Jak wynika z danych Federalnego Urzędu Statystycznego, o których pisze w środę niemiecka prasa, w 20,8 tys. przypadków postępowanie wdrożone przez jugendamty potwierdziło konieczność natychmiastowej interwencji ze względu na poważne zagrożenie życia lub zdrowia dziecka. Liczba przypadków wymagających natychmiastowej interwencji wzrosła w porównaniu z rokiem 2014 aż o 11,7 proc.

W 24,2 tys. przypadków pracownicy jugendamtów stwierdzili potencjalną możliwość zagrożenia dobra nieletnich, co oznacza wzrost o 7,9 proc. W 43,2 tys. lżejszych przypadków rodzice otrzymali fachową pomoc ze strony urzędów. Niemal jedna trzecia zgłoszeń (41,3 tys.) okazała się nieuzasadniona.

Najczęstszym powodem interwencji było zaniedbanie dzieci (63,7 proc.), znęcanie się psychiczne (27 proc.) oraz fizyczne (23,1 proc.) - wynika z opublikowanych danych. W 4,4 proc. przypadków wykryto przesłanki wskazujące na molestowanie seksualne.

Sygnały o zagrożeniu życia lub zdrowia dziecka pochodzą najczęściej od policji, sądów i prokuratur. Informacje o zaniedbanych dzieciach przekazywane są też przez sąsiadów i znajomych oraz szkoły. Niemal jedna czwarta interwencji dotyczy dzieci poniżej trzeciego roku życia.

Reklama

Działalność jugendamtów jest krytykowana przez część polityków w Polsce oraz polskie media ze względu na kontrowersyjne przypadki odbierania dzieci małżeństwom polsko-niemieckim lub polskim mieszkającym w Niemczech.

Komisja petycji Parlamentu Europejskiego przyjęła kilka lat temu krytyczny raport w sprawie jugendamtów. Komisja badała skargi rodziców z różnych państw UE, którzy zarzucali jugendamtom utrudnianie lub wręcz uniemożliwianie im kontaktu z dzieckiem w przypadkach, gdy sąd orzekł dostęp rodzicielski pod nadzorem.

W Polsce głośne były sprawy rozwiedzionych Polaków mieszkających w Niemczech, którzy skarżyli się, że niemieckie instytucje uniemożliwiały im posługiwanie się językiem polskim w czasie nadzorowanych spotkań z dziećmi. Podobne problemy zgłaszali też rodzice z Francji i Włoch.

Jugendamty powstały w latach 20. XX wieku jako instytucja opiekująca się trudną młodzieżą, zdeprawowaną w wyniku wojny. Po dojściu do władzy w 1933 roku naziści włączyli sieć tych placówek do swojego systemu wychowawczego.

Obecnie działalność urzędów ds. młodzieży, a jest ich ponad 600, leży w gestii niemieckich krajów związkowych (landów). W przypadkach zaniedbania dzieci przez opiekunów lub znęcania się nad dziećmi, co nierzadko kończy się śmiercią nieletnich, jugendamty krytykowane są za opieszałość i brak zdecydowania; z drugiej strony zarzuca się im ingerowanie w życie rodzin i naruszanie prywatności. Krytycy zwracają też uwagę na brak skutecznej kontroli nad ich działalnością.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)