Podczas gdy największe światowe banki rozpaczliwie poszukują środków i zwalniają tysiące ludzi, banki libańskie są w bardzo dobrym stanie pod względem płynności finansowej. Jej wskaźniki - według Salamego - utrzymują się na poziomie 30 proc.

"W ostatnim tygodniu września, po upadku banku Lehman Brothers, "depozyty bankowe wzrosły o 500 mln dolarów (...)" - podkreśla Salame, nawiązując do bankructwa amerykańskiego kolosa, od którego rozpoczęła się spirala światowego kryzysu.

Dobra kondycja libańskiego systemu bankowego dała początek niecodziennej sytuacji: waga ekonomiczna 60 tamtejszych banków jest większa niż wartość gospodarki narodowej. Aktywa banków (blisko 100 mld dolarów) stanowią trzykrotność PKB Libanu (około 24 mld dolarów). Banki libańskie stały się szczególnie solidne i efektywne dzięki ostrożnym regulacjom wprowadzanym od końca wojny domowej z lat 1975-90.

"Zakazaliśmy bankowości inwestycyjnej w odniesieniu do produktów finansowych wysokiego ryzyka (...)" - podkreśla Salame. Ponadto w libańskim sektorze nieruchomości przepisy są bardziej restrykcyjne niż w innych krajach. Kupujący musi zagwarantować 40 proc. wartości inwestycji bądź nieruchomości.

Reklama

Salame, który zarządza BDL od 1993 roku, przypomina, że Liban musiał stawić czoło innym, równie trudnym wyzwaniom, jak seria zabójstw politycznych od 2005 roku, wojna pomiędzy Hezbollahem a Izraelem i kryzys polityczny, który sparaliżował instytucje państwa na półtora roku. Salame był dwukrotnie uznany przez czasopismo "Euromoney" za najlepszego szefa banku centralnego na świecie.

Mimo tak pozytywnego klimatu gospodarczego ekspertów niepokoją reperkusje globalnego kryzysu, który może pozbawić pracy libańskich emigrantów. Rocznie przesyłają oni do kraju 5-6 mld dolarów, co napędza libańską gospodarkę. Banki muszą przyciągać gotówkę; finansują one znaczną część długu publicznego (ponad 43 mld dolarów) stanowiącego najważniejszy problem gospodarki Libanu.