Przełomowe znaczenie dzisiejszej sesji w Azji, przynajmniej w perspektywie najbliższych dni, polega natomiast na nie poddaniu się dyktatowi Wall Street. Czwartkowa wyprzedaż akcji w Nowym Jorku nie tylko nie sprowokowała spadków indeksów w Tokio czy Hong Kongu, ale stały się pretekstem do gry pod odbicie w USA. Gry, w którą powinny się włączyć również główne europejskie indeksy, a wraz z nimi i warszawskie. Takie oczekiwania potwierdzają pierwsze transakcje na rynku terminowym w Warszawie, które odbywają się około 2 proc. powyżej czwartkowego zamknięcia.

Perspektywa wzrostowej korekty w dniu dzisiejszym staje się tym bardziej prawdopodobna, że brak jest publikacji istotnych danych makroekonomicznych z Europy (wstępne wartości indeksów PMI nie są bowiem takimi raportami) oraz ze Stanów Zjednoczonych, które mogłoby popsuć humory inwestorom.

Perspektywa wzrostowej korekty na Wall Street ma szanse zaowocować 2-3 sesjami zwyżki cen akcji. Jeżeli jednak nie pojawią się znaczące sygnały wspierające stronę popytową (np. uzgodniona pomoc dla amerykańskich koncernów samochodowych, czy też dokapitalizowanie lub fuzja Citi, czyli rozwiązanie dwóch największych obecnie rynkowych problemów), to w połowie przyszłego tygodnia strona podażowa ponownie powinna rozdawać karty.

W czwartek indeks WIG 20 spadł o 5,79 proc.do 1547,15 pkt, a WIG o 4,81 proc. do 24 852,95 pkt. Obroty na rynku akcji przekroczyły poziom 1,3 mld zł.

Reklama