W tym czasie cena surowca spadła o przeszło 85 dolarów (!) i znalazła się na poziomie najniższym od początku 2007 roku. Przypomnę, że wartość ropy na rynkach światowych rosła stale przez wiele miesięcy i 11 lipca osiągnęła rekordowy poziom 147,1 dolarów za baryłkę. Analitycy przestrzegali wtedy, że wkrótce za czarne złoto trzeba będzie zapłacić 200 dolarów. Teraz cena oscyluje wokół 60 dolarów, a jej tak szybkim spadkiem zaniepokojone są kraje należące do Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC).

Winne jest spowolnienie gospodarcze

Za obecne obniżki cen odpowiedzialne jest przede wszystkim spadające zapotrzebowanie na paliwa w Stanach Zjednoczonych. Departament Transportu ogłosił, że zużycie ropy w USA zmniejszyło się o 900 tysięcy baryłek dziennie. Wpływ na spadek cen surowca ma również wzmocnienie dolara oraz zmniejszenie napięć w stosunkach z Iranem. Sukcesywnie wzrastają też rezerwy ropy w Stanach Zjednoczonych. Jeśli dodamy do wyżej wymienionych czynników ogólnoświatowe spowolnienie gospodarcze, to ujrzymy naprawdę nieciekawy obraz. Do takich wniosków doszła też zapewne znaczna część instytucji finansowych, które obniżyły swoje przyszłoroczne prognozy dla ropy naftowej typu Crude o około 30-40%.

OPEC chce zmniejszać wydobycie

Reklama

Jednak najbardziej zmartwione tą sytuacją są kraje należące do OPEC, które postanowiły zmniejszyć wydobycie czarnego złota o 1,5 mln baryłek dziennie. Decyzja ta nie była zgodna z prognozami (1 mln baryłek dziennie), co jeszcze miało wzmocnić sygnał dany światowym rynkom przez OPEC. To jednak nie zrobiło na inwestorach specjalnego wrażenia i ceny nie wzrosły. Zatem kraje OPEC postanowiły namówić do współpracy Rosję oraz Meksyk i zasugerowały, aby również one zmniejszyły wydobycie surowca. Rosjanie już odpowiedzieli ustami minister ds. energii, że nie zamierzają na razie wykonywać żadnych ruchów. Prezydent OPEC Chakib Khelil nie pozostał dłużny stwierdzając, że spadające ceny ropy i tak zmuszą przedsiębiorstwa rosyjskie do poczynienia odpowiednich kroków.

Traci tez miedź

Nie najlepiej ostatnio radziły sobie także metale, zarówno szlachetne, jak i przemysłowe. Zniżki zanotowali dotychczasowi liderzy tych grup – miedź i złoto. Globalne spowolnienie, rajd dolara oraz szybko wzrastające zapasy spowodowały, że czerwony metal kosztuje o prawie połowę mniej niż w okresie wakacyjnym. Spadków na tym rynku nie powstrzymała nawet informacja, że Chile po raz pierwszy od 2005 roku wyprodukuje mniej tego surowca niż w roku poprzednim. Duże zniżki na tym rynku są tym dziwniejsze, że premia między ceną metalu z dostawą natychmiastową oraz ceną kontraktów trzymiesięcznych jest blisko najwyższego poziomu od kilku lat, co sygnalizuje, że podaż jest w tyle za popytem. Jedyną grupą, która stosunkowo niewiele straciła podczas ostatniego miesiąca, są metale szlachetne. Stało się tak dlatego, że postrzegane są jako bezpieczne inwestycje w czasie kryzysu.

Po za pytaniem o przyszłe ruchy cen surowców, należy również zastanowić się, co taka sytuacja oznacza dla rynków akcji i światowej gospodarki. Wywindowane ceny towarów były główną przyczyną nasilającej się presji inflacyjnej właściwie w każdym zakątku globu oraz obniżały zyski większości przedsiębiorstw powodując spadki na giełdach. Jak więc łatwo się domyśleć obecna korekta na rynku surowców, szczególnie ropy naftowej da trochę odetchnąć inwestorom na rynkach kapitałowych. Co więcej jak już na początku wspomniałem czarne złoto „ciągnęło” za sobą inne towary, powodując efekt domina. Jednak z drugiej strony niepocieszeni będą ci inwestorzy, którzy zwiększyli inwestycje w surowce jako alternatywną formę zabezpieczenia przed inflacją.

Przez ponad rok posiadanie surowców było panaceum na wysoką inflację i słaby wzrost gospodarczy. Podobnie jak w przypadku poprzednich baniek spekulacyjnych, każdy poziom cen był dobry do zajmowania długich pozycji, bo przecież wkrótce będzie jeszcze drożej. Przypomnę tylko, że przełom wieków przyniósł nam bańkę internetową, kolejne lata nowego tysiąclecia to nieprzerwana hossa na rynku nieruchomości. W konsekwencji tej ostatniej bańki mamy wiele bankructw instytucji finansowych i gospodarkę amerykańską niemalże w recesji. Jak widać każda bańka jest w końcu „przebijana”, przyszedł więc i kres bańki spekulacyjnej na rynkach surowcowych.