nawet jeśli będzie uruchamiany tylko w sytuacjach kryzysowych, będzie powtórką z decyzji wrześniowych" - powiedział PAP Szymański.

W jego opinii, nie jest to skuteczne rozwiązanie, ponieważ państwa mają różną zdolność przyjmowania migrantów i uchodźców. "Próba wymuszania takiej polityki przy pomocy presji finansowej przyniesie olbrzymie napięcia polityczne w UE, których teraz powinniśmy unikać. W tym sensie te dwa elementy wydają się mało realistyczne" - powiedział.

"Jesteśmy otwarci na negocjacje w sprawie wszelkich środków, które będą lepszą odpowiedzią na kryzys migracyjny w Europie. Do tej pory wsparliśmy porozumienie z Turcją, wysyłamy wsparcie techniczne w zakresie ochrony granic zewnętrznych oraz poparliśmy utworzenie funduszu humanitarnego dla państw narażonych na problemy migracyjne ponad własne siły" - dodał.

Błaszczak: Mechanizm stałej relokacji uchodźców narusza prawa państw UE

Zaproponowany przez Komisję Europejską mechanizm stałej relokacji uchodźców do państw Unii Europejskiej narusza prawa państw członkowskich UE - ocenił w środę minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak.

"To jest zły system, dlatego że zakłada mechanizm stałej relokacji, czyli rozdzielania migrantów poprzez Komisję Europejską do różnych państw Unii Europejskiej. To jest bez sensu. To narusza prawa państw członkowskich Unii Europejskiej" - powiedział szef MSWiA w TVP Info.

Słowacja: Pomysł KE nie przystaje do rzeczywistości

Propozycja Komisji Europejskiej dotycząca wprowadzenia stałego systemu dystrybucji uchodźców w sytuacji kryzysowej między państwa UE nie przystaje do rzeczywistości - ocenił w środę słowacki minister spraw wewnętrznych Robert Kaliniak.

Dodał, że czas pojawienia się nowej propozycji jest trudny ze względu na obecne starania mające na celu zawarcie porozumienia o zamknięcie szlaków, którymi przemieszczają się migranci, i umowę UE z Turcją.

"W połowie tych bardzo drażliwych rozmów na stół trafia propozycja, która cofa nas o dziewięć miesięcy i nie odpowiada w niektórych aspektach rzeczywistości" - powiedział.

Słowacja zdecydowanie sprzeciwiała się systemowi obowiązkowych kwot uzgodnionemu przez kraje członkowskie w ubiegłym roku. Pod koniec ubiegłego roku Bratysława złożyła w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości pozew przeciwko rozmieszczaniu uchodźców na podstawie tego systemu.

Szefowie dyplomacji V4 przeciwni propozycji KE ws. uchodźców

Zgromadzeni w Pradze ministrowie spraw zagranicznych Grupy Wyszehradzkiej (V4) wyrazili w środę sprzeciw wobec proponowanego przez Komisję Europejską stałego systemu dystrybucji uchodźców z konsekwencjami finansowymi dla państw, które mu się nie podporządkują.

Szef czeskiej dyplomacji Lubomir Zaoralek oświadczył na konferencji prasowej, że zmiana polityki azylowej stanowi zasadniczą modyfikację reguł Unii Europejskiej i dlatego Komisja powinna brać za punkt wyjścia to, na co zgadza się dostateczna liczba państw unijnych. "Jestem przekonany, że właśnie te zasady, które są zawarte w propozycji, gdzie znów wraca jakaś zasada obowiązkowego rozmieszczania uchodźców, są czymś, na co zgody nie ma. I dlatego mnie ta propozycja zaskoczyła" - powiedział Zaoralek.

Jego partnerzy z Węgier i Polski posłużyli się ostrzejszą retoryką. "Jeśli chodzi o tę propozycję, jest ona według mnie szantażowaniem. Jest to po prostu nie do przyjęcia i jest to bardzo nieeuropejski typ propozycji ze strony Komisji" - zaznaczył minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto, dodając: "Pomysł kwot jest ślepą uliczką i prosiłbym Komisję, by nigdy więcej nie wchodziła w tę ślepą uliczkę".

Propozycja Komisji Europejskiej dotycząca reformy unijnej polityki azylowej brzmi jak pomysł ogłoszony w prima aprilis - ocenił minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.

"Chcielibyśmy zwrócić się do Komisji Europejskiej, żeby nie szła tą drogą. Decyzja co do kwot została podjęta (...). Cały czas się zastanawiam, czy to jest poważna propozycja, ponieważ to brzmi jak pomysł, który pojawił się w prima aprilis" - powiedział szef polskiego MSZ na konferencji prasowej w Pradze.

W późniejszej wypowiedzi dla mediów wyemitowanej w TVN24 Waszczykowski zaznaczył, że od kiedy usłyszał o propozycji KE, ciągle się zastanawia, "czy to jest jakiś okrutny żart, czy ona jest poważna".

"Dlatego, że rozmawiamy o poważnych problemach, o ludziach, o życiu ludzi, o ich możliwości życia tu czy tam, i nagle frymarczy się jakimiś cenami, pieniędzmi. W ubiegłym roku oferowano nam 6 tys. euro za przyjęcie uchodźcy, dzisiaj nakłada się na nas karę 250 tys. euro, jeślibyśmy uchodźcy nie chcieli przyjąć. To jest nie do przyjęcia, tego typu myślenie" - powiedział szef polskiej dyplomacji.

Przeciwko obowiązkowym kwotom przyjmowania uchodźców wypowiedział się także reprezentujący na spotkaniu Słowację jej wiceminister spraw zagranicznych Lukasz Parizek.

W środę KE zaproponowała reformę unijnej polityki azylowej. Zakłada ona wprowadzenie stałego systemu rozdzielania uchodźców między kraje unijne; system byłby wprowadzany w sytuacji kryzysowej. Zaproponowany "mechanizm korekcyjny" przewiduje, że jeśli do jakiegoś kraju napłynie nieproporcjonalnie duża liczba uchodźców, o połowę większa niż ustalony z góry próg, to automatycznie nowi uchodźcy będą rozsyłani do innych państw unijnych według nowego systemu relokacji.

Komisja zostawia jednak furtkę dla krajów niechętnych przyjmowaniu uchodźców. Będą one mogły odstąpić od udziału w relokacji na rok, ale płacąc w zamian 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą.

W dwudniowym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych V4 i państw Partnerstwa Wschodniego, które odbyło się w Pradze w ramach przewodnictwa Republiki Czeskiej w V4, wzięli także udział przedstawiciele Szwecji, Holandii oraz Niemiec, jak również komisarz UE ds. polityki sąsiedztwa Johannes Hahn i zastępca wysokiej przedstawiciel UE ds. zagranicznych i bezpieczeństwa Helga Schmidt.

Jak podano w komunikacie polskiego MSZ, głównymi tematami spotkania były przyszłość Partnerstwa Wschodniego oraz przygotowania do majowego spotkania szefów dyplomacji państw UE i Partnerstwa Wschodniego.

Ministrowie spraw zagranicznych V4 oraz Partnerstwa Wschodniego zgodnie podkreślili swoje wsparcie na rzecz wzmocnienia i konsolidacji PW z zachowaniem indywidualnych oczekiwań każdego z krajów partnerskich. Strony podkreśliły szczególnie konieczność rozbudowy wzajemnych powiązań infrastrukturalnych, rozwoju kontaktów na poziomie społeczeństw, a także współpracy w zakresie bezpieczeństwa i zwalczania nielegalnej imigracji.

Ministrowie rozmawiali również o aktualnej sytuacji w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji na Ukrainie - głosi komunikat.

Niemcy: Propozycje KE w sprawie uchodźców idą w dobrym kierunku

Rząd Niemiec ocenił pozytywnie przedstawioną przez KE reformę unijnej polityki azylowej. "Propozycje idą w dobrym kierunku" - powiedział w środę rzecznik rządu Steffen Seibert. Nie odniósł się do propozycji opłat dla krajów odmawiających udziału w relokacji.

"Z naszego punktu widzenia propozycje, mówiąc bardzo ogólnie, idą w dobrym kierunku" - powiedział Seibert na spotkaniu z dziennikarzami w Berlinie.

"Dokładnie zbadamy wszystkie szczegóły, a następnie będziemy aktywnie uczestniczyć w dyskusjach na ten temat na szczeblu europejskim" - zapewnił rzecznik rządu kanclerz Angeli Merkel. Jak podkreślił, Unia potrzebuje "skutecznego europejskiego systemu azylowego", który umożliwi "uczciwy i solidarny" rozdział azylantów w ramach UE.

Seibert zastrzegł, że nie chce odnosić się do poszczególnych rozwiązań. "Propozycja reformy jest pewną całością" - powiedział rzecznik.

Berlin domaga się od początku kryzysu migracyjnego wprowadzenia systemu relokacji uchodźców przyjeżdżających obecnie przede wszystkim do Niemiec. W zeszłym roku ich liczba przekroczyła milion. Politycy niemieccy wielokrotnie zarzucali brak solidarności krajom, które odmawiają udziału w relokacji.

>>> Czytaj też: 250 tys. euro kary za każdego nieprzyjętego uchodźcę? KE pracuje nad reformą prawa azylowego