W sobotę 2100 kolejkowiczów skorzystało z oferty, jaka nagle pojawiła się w samym środku światowego kryzysu finansowego i załamania hiszpańskiego mieszkalnictwa.

Trwający tam od dekady boom mieszkaniowy załamał się w tym roku wskutek wprowadzenia restrykcji kredytowych w połączeniu z przerostem pewnych sektorów rynku mieszkaniowego i wzrostem odsetek od kredytu, pozostających wcześniej na wyjątkowo niskim poziomie. Hiszpania znalazła się w obliczu długiej recesji.

Deweloper Jose Moreno zaadresował swoją ofertę do ludzi w wieku 18-35 lat, oferując mieszkania na przedmieściach Madrytu za jedyne 120 tys. euro, płatnych przez 20 lat w ratach nie większych niż 600 euro miesięcznie.

Mieszkań jeszcze nie wybudowano, ale Moreno ma nadzieję na kupno ziemi na południowych przedmieściach stolicy i tam zacznie stawiać tanie domy. Takich projektów rozpoczął już więcej.

Reklama

W 2007 roku sprzedał 402 nowo wybudowane cztero- i pięciopokojowe mieszkania na madryckim przedmieściu Fuenlabrada po 82-88 tys. euro.

W zeszłą niedzielę na przedmieściu Fuenlabrada przed lokatorskim stowarzyszeniem sąsiedzkim zaczął rosnąć szereg jednoosobowych namiotów, otoczonych grupkami potencjalnych nabywców mieszkań.

Władze Fuenlabrady zdystansowały się od projektu dewelopera, mówiąc, że takie inicjatywy rozbudzają tylko niepotrzebne nadzieje.

W kolejce ludzie dyżurowali na zmiany, pragnąc skorzystać z oferty Moreno. Jak tłumaczą, pomimo ostrego załamania na hiszpańskim rynku mieszkaniowym nie stać ich nadal na własny kąt, bo płace młodych ludzi na to nie pozwalają. A Moreno, przechodzący obok namiotów, witany był jak bohater.

"Pensje, jakie ci młodzi otrzymują, nie są w żaden sposób powiązane z kosztami mieszkania - powiedział agencji Reutera. - Dla młodego człowieka, który zarabia miesięcznie 1500-2000 euro, jest to nieosiągalne".

Ceny mieszkań dopiero zaczynają spadać - pisze agencja Reutera - pomimo tego, że na przestrzeni sześciu lat do 2007 roku wzrosły sześciokrotnie, podczas gdy pensje w tym czasie rosły ledwie ponad inflację.