Skąd taki wzrost popytu na gotówkę w czasie pandemii? To kwestia robienia zapasów, tak jak robiliśmy zapasy papieru toaletowego czy mleka? Czy to wynik obaw, że nie będziemy w stanie zapłacić, kiedy będzie taka potrzeba, ze względu na jakieś problemy w systemie finansowym? Czy to może konsekwencja obniżek stóp procentowych i tego, że bardzo mocno spadło oprocentowanie depozytów?

Znacznie częściej niż w Polsce gotówki używa się w takich krajach, jak Niemcy czy Japonia. I tam wskazuje się, że po prostu ludzie nie chcą być śledzeni

ikona lupy />
Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Banku Pekao / Materiały prasowe
Reklama

Ernest Pytlarczyk: Każdy z tych elementów jest pewnie częściowym wytłumaczeniem. W pierwszej fazie pandemii wzrost popytu na gotówkę był rzeczywiście bardzo duży. To prawdopodobnie wiązało się z dużą niepewnością, czy informacjami – nie wszystkie były potwierdzone, sprawdzone, ale każdy z nas przecież dostał „łańcuszki SMS-owe”, że będą zamknięte bankomaty, banki. Potem już należy skierować poszukiwania w stronę szarej strefy i funkcjonowania gospodarki w reżimie pandemicznym. Część usług działała w szarej strefie, choć formalnie była zakazana. Żeby dochodziło do transakcji, potrzebna była gotówka. Ważny jest też aspekt kulturowy. Nie jest tak, że Polska jest jedynym krajem, gdzie zwiększył się obrót gotówkowy. Bardzo podobną sytuację mieliśmy w Niemczech. Tam było to o tyle ciekawsze, że odpłynął pieniądz z depozytów. Ludzie zaczęli de facto pieniądze gromadzić poza systemem bankowym. W Polsce w takim stopniu to zjawisko nie wystąpiło. Jest jeden element, który w Polsce może być endemiczny: próba uniknięcia przez małych przedsiębiorców wykazywania przychodów w sytuacji, kiedy konstrukcja tarcz była taka, że należało wykazać spadek przychodów rejestrowanych. Być może część biznesów funkcjonowała, ale przyniosła się bardziej do szarej strefy. To oczywiście w dużym stopniu spekulacje, ale faktem jest, że mamy ponad 30-proc. wzrost ilości pieniądza gotówkowego.

Jeśli będziemy dokładali bankom obciążeń związanych z możliwością dokonywania wypłat w bankomatach, to gotówka stanie się droższa

ikona lupy />
Tomasz Zientek, dyrektor ds. obrotu gotówkowego i urządzeń samoobsługowych w Santander Bank Polska / Materiały prasowe

Tomasz Zientek: W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem dotyczącym niepewności. Ona wywołała pewne zachowania, które miały określone konsekwencje. Społeczeństwo czuło się niepewnie: pojawił się lockdown, przyszłość była niepewna. Pogłoski, które krążyły o systemie bankowym, spowodowały, że klienci banków ruszyli wypłacać pieniądze – zarówno z urządzeń samoobsługowych, jak i oddziałów. Co ciekawe, ten ruch był obserwowany nie tylko w odniesieniu do waluty polskiej, ale bardzo duże zainteresowanie było również walutami obcymi. Królował dolar.

Odnosząc się do innych rynków – „matka” naszego banku znajduje się w Hiszpanii. Tam sytuacja była trochę inna: nastąpił bardzo duży wzrost płatności bezgotówkowych, handlu w internecie, nie było „szturmu” na gotówkę. Polskie społeczeństwo ma określone nawyki, lubi mieć pieniądze przy sobie. I myślę, że wypłacone pieniądze pełniły funkcję zabezpieczenia. Na zapas, i to wcale nie na krótki okres. Wypłaty były naprawdę duże. One miały pozwolić „przetrwać” okres, którego długość każdy klient definiował sam.

Panowie opisywali pierwszą falę, wiosenną. Tymczasem przyrost gotówki trwa nadal. Jak w NBP patrzy się na to, co się dzieje z pobytem na gotówkę?

Gotówka w obiegu to wynik suwerennych decyzji Polaków, a NBP chodzi właśnie o to, żeby każdy mógł sam swobodnie decydować, w jakiej formie gromadzi oszczędności i w jakiej dokonuje płatności

ikona lupy />
Krzysztof Kowalczyk, zastępca dyrektora Departamentu Emisyjno-Skarbcowego Narodowego Banku Polskiego / Materiały prasowe

Krzysztof Kowalczyk: Rzeczywiście wzrost wartości pieniądza gotówkowego w obiegu możemy opisać dwiema falami. Pierwsza rozpoczęła się 12 marca i trwała około dwóch miesięcy, do połowy maja. W tym czasie nastąpił wzrost wartości pieniądza gotówkowego w obiegu o ok. 52 mld zł, czyli o ok. 21 proc. Później nastąpiło uspokojenie sytuacji. NBP odnotowywał zmniejszony pobór gotówki przez banki, ale także zmniejszenie kwot odprowadzanych do naszych skarbców. W efekcie pieniądz gotówkowy w obiegu utrzymywał się na mniej więcej niezmiennym poziomie, z lekką tendencją wzrostową.

Druga fala przyszła mniej więcej 10 października i trwała około miesiąca. Ona była znacznie niższa. Spowodowała wzrost ilości pieniądza gotówkowego w obiegu o ok. 4 proc. czyli o 12 mld zł. W okresie świątecznym co roku obserwujemy zwiększone zapotrzebowanie na gotówkę. To zjawisko wystąpiło również w tym roku, jednak jego dynamika była nieco mniejsza niż w roku ubiegłym.

Powracając do przyczyn znacznych wzrostów wartości pieniądza gotówkowego w obiegu w ostatnich miesiącach, moim zdaniem trzeba spojrzeć na to zjawisko w szerokiej perspektywie. Analizując dane dotyczące podaży pieniądza do listopada bieżącego roku, zauważymy, że wartość pieniądza gotówkowego w obiegu poza bilansami banków wzrosła w porównaniu z listopadem poprzedniego roku o 36 proc. W tym samym czasie wartość pieniądza zgromadzonego na rachunkach bieżących w bankach wzrosła o ok. 35 proc. Widać, że główne przyczyny wzrostu wartości pieniądza w obiegu, zarówno tego w formie fizycznej, jak i tego najbardziej płynnego przechowywanego na rachunkach bieżących gospodarstw domowych i przedsiębiorstw są podobne – bo skala zjawiska jest podobna. Przyczyną jest generalny wzrost podaży pieniądza w gospodarce. On wynika z tego, że w reakcji na bardzo poważny kryzys, nienotowany od wielu lat, władze zareagowały poprzez złagodzenie polityki pieniężnej, a także poprzez istotny impuls fiskalny. Pieniądza w gospodarce mamy w tej chwili znacznie więcej niż przed pandemią. Ten pieniądz przybiera zarówno formę pieniądza elektronicznego, czyli depozytów bieżących i innych zobowiązań banków, jak i gotówki. Obserwujemy w poszczególnych dniach bardzo emocjonalne reakcje na jakieś zjawiska. To trwa kilka dni – na przykład 13, 16 marca przyrost obiegu gotówkowego wynosił po ok. 6 mld zł w ciągu jednego dnia. Ale potem przychodzi stabilizacja, zaczynają odgrywać rolę przede wszystkim czynniki makroekonomiczne. I na nich warto się skoncentrować. Tego „powietrza”, jakim w gospodarce jest pieniądz, jest po prostu więcej i przybiera on zarówno formę elektroniczną, jak i gotówkową.

Jak wyglądało od strony operacyjnej zaopatrywanie końcowego odbiorcy w pieniądz gotówkowy? Czy były jakieś problemy? Czy doświadczenia wiosenne spowodowały jakieś zmiany, które pomogły jesienią?

Krzysztof Kowalczyk: Rzeczywiście, wtedy skala wypłat była znacząca, 4-5-krotnie większa niż poziom operacji, który mamy w zwykłe dni. System wytrzymał tę presję. Cały sektor bankowy, NBP, jak i nasi partnerzy niebankowi – sieci bankomatowe, firmy cash-processingowe – zdali ten trudny egzamin. Wystąpiły pojedyncze przypadki braku gotówki w bankomatach czy też opóźnienia w dostawie gotówki do poszczególnych oddziałów. To miało miejsce właśnie 13, 16 marca, czyli w dniach, kiedy operacje miały największą skalę.

Najwięcej emocji wywołała chyba kwestia struktury nominałowej zasileń. W pierwszym okresie celowo nie zmienialiśmy zamówień banków. W okresie największego niepokoju to, co banki zamówiły, od nas dostawały. Później, gdy widzieliśmy, że zwiększony popyt na gotówkę utrzymuje się, co był motywowane przede wszystkim względami tezauryzacyjnymimi i przezornościowymi, a nie płatniczymi, staraliśmy się obsłużyć zamówienia przy pomocy największych nominałów. Takie operacje łatwiej wykonać, bo masa pieniądza – mam tu na myśli masę w sensie fizycznym – do wydania i przetransportowania jest mniejsza. Ta kwestia wymagała dostosowania się ze strony sektora bankowego i właścicieli sieci bankomatów. To stopniowo następowało i tej chwili uważamy, że mamy optymalną strukturę nominałową wydań znaków pieniężnych.

Nie mieliśmy żadnych problemów, jeśli chodzi o przyjmowanie „odwózek” nadmiarów gotówki z banków. Wdrożyliśmy także dodatkowe procedury, które ograniczyły ryzyko transmisji koronawirusa poprzez powierzchnię znaków pieniężnych. Informowaliśmy o wdrożeniu tych procedur, o tym, że ryzyko epidemiczne w tym zakresie jest małe. Staraliśmy się zadbać o wyważony przekaz dotyczący posługiwania się pieniędzmi. Zalecaliśmy używanie ich bez lęku ale z zachowaniem podstawowych zasad higieny. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że część posiadaczy gotówki przejętych tym, że banknoty tworzą ryzyko epidemiczne i trzeba je dezynfekować, używała do tego piekarników i kuchenek mikrofalowych. Ta forma dezynfekcji banknotów prowadzi wprost do ich zniszczenia. W efekcie w ramach świadczonej przez NBP na rzecz ludności usługi wymiany uszkodzonych znaków pieniężnych otrzymaliśmy wiele wniosków o wymianę banknotów, które się spaliły. Na zlecenie banków centralnych zostało przeprowadzonych kilka badań naukowych w tej sprawie, z których wynika że ryzyko transmisji wirusa za pośrednictwem banknotów jest niskie co oczywiście nikogo nie zwalnia z mycia rąk po kontakcie z „obcymi” przedmiotami.

Tomasz Zientek: My na pierwszym miejscu stawiamy klienta i to, żeby zawsze miał dostęp do gotówki i do potrzebnych nominałów. Mogę potwierdzić to, co mówił dyrektor Kowalczyk. Współpraca z NBP i z innymi podmiotami, świadczącymi usługi z zakresu transportu wartości pieniężnych i procesowania gotówki, przebiegała bardzo sprawnie. Wolumeny, na które były zapotrzebowanie, oczywiście do nas trafiały. Pojawiały się przejściowe kłopoty z pozyskaniem najbardziej popularnych nominałów, głównie mówimy o nominale 100 zł. Dlatego podejmowaliśmy działania, podobnie jak inni uczestnicy rynku, w sprawie zmiany struktury kaset nominałowych w urządzeniach, żeby zachęcić klientów do wyższych nominałów. Zmiana dotyczyła nominału 200 zł, który z roku na rok zyskuje w Polsce na popularności. Nie zdecydowaliśmy się na wprowadzenie nominału wyższego – 500 zł, choć wiem, że pilotażowo robiły to różne instytucje.

W pierwszym okresie, w związku z obawami związanymi z wirusem zależało nam, żeby klienci mieli dostęp do gotówki jak najbliżej miejsca zamieszkania. Zdecydowaliśmy się udostępnić naszym klientom wypłaty ze wszystkich bankomatów w Polsce bezpłatnie, a nie tylko z 1700 urządzeń własnej sieci. Dzięki temu każdy mógł dokonać wypłaty jak najbliżej domu.

Jeżeli chodzi o drugą falę pandemii, to nie zidentyfikowaliśmy właściwie żadnych problemów. Wzrost zainteresowania gotówką był zauważalny, zarówno na polskim złotym, jak i walutach obcych, ale on był w pełni kontrolowany.

Jak okres epidemii wygląda z perspektywy płatności bezgotówkowych? Czy nastąpiła zmiana długookresowej tendencji, jaką jest wzrost płatności bezgotówkowych kosztem gotówkowych?

Krucjata w obronie gotówki jest niepotrzebna, bo gotówka w Polsce nie wymaga jakiejś nadzwyczajnej ochrony

ikona lupy />
Mieczysław Groszek, prezes fundacji Polska Bezgotówkowa / Materiały prasowe

Mieczysław Groszek: Czy wybieramy płatności gotówkowe, czy bezgotówkowe, to głównie kwestia osobistych preferencji. Ja preferuję płatności bezgotówkowe, ale uważam, że gotówka jest immanentnym elementem obrotu gospodarczego.

Słyszymy, że cały ekosystem obrotu bezgotówkowego wykorzystał pandemię, żeby zrobić z niej coś na kształt sloganu reklamowego czy marketingowego i w ten sposób popularyzować te instrumenty. To oczywiście nie było bez znaczenia. Ale nie jest tak, że płatności bezgotówkowe pojawiły się albo nabrały znaczenia dopiero dzięki pandemii. Dyrektor Kowalczyk trafnie wskazał kwestię „higieny” przy płatnościach bezgotówkowych i „niehigienicznej” gotówki. Z tego powodu były jednostkowe zdarzenia w sklepach, gdzie nie przyjmowano gotówki. My wtedy nie reagowaliśmy na zasadzie: „jak to dobrze”. Uważaliśmy wtedy i ciągle tak uważamy, że obie formy płatności są równoprawne.

Teraz powiem, co się działo wewnątrz naszego ekosystemu „bezgotówkowców”. Tu bardzo ważna jest metodologia. Gotówka to jest zasób. Wszystko, o czym dotąd była mowa, to jest mierzony ilościowo zasób, który był już w obiegu plus ten który dodatkowo wypłynął z NBP, częściowo w celach przezornościowych, a w mniejszej części trafił bezpośrednio do obrotu. Z kolei płatności bezgotówkowe to jest ruch. On jest uzależniony od infrastruktury czyli liczby terminali płatniczych i liczby kart, ale tego się nie magazynuje. To trzeba mieć na uwadze, przy różnych porównaniach. Dlatego też pozornie paradoksalnie brzmi teza, że okresie pandemii w gospodarce było więcej gotówki, o czym była mowa wcześniej, ale też więcej płatności bezgotówkowych.

W trakcie pandemii więcej osób zaczęło korzystać z płatności bezgotówkowych, a ci, którzy już korzystali, zaczęli robić to częściej. Z naszych badań wynika, że ok. 50 proc. respondentów w okresie pandemii nie zmieniło zwyczajów płatniczych. Ale w tej grupie jest bardzo duży udział tych, którzy już wcześniej płacili kartami. Ważniejsza dla nas grupa to ok. 35 proc. tych, którzy powiedzieli, że płacą więcej kartami czy w inny sposób bezgotówkowo, głównie przy zakupach internetowych. Tym ostatnim segmentem moja fundacja na razie nie zajmuje się, a on w trakcie pandemii był bardzo ważny. To pozwoliło pewnej części małych firm wrócić do obrotu gospodarczego mimo lockdownu, który objął ich biznes. Zamiast handlu „naziemnego” te firmy przeszły do transakcji internetowych.

Co do skali spowolnienia, to najgorszy dla nas był kwiecień. Mocny lockdown spowodował ok. 20-proc. obniżenie obrotów. Charakterystyczne, że w niektórych przypadkach było 100-proc. zamknięcie – jak w przypadku gastronomii czy salonów kosmetycznych. A w sklepach spożywczych nastąpił wzrost obrotów. Choć niekoniecznie wzrost liczby transakcji. Zwiększyła się przeciętna wartość pojedynczej transakcji. To sucha statystyka. Każdy wie po sobie, że kupował rzadziej, ale więcej.

W późniejszych miesiącach i u nas było wypłaszczenie. Od czerwca do początku listopada było odchylenie rzędu minus 5 proc. od wcześniejszego trendu. Gdy przyszła druga fala pandemii i w listopadzie byliśmy ok. 15 proc. na minusie. Szacujemy, że w grudniu będzie podobnie. Może nawet minus 20 proc., ale od znacznie wyższego szacunku, bo grudzień również dla płatności to specyficzne „żniwa”, analogicznie jak w handlu. Ale i tu nie wszyscy mieli tak samo. Na przykład zostały przyspieszone wyprzedaże. „Czarny piątek” wydłużył się do całego tygodnia itd. Generalna tendencja ograniczania aktywności była przez takie zjawiska nieco mitygowana.

Ernest Pytlarczyk: Nasze dane za grudzień nie są tak pesymistyczne. Jako komórka analityczna staramy się oceniać na bieżąco aktywność gospodarczą. Posługujemy się danymi dotyczącymi wypłat z bankomatów w naszym banku, płatności kartowych, monitoringiem uznań na rachunkach firm. Widzimy bardzo duży wzrost aktywności od przełomu listopada i grudnia. To właśnie „czarny piątek”, potem było otwarcie galerii handlowych. To dało kilkunastoprocentowy wzrost. I spowodowało, że całą trajektorię aktywności ekonomicznej, sprzedaży detalicznej itd. za grudzień trzeba było mocno zrewidować w górę. A ponieważ grudzień ma dużą wagę w obrotach firm, to prawdopodobnie zaważy, że spadek PKB w Polsce będzie mniejszy niż 3 proc. To może być spadek o 2,8–2,6 proc. w całym roku.

Co do trendów w płatnościach – nie da się ich wprost przekładać na aktywność ekonomiczną. Są zmiany, które sugerują, że upowszechnianie kart faktycznie następuje. Ale gotówka nie będzie tak łatwo oddawać pola. Dyskusję na ten temat mieliśmy jakiś czas temu w Szwecji. Tam prognozowano w pewnym momencie zanik gotówki, ale pojawił się bardzo istotny argument „wolnościowy” i drugi – dotyczący niewykluczania pewnych grup społecznych. Używanie gotówki jest częstsze np. wśród osób starszych.

Nie lekceważyłbym argumentu wolnościowego. Znacznie częściej niż w Polsce gotówki używa się w takich krajach, jak Niemcy czy Japonia. I tam wskazuje się, że po prostu ludzie nie chcą być śledzeni. Nie tylko przez państwo. W Szwecji mówiono np., że ktoś nie chce, żeby było wiadomo, ile pije alkoholu. Każda płatność bezgotówkowa zostawia ślad. Używanie gotówki to jedyny sposób, który daje pełną anonimowość. Drugim może byłoby wykorzystywanie kryptowalut.

Krzysztof Kowalczyk: W październiku br. NBP wziął udział w międzynarodowym badaniu ankietowanym prowadzonym przez Currency Research i Lipis Advisors, dotyczącym tego, w jaki sposób zmieniło się w trakcie pandemii funkcjonowanie obrotu gotówkowego i płatności detalicznych. Kilka dni temu dostaliśmy raport z tego badania uwzględniający odpowiedzi 22 banków centralnych, zawierający porównania sytuacji przed i popandemicznej. Najciekawszy wniosek jest następujący: menedżerowie działający w obszarze płatności i zarządzania gotówką ocenili, że pandemia spowodowała spadek udziału płatności gotówkowych w całym wolumenie płatności przeciętnie o ok. 10 pkt proc., do 35 proc. Płatności kartowe zyskały 2 pkt proc. Głównym beneficjentem zmian były transfery pomiędzy rachunkami bankowymi, tj. przelewy, wykorzystywanej w e-commerce płatności za pomocą technologii pay-by-link, a także rozwiązania takie, jak nasz Blik. To wynik przeniesienia się znaczącej części handlu do sfery wirtualnej. Nawet jeśli powyższe oceny są nieco przesadzone, widać że w wyniku zmian wywołanych pandemią wcale najwięcej nie zyskują płatności kartowe, lecz alternatywne instrumenty płatnicze.

Kilka tygodni temu odbył się Kongres Obsługi Gotówki. Prezes NBP Adam Glapiński zapowiedział tam start prac nad „narodową strategią bezpieczeństwa gotówki”. Co o tej strategii można w tej chwili powiedzieć?

Krzysztof Kowalczyk: My w NBP jesteśmy bardzo dumni z tego, jak funkcjonuje system płatniczy w Polsce. Nasz system płatności elektronicznych, rozliczeń międzybankowych jest naprawdę nowoczesny, efektywny i bezpieczny. Wiele państw nam tego zazdrości. Dość powiedzieć, że Polska była drugim krajem na świecie, po Wielkiej Brytanii, gdzie wprowadzono przelewy natychmiastowe. Płatności zbliżeniowe kartami w Polsce stały się standardem chyba najszybciej na świecie.

Natomiast widzimy też, że jako efekt niezamierzony w obrocie bezgotówkowym zaczynają zarysowywać się pewne groźne zjawiska. Obserwujemy tendencje banków do przekształcania oddziałów w placówki bezgotówkowe. Widzimy kurczenie się sieci bankomatowych. Pojawiają się takie miejsca – tak niekiedy zdarzało się już przed pandemią – gdzie nie można regulować zobowiązań gotówką. Na przykład niektóre jednostki samorządu terytorialnego wprowadzają tu utrudnienia. W związku z tym dostrzegliśmy, że zarówno w zakresie dostępności gotówki, jak i jej akceptacji są potrzebne dodatkowe działania. W związku z tym profesor Adam Glapiński, prezes NBP, postanowił, że w bardziej skoordynowanej formie ujęte będą różne aspekty bezpiecznego posługiwania się gotówką w Polsce. Będą one obejmować zarówno prace związane z zapewnieniem powszechnej akceptacji gotówki, jak i zapewnieniem do niej nieutrudnionego dostępu. Nie chcielibyśmy chyba żyć w kraju, w którym wypłata jakiejś części oszczędności z rachunku bankowego będzie w istotny sposób techniczne ograniczona lub wiązała się z jakimiś trudnościami operacyjnymi jak np. brak oddziału banku z obsługą kasową w pobliżu naszego miejsca zamieszkania.

W ramach tych prac będziemy też zajmować się takimi zagadnieniami, jak cyberbezpieczeństwo systemów kluczowych w zapewnieniu obrotu gotówkowego. Gotówka jest fizycznym instrumentem płatniczym, ale posługiwanie się nią jest wpierane przez szereg systemów informatycznych. Ich sprawne funkcjonowanie jest ważne dla bezpieczeństwa obrotu gotówkowego.

W strategii będziemy się też zajmowali przeciwdziałaniem fałszowaniu znaków pieniężnych. Choć nie mamy obecnie w Polsce w tym zakresie większych problemów, to istotne, aby utrzymywana była zdolność do wykrywania fałszerstw.

Pandemia pokazała nam też, że niezwykle ważne jest zapewnienie właściwego zapasu znaków pieniężnych, o odpowiedniej strukturze nominałowej, odpowiednio rozlokowanych. Tak, aby mogły być w każdej chwili użyte.

Istotną kwestią jest także fizyczne bezpieczeństwo gotówki. Prace w tej sprawie są prowadzone w rozproszony sposób. Powinniśmy je skoordynować. Np. mamy w Polsce do czynienia z plagą prób wysadzania bankomatów w celu dobrania się do ich zawartości. Możliwe jest zastosowanie systemów, które neutralizują to ryzyko. Potrzebne są tu jednak działania regulacyjne, bo rynek sam z siebie nie wdraża tych rozwiązań.

Jakie są zakładane ramy czasowe? Kiedy strategia będzie opracowana? Kiedy zacznie funkcjonować?

Krzysztof Kowalczyk: Będzie to główne zagadnienie, nad którym będziemy pracować w 2021 r. Natomiast nie zdecydowaliśmy jeszcze, jaki horyzont wybierzemy dla wdrożenia działań, które zostaną wypracowane w ramach strategię.

Czy taka strategia jest nam potrzebna? Jeśli tak – co jeszcze powinna zawierać? Albo czego w niej nie powinno być?

Mieczysław Groszek: Strategia jako szerszy uporządkowany zespół działań ponad bieżące działania operacyjne oczywiście jest potrzebna. Tym bardziej, że rynek płatności jest bardzo dynamiczny. A mamy jeszcze całą tę otoczkę specyficznej wrażliwości związanej z pieniądzem, w tym niezwykle ważne poczucie bezpieczeństwa. Natomiast uważam, że krucjata w obronie gotówki jest niepotrzebna. Jaka jest różnica między jednym a drugim? To jest kwestia frazeologii, nadawania rangi różnym sprawom. Krucjata zakłada pewne podłoże ideologiczne. W tym konkretnym przypadku chodzi o przypisywanie gotówce więcej cech symbolicznych niż ekonomicznych. Jeśli to, co NBP zamierza, nie będzie miało tych elementów, to kierunek jest bardzo dobry.

Dlaczego mówię, że ta „naddatność” byłaby niewskazana? Bo gotówka w Polsce nie wymaga jakiejś nadzwyczajnej ochrony. Dopiero w 2020 r. przy tych wszystkich wzrostach płatności bezgotówkowych, częściowo przyspieszonych przez pandemię, doszliśmy do punktu równowagi: 50 na 50 w płatnościach gotówkowych i bezgotówkowych. Więc nie ma tu mowy o zanikaniu gotówki w gospodarce.

Po drugie mamy w Polsce cały czas fenomen przywiązania do pieniądza gotówkowego. To jest, obok ekonomicznego, także aspekt kulturowy. To zresztą uważam za osiągnięcie ostatnich 30 lat – tego, że mamy dobry, wartościowy pieniądz, łącznie z wyglądem, a przede wszystkim stabilną siłą nabywczą.

Bardzo ważne jest to, żeby paradygmat tej strategii był właściwie sformułowany. Na pierwszym miejscu powinna być swoboda wyboru. Czyli żadnych ograniczeń w wyborze sposobu płatności, ani prawnych ani technicznych – płacę w taki sposób jak chcę. Pan Pytlarczyk mówił o tym, że gotówka daje anonimowość przy płatnościach i to jest wartością. Ale jeśli klient chce mieć wygodę: nie tylko w samych płatnościach, ale też chce mieć różne dodatkowe korzyści za cenę tego, że pozwala na filtrowanie swoich danych o płatnościach bezgotówkowych i dzięki temu dostaje ofertę idealnie dopasowaną do tego co akurat potrzebuje, że wyszukuje najtańsze towary i najbliższe sklepy itd. to jest jego świadomy wybór. I musi rozstrzygnąć czy gotówka dająca mu anonimowość, i nic więcej, czy bezgotówka, wygodniejsza transakcyjnie z dodatkowymi benefitami.

Na koniec odniosę się do uwagi, że banki likwidują obrót gotówkowy. Jest tak nie ze względów ideologicznych, że nie lubią gotówki. One od tego odchodzą, bo jest to dla nich za drogie. Większość kosztów obrotu gotówkowego jest przerzucana na banki, a często dalej na klientów, co psuje atrakcyjność oferty. Jeżeli się w tym modelu nic nie zmieni, to trudno mieć pretensje do banków, że likwidują oddziały albo dostęp do gotówki w tych, które zostają.

Tomasz Zientek: Czy strategia jest potrzebna? Zdecydowanie tak. Jest kwestia związana z tym, jak daleko strategia będzie wchodziła w tzw. swobody. Jak najbardziej powinny istnieć pewne ramy prawne. Ale ważne, żebyśmy za bardzo nie koncentrowali się na samej gotówce.

Też jestem, podobnie jak przedmówcy za swobodą wyboru formy płatności. Ale odpowiedzmy sobie szczerze: czy byłoby dobre kupowanie auta od dilera za gotówkę? Albo kupno mieszkania na rynku pierwotnym za gotówkę? Uważam, że tu akurat anonimowość nie jest do końca uzasadniona.

Pandemia pokazała coś, od czego chyba powinniśmy wyjść: zachowania klientów bankowych się zmieniają. Banki się do tego dostosowują. Teraz trwa wyścig na digitalizację: co tydzień ktoś ogłasza coś nowego, co dla klientów zrobił od strony usprawnień cyfrowych. Robimy to, gdyż tego właśnie potrzebują teraz nasi klienci, ale to także rozwiązania tańsze, co w obecnych, trudnych czasach nie jest bez znaczenia.

Gotówka jest potrzebna klientom, a my jako system bankowy powinniśmy pomyśleć o tym, jak gotówkę tanio zaoferować, oczywiście w rozsądnych ilościach. Jest na przykład pytanie, czy klienci mogliby dokonywać wypłat w punktach handlowych w innej formie niż cash-back, bez organizacji płatniczej czy powiązania z zakupami. Może w aplikacjach bankowych? To na pewno obniżyłoby koszty i byłoby wygodnym rozwiązaniem dla przedsiębiorcy, który tanio odprowadza nadwyżki gotówkowe za sklepu. Bankomat, samoobsługa gotówkowa była traktowana jako tańsza niż obsługa na stanowiskach kasjerskich. Jeśli będziemy dokładali bankom obciążeń związanych z możliwością dokonywania wypłat w bankomatach, to gotówka stanie się droższa. Również dla klientów. Musimy zacząć budować świadomość, że jeżeli ktoś chce skorzystać z gotówki, która daje określone korzyści, to trzeba będzie za to zapłacić.

Krzysztof Kowalczyk: Wszystkie usługi gotówkowe na rzecz banków NBP świadczy bezpłatnie. Wydaje mi się więc, że w tej sprawie zachowujemy się fair wobec sektora bankowego. Nie przenosimy kosztów na banki komercyjne. Co więcej, stopniowo wdrażamy rozwiązania logistyczne, które koszty w całym sektorze bankowym obniżają.

Pan prezes Groszek mówił o wolności wyboru. Nam właśnie dokładnie o to chodzi. Żeby klienci, jeśli tak zdecydują, mogli w każdym miejscu zapłacić także gotówką. Gospodarka, w której funkcjonuje przynajmniej jeden powszechnie obowiązujący instrument płatniczy, instrument który ma niekwestionowaną moc uwalniania od zobowiązań, to gospodarka bardziej efektywna od takiej, w której takiego instrumentu nie ma. NBP chce zagwarantować, aby gotówka była takim instrumentem. Zgadzam się, że dziś to nie jest jeszcze istotny problem. Ale dostrzegamy zmiany, które mogą sprawić, że ten problem stanie się naprawdę poważny.

Jeśli chodzi o dostępność do gotówki, funkcjonuje szereg rozwiązań, które pozwalają na wypłacanie z rachunku w inny sposób niż wizyta w oddziale czy użycie bankomatu, np. cash-back itp. Ale to nie są rozwiązania dla osób, które potrzebują dokonać wypłaty większej kwoty. Na takie sytuacje sektor bankowy musi znaleźć rozwiązanie. Bez tego klienci będą mieli poczucie, że banki odwróciły się do nich plecami.

Rozumiem, że banki są w obecnie trudnej sytuacji. Szereg czynników wpłynęło na to, że prowadzenie działalności bankowej stało się mniej dochodowe. Ale pewnych spraw, jak wyeliminowanie ryzyka wysadzania bankomatów, nie możemy odkładać w nieskończoność.

Z perspektywy makroekonomicznej: czy duży wzrost wartości gotówki w obiegu może sprawiać kłopoty w prowadzeniu polityki pieniężnej?

Ernest Pytlarczyk: Teoretycznie tak. Tu mówimy np. o nałożeniu ujemnych stóp procentowych na depozyty. Jeżeli bank centralny poszedłby tak daleko w stronę stymulacji monetarnej, to w sytuacji, gdy mamy dużo gotówki w obiegu, to ona jest wyłączona z takiej „represji”. Duża ilość gotówki w obiegu zniekształca politykę pieniężną. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że niskie stopy procentowe to jeden z argumentów, że alternatywny koszt trzymania gotówki jest bardzo niski. Będą ludzie, którzy zechcą uniknąć kosztu związanego z trzymaniem pieniędzy na depozytach. Duża ilość gotówki w obiegu może też zakłamywać w pewien sposób bilans banku centralnego.

Krzysztof Kowalczyk: Ludzie często sądzą, że ilość gotówki w obiegu wynika z decyzji banku centralnego czyli jej emitenta, a tak nie jest. To, ile jest w gospodarce pieniądza fizycznego, to kwestia naszego osobistego wyboru. Jeśli ktoś wypłaci w bankomacie tysiąc złotych z swojego rachunku, to bank musi ten tysiąc zamówić w NBP i w ten sposób następuje zamiana pieniądza elektronicznego na banknoty i monety i ilość gotówki w gospodarce rośnie. Jeśli ktoś następnie da dziecku ten tysiąc, a ono wpłaci je na konto, to bank odprowadzi ten tysiąc do NBP i w ten sposób ubędzie pieniądza w formie fizycznej – zamienia się on w pieniądz elektroniczny. Warto o tym pamiętać, gdy prowadzi się dyskusje, o obrocie gotówkowym. Gotówka w obiegu to wynik suwerennych decyzji Polaków, a NBP chodzi właśnie o to, żeby każdy mógł sam swobodnie decydować, w jakiej formie gromadzi oszczędności i w jakiej dokonuje płatności. Jan Dajek

ikona lupy />
Materiały prasowe