Największy deweloper w Japonii, koncern Mitsubishi Estate, poleciał w dół na 5,4 proc. w reakcji na oficjalne potwierdzenie recesji w Nipponie oraz spadek cen wynajmu pomieszczeń biurowych w Tokio po raz pierwszy od sześciu lat. Australijsko-brytyjski potentat surowcowy BHP Billiton skurczył się o 4,9 proc. po tym, jak cena ropy obniżyła się do 55,60 dolarów za baryłkę.

Na dołującym rynku japoński producent leków Daiichi Sankyo przejął rolę koła ratunkowego – inwestorzy podbijali akcje firm, które mogą stanowić schronienie w dobie bessy w wyniku czego notowania spółki wzrosły o 5,4 proc. umożliwiając indeksowi Nikkei 225 na wyjście ponad kreskę.

„Wszyscy się zastanawiają, jak dlugo potrwa recesja i jak glęboko uderzy w globalną gospodarkę” – mówi Dapplme Roth z ABN Amro Private Bank w Singapurze. Niespełna dwa tygdonie temu MFW zapowiadał, że USA, Japonia i Europa popadną równocześnie w recesję po raz pierwszy od czasu II wojny światowej.

Regionalny indeks MSCI Asia Pacific siadł na 0,6 proc. Ostatecznie, bo aż osiem razy w poniedziałek wskaźnik jak szalony miotał między wzrostem i spadkiem.

Reklama

Mini-hossa na walory spółek traktowanych jako schronienie zdołała w Tokio wypchnąć Nikkei 225 na 0,71 proc. ponad kreskę. Gorzej było w innych rejonach Azji. W Hongkongu indeks Hang Seng tracił 0,37 proc., południowokoreański Kopsi obniżył się o 1,29 proc., tajwański Taiex spadł na 0,29 proc.

Na Antypodach australijski S&P/ASX 200 potoczył się w doł na 2,54 proc. Mający tam siedzibę międzynarodowy fundusz Babcock & Brown, który już w tym roku stracił 98 proc. wartości, dalej zapikował po ogłoszeniu komunikatu, że firma straci kilkadziesiąt milionów dolarów na nieudanym wspólnym przedsięwzięciu.